Czekając na uśmiech dziecka
Młody Hartmutt przybył do zakładu opiekuńczego celem odbycia wojskowej służby zastępczej. Dano mu pod opiekę grupkę dzieci: Sigrid bez nóżki, autystyczną Monikę, Michaela z kiłą wrodzoną, Carolę. No i jeszcze agresywnego Kaja. Kaj to dziesięciolatek, który nie umiał sam się napić i jeszcze nigdy się nie uśmiechnął, nigdy nikomu nie zaufał. Jedyne jego umiejętności to wbijanie palców w oczy opiekunów i ciągnięcie innych za włosy. Życiorys tego chłopca jest smutny - najpierw trudny poród, potem długotrwałe leczenie biodra w szpitalu. Matce nie pozwalano odwiedzać dziecka, pozbawiony bodźców i kontaktu z ludźmi (nie licząc pielęgniarek), bez końca sam leżał w łóżeczku. Gdy wreszcie wrócił do domu, matka nie umiała nawiązać z nim kontaktu. Oddała go do zakładu.
Hartmutta od razu rzucono na głęboką wodę: kazano pozmieniać pieluchy, umyć brudne ciałka. Młodzieniec po raz pierwszy w życiu stanął przed takim zadaniem, ale z wrodzoną dobrocią starał się nie okazać wstrętu, a krępujące sytuacje rozładować humorem.
Bardzo przejął się losem tych dzieci, usiłował poprawić jakość ich życia, rozbawić, nauczyć jak najwięcej, a to, co zrobił, niewątpliwie wykraczało poza zakres jego obowiązków. To przykład człowieka, który w pracę włożył swoje serce.
Dzieci łaknęły zainteresowania, uczyły się samodzielności. Wszystko zmierzało ku lepszemu, lecz kończył się też okres służby zastępczej.
Co będzie z Kajem?
Przyznaję, że bałam się. Bałam się, czy młody wychowawca wytrwa, czy pewnego dnia nie porzuci Kaja. I co stanie się, gdy skończy się służba? Odjedzie tak po prostu?
To książka oparta na faktach: Kaj, Sigrid, Carola istnieli naprawdę, ale czy żyją do dziś? Wiem tylko, że małego Michaela, który od swojego ojca dostał jeden jedyny prezent - kiłę, już z nami nie ma.
Hartmutt nie przedstawił siebie jako idealnego człowieka, który robi wiele wspaniałych rzeczy i trzeba go podziwiać; nie, on opisał także swoje chwile słabości, swoje męskie łzy, chęć ucieczki od tego bólu, nieszczęścia, brudu. Opisał także swoje nowatorskie metody leczenia autystycznej Moniki: oto pewnego razu Monika nie chciała się ubierać i płakała bez opamiętania.
"Uderzam ją w twarz. Policzek podziałał tak, jakby ktoś wyłączył radio. Natychmiastowa cisza, najmniejszego pisku. Rozglądam się, czy ktoś nie widział, bo u nas jest takie niepisane prawo, że dzieci się nie bije"*.
Zaskakująca szczerość. Ktoś inny zataiłby pewnie taki makabryczny incydent, tymczasem Hartmutt do wszystkiego się przyznaje i komentuje:
"Policzek dokonał cudu. Po raz pierwszy widzę, żeby autystyczne dziecko zareagowało na polecenie. Mimo wszystko mam jednak wyrzuty sumienia"**.
Metoda podziałała; na szczęście wychowawca nie stosował jej nigdy więcej. Moim zdaniem wtedy dopadła go bezradność. Jedno jest pewne - przedtem nikt nie zajmował się tą grupką dzieci z takim oddaniem jak on.
Może trochę za często autor pisze o zawartości pieluch, a niektóre jego próby rozbawienia podopiecznych są mało kulturalne:
"A wiesz, jak się z Murzyna robi białego? - pytam. - Trzeba go wysmarować kupką i posypać pudrem"***.
"Kaj znów się śmieje" to książka, której nie da się zapomnieć. Pasjonująca bardziej niż niejeden bestseller, a przecież opowiada o najzupełniej prozaicznych sprawach: o myciu zabrudzonych paluszków, o wzajemnym pomaganiu sobie, o wspólnych spacerach. I przede wszystkim o czekaniu na uśmiech dziecka. Na ten pierwszy uśmiech, który czasami nie przychodzi we właściwym momencie. Nie może być tak, że jakieś dziecko dusi w sobie ból, że nikt dorosły nie obdarza go uwagą i troską. Nie może być tak, że ludzie zdrowi, uważający siebie za normalnych spychają te dzieci i ich rodziny na margines społeczeństwa.
Dwukrotnie czytałam tę książkę - jako szesnastolatka i teraz, kilkanaście dni temu. Wniosek - tak samo wzruszy i nastolatkę, i dorosłą osobę. Warto przeczytać "Kaja", bo wydano niewiele książek o podobnej treści, bo bardzo rzadko pojawia się autor, który poznał środowisko upośledzonych dzieci, umiał je pokochać i co najważniejsze, umiał przekazać czytelnikom ten ich krzyk o miłość, o godne życie, o trochę radości.
----
* Hartmutt Gagelmann, "Kaj znów się śmieje", tłum. R. Turczyn, wyd. Iskry, 1988, str. 63.
** Tamże, str. 64.
*** Tamże, str. 23.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.