Dodany: 16.05.2006 19:06|Autor: Ala
"Konrad Wallenrod"
Adam Mickiewicz napisał „Konrada Wallenroda” podczas pobytu w Rosji. Niedługo po powstaniu dekabrystów, niewiele przed powstaniem listopadowym. Mówi się o tym, że oto poeta pokazuje Polakom nowy sposób walki – trzeba podstępu, by pokonać silniejszego wroga. Używa maski historycznej, by zachęcać współczesnych do zdrady. Tak odczytali to polscy klasycy, tak odczytał to Nowosilcow, który wysłał raport o niebezpiecznym utworze, tak odczytuje się to w dzisiejszej szkole. Idea ta została wprowadzona w życie w powstaniu listopadowym – oto spisek podchorążych, oto żołnierze poszli zabić własnego dowódcę. Dlatego to „Słowo stało się ciałem, a Wallenrod – Belwederem”.
Nie będę powtarzać tu tego wszystkiego, czego dowiadujemy się w szkole – wiadomości o powieści poetyckiej, o konstrukcji romantycznego bohatera, romantycznej miłości itd. Chciałabym tylko zwrócić uwagę na tragiczny aspekt „Konrada Wallenroda”, zauważyć, że rzecz nie jest wcale taka prosta. No bo wiadomo – Konrad zdradza etos rycerski, podstępem doprowadza do upadku Krzyżaków, występuje przeciwko obowiązującym dotąd zasadom. Musi wybrać: etos albo skuteczna, acz nieetyczna walka. Wybiera walkę. Czy jednak gra toczy się tylko i wyłącznie o zasady, czy to tylko problem moralności? Czy może chodzi o coś więcej? O Boga, o zbawienie, o życie wieczne... Oto krzywoprzysiężca staje się wzorcem osobowym – to coś, czego jeszcze nie było w naszej literaturze. Wallenrod zostaje mnichem, łamie śluby zakonne, grzeszy przeciw Bogu, w którego wierzy. Robi to, by wybawić ojczyznę. Ojczyznę stawia więc wyżej od Boga – a tego chrześcijaninowi robić nie wolno. Stąd wypływa specyficzny satanizm Konrada, który wciąż powtarza, że czekają go piekielne męki. Sam skazuje się na potępienie. Wybór więc nie kształtuje się tylko pomiędzy etyką a wybawieniem ojczyzny. Może my to tak dzisiaj widzimy, po doświadczeniach niemal dwóch stuleci, które upłynęły od powstania tej powieści poetyckiej. Ale jeśli chrześcijanin poświęca własne zbawienie dla jakiejkolwiek ziemskiej wartości – a ojczyzna, było nie było, jest wartością ziemską – to popełnia grzech śmiertelny. Wallenrod staje przed wyborem tragicznym: ojczyzna bez Boga, czy Bóg – bez ojczyzny. Wybór ojczyzny staje się jednocześnie jej sakralizacją – powstaje nowy Kościół pamiątek. Wszak tajny sąd oskarżył Wallenroda nie tylko o zdradę, lecz także o herezję – i było to poniekąd słuszne oskarżenie.
Mickiewicz miał ponoć powiedzieć, już po wybuchu i upadku powstania listopadowego, że gdyby miał takie możliwości, to wykupiłby cały nakład „Konrada Wallenroda” i spaliłby go na stosie. Nie mógł tego zrobić, ale napisał III część „Dziadów”, nie przypadkiem Gustaw zmienia się właśnie w Konrada.
Uważam, że książka jest warta przeczytania. Warto się trochę głębiej nad nią zastanowić, tym bardziej że odcisnęła w polskiej kulturze ślad bardzo wyraźny. Jest ponadto typowa dla romantyzmu: fragmentaryczna fabuła, koloryt lokalny, maska historyczna, tajemniczy bohater – powracają w wielu utworach tej epoki.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.