Dodany: 18.07.2016 19:24|Autor: jml2000
Siła reklamy
Ze zdumieniem patrzę na recenzje pełne zachwytów i zastanawiam się – czy ja czytałam jakąś inną książkę? Osobiście uważam, że „Małe życie” to nie tylko nie arcydzieło, ale powieść zwyczajnie zła. Ponieważ o wszelkich jej zaletach można przeczytać w pochlebnych recenzjach, skupię się na wadach, które moim zdaniem dyskwalifikują ją jako pozycję z aspiracjami do wyższej półki:
1. Początkowo uwaga narratora koncentruje się na kilku postaciach. Nastawiło mnie to bardzo pozytywnie, bo spodziewałam się paru przeplatających się opowieści o dojrzewaniu. Błąd – pomysł ten został zarzucony przez autorkę i przez następne 2/3 powieści dostajemy historię tylko dwóch bohaterów, która to historia jest...
2. ...łzawa, ckliwa, pełna cierpienia i gehenny. Owszem, płakałam podczas lektury, ale jednocześnie czułam irytację, bo, na Boga, nie jest trudno doprowadzić czytelnika do łez. Dużo trudniej jest napisać o tragedii oszczędnie, bez epatowania bólem, tak, żeby z nerwów obgryzał paznokcie, a nie ryczał jak bóbr. I to ciągłe samobiczowanie bohaterów. W końcu miałam dość.
3. Nagromadzenie koszmarnych przeżyć głównego bohatera w którymś momencie wywołało u mnie głupi chichot i myśl: „Szkoda, że go jeszcze krokodyl nie zjadł, jak w pewnym serialu z lat 80.”. A chyba nie o takie reakcje chodziło autorce. Im więcej dramatów, tym mniejsze uwrażliwienie czytelnika: „Znowu się tnie? A, nic mnie to nie obchodzi, nudy”.
4. W całej książce jest dosłownie JEDNA postać zbliżona do prawdziwego człowieka z jego wachlarzem dobrych i złych cech. Niestety, pojawia się sporadycznie. Wszyscy pozostali są albo nieskalanymi kandydatami na świętych, albo sadystycznymi potworami. Nic pomiędzy. Porażka.
5. Kolejna sprawa z bohaterami. Czy naprawdę mężczyźni muszą przemawiać do siebie tekstami z harlequinów? Jeszcze chyba w życiu nie dostałam takiej dawki cukru. To odbiera im wszelką wiarygodność. O kobietach się nie wypowiadam, bo ich w „Małym życiu” po prostu nie ma.
6. Dłużyyyznyyy... Po co 800 stron? Dlaczego to jest takie długie? Ostatnia ćwiartka już mnie tak wymęczyła, że czytałam jak najwięcej i najczęściej, żeby mieć tę powieść za sobą.
Reasumując – to nie jest dramat, tylko przydługawy i przesłodzony melodramat. Nie dajcie się nabrać machinie reklamowej, bo szkoda pieniędzy. Jeśli już musicie przeczytać, wypożyczcie tę książkę z biblioteki, a za 40 zł kupcie coś lepszego :).
I bonus na sam koniec. Tak, zrobiłam to. Policzyłam wszystkie „przepraszam” w tekście. 154 razy. To ja przepraszam :).
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.