Dodany: 05.07.2006 21:45|Autor: Emeczka
Prawdziwy obraz geja? A może człowieka?
Cóż, "Lubiewo" to kolejna książka, która wzbudziła we mnie bardzo mieszane uczucia. Podziw połączony z niesmakiem. Czytając ją w równym stopniu wybuchałam śmiechem, jak i minę miałam bardzo zniesmaczoną. Nie umiem jednoznacznie ocenić tej powieści. I w sumie chyba tak właśnie powinno być, że powieści nie: czytamy, przez chwilkę o nich pamiętamy, jednak nie wywierają na nas żadnego wrażenia i zapominamy o nich, jak o zeszłorocznym śniegu, a właśnie: zachwycają nas, nie przypadają nam do gustu w ogóle lub budzą tak duże kontrowersje, że jeszcze długo będziemy się nad nimi zastanawiać.
Temat "Lubiewa"? Hmm... Ostatnio dość często poruszany i w prasie, i w telewizji. Jednak tam mamy do czynienia z obrazem geja ugrzecznionego, w pięknych ubraniach, z dobrą pracą, najczęściej artysty, zaangażowanego w sprawę równości seksualnej. Bo to teraz przecież na czasie być gejem, biseksualnym lub wśród znajomych mieć właśnie takiego geja, biseksualistę tudzież inną ciekawostkę przyrodniczą, bo nie krygujmy się, ale większość z nas tak właśnie traktuje odmienności. I przyznam się, że do tej pory wszystkie powieści, które czytałam i które traktują o gejach, lesbijkach (m.in. Bartosza Żurawieckiego "Trzech panów w łóżku nie licząc kota", Sary Waters "Muskając aksamit" czy "Złodziejka"), to powieści mądre, mówiące o ludziach, ale o ludziach, którzy jednak swoją seksualność mimo wszystko spychają na drugi plan. Owszem, mają partnerów, uprawiają seks, ale to jest jakby inna sfera życia. Seks nie jest celem ich życia. Seks jest połączony z miłością, celem zaś jest walka: m.in. o równouprawnienie, o wolność w wyborze orientacji seksualnej. A książka Witkowskiego to jedna wielka księga przypadków miłosnych. Kto, z kim, kiedy, dlaczego i w jakich okolicznościach. Mam ciało. Ciało potrzebuje rozkoszy, przyjemności. Trzeba zaspokoić potrzeby ciała. Dla duszy nie ma tu miejsca. Jest po prostu zezwierzęcenie. I czasem mam wrażenie, że to jest właśnie właściwe ukazanie, ale nie geja, a człowieka w ogóle. Bo w tych czasach nie ma ostatnio "mody" na miłość. Na seks jest jej ogromnie dużo.
Więc podsumujmy: temat ciekawy, język ciekawy, historie opowiedziane przez Witkowskiego mają charakter plotki, więc czyta się je z wypiekami na twarzy, jakby właśnie zdradzano nam najpikantniejsze szczegóły z życia znanych nam ludzi. To wszystko może przyciągać do tej powieści. To zrobiło na mnie naprawdę duże wrażenie. Co mnie zniesmaczyło? Opisy niektórych przygód, język mimo wszystko wulgarny. Tego, co prawda, nie czuje się w trakcie czytania, ale jednak jakiś niesmak zostaje. A chyba najbardziej zniesmaczyło mnie to, że odarto mnie z mojego wizerunku geja, który gdzieś tam miałam zakodowany, ugłaskany, który mi się podobał. A co najciekawsze, że nawet samym gejom ta książka nie przypadła do gustu (nie piszę, że wszystkim, bo przecież odbieranie literatury przez różnych ludzi jest bardzo subiektywne). A dlaczego nie przypadła? Bo oni, mimo wszystko, chcą byc traktowani jak normalni ludzie, którzy mają coś do powiedzenia, coś w głowach, jakieś marzenia, uczucia, a to, z kim idą do łóżka, to jest tylko ich sprawa, w ich własnych domach, za drzwiami sypialni. Witkowski zaś pokazał nie ludzi, a zwierzęta opętane seksem.
Tylko, co dziwne, czytając jego książkę, nie miałam wrażenia, że czytam o innych ludziach, o gorszych, że czytam o gejach, o tych, co to o nich nie można mówić. Jego książka pasowałaby do każdej grupy społecznej, do każdej orientacji, do każdego człowieka, dla którego bardziej liczy się przyjemność cielesna niż jakiekolwiek inne wartości. Czy warto sięgnąć do powieści Witkowskiego? Samemu odwiedzić "Lubiewo"? Cóż, znów każdy musi sam sobie odpowiedzieć na to pytanie.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.