Dodany: 04.01.2010 16:20|Autor: Dżonas
troszkę o Whartonie.
z tym pisarzem spotkałem się dość niedwawno, gdy rozszlały wiatr wyobraźni i ociosanego słowa wysadził mnie w jednej z bibliotek szarego miasta, w którym nie mieszkam, przy półce z jego właśnie dziełami, sięgnąłem po 'Ptaśka', który, urzekł mnie banalną okładką, zaczepiście ciekawym tytułem i beznadzieją notą wydawców, przełknąłem ją dość prędko, pałaszująć każde jej słowo z zaciekawioną miną. tak zaczęła się moja przygoda z Whartonem właśnie, zachwycony jego twórczością odwiedziam co jakiś czas tamtejszą bibliotekę, siegając po jedną z jego książek, aż do dziś, bo dziś jest dziś, dziś wypożyczyłem 'Tatę', i ogromny, niesmaczny ciężar spadł mi na klatę. tak. przebrnąłem przez pierwsze 100 stron z hakiem i dostałem nieznośnego zatwardzenia. niestrawna, lub, może ciężk ostrawna to literatura, bardzo szaro-bura, nudna jak Cezary Pazura.. Czyżbym przejadł się Whartonem? Czy to tylko objaw towarzyszący tylko tej jednej jego powieści. Ucieszyłoby mnie, gdyby znalazł się ktoś taki jak ja, o zdaniu podobnym, dla tejże książki bardzo chłodnym, bądź ktoś, utalentowany bardzo może, kto w przebrnięciu przez nią mi pomoże..