Dodany: 16.09.2021 11:34|Autor: Artola
Ginący czar bibliotek?
Pisałam przemyślenia na swoim blogu i stwierdziłam, że wrzucę temat i tutaj, ku wymianie myśli.
Jakiś czas temu Łódź połączyła wszystkie biblioteki kiedyś dzielnicowe, osiedlowe, w jedną sieć bibliotek miejskich i wzięła się za ich gruntowne remontowanie, przebudowywanie. Jest naprawdę nowocześnie, przestronnie, są sale tematyczne, także takie z grami planszowymi, są fotele, hamaki, kawa. Można spędzić w takiej bibliotece z pół dnia! Książki-same nowości, trochę klasyki i noblistów (też w nowych wydaniach). Ale na takich przestrzeniach w sumie te książki jakoś nikną...Gadżety dominują...
I niby nie ma w tym nic złego, wręcz wiele dobrego! Wszystko się zmienia, rozwija, biblioteki też!
A jednak...nie mogę się przekonać do tego nowego designu :( Biblioteka kojarzy mi się z przytulnym miejscem, z regałami pełnymi książek w płóciennych oprawach, albo obłożonych w "szary" papier; z doświadczoną panią bibliotekarką, która zna większość czytelniczek i czytelników, podpowie, podsunie coś ciekawego, pogada o książkach; z zapachem kurzu i starego papieru. Te odnowione biblioteki bardziej przypominają mi księgarnie. Nie znajdziesz tu nic sprzed 2000 roku. Już tylko pomarzyć można o powieściach z lat 50-tych czy 60-tych, o wypożyczeniu czegoś, co czytała jeszcze moja mama w latach młodości. A panie za biurkiem-młode, anonimowe, często nie wiedzące nawet jak się pisze nazwisko znanego pisarza, nie umiejące powiązać tytułu z autorem...
I może to już ten czas, kiedy wchodzę w wiek "sentymentalny", ale zwyczajnie tęsknie za tamtymi bibliotekami. Tymi z klimatem...
Pozostaje biblioteka wojewódzka, w której są stare wydania, ale tam nie ma możliwości pospacerowania między regałami, pooglądania, bo książki tylko się zamawia przez Internet i odbiera przy ladzie :(