Dodany: 20.11.2010 20:59|Autor: cordelia

Czytatnik: Lectura longa, vita brevis

3 osoby polecają ten tekst.

De profundis. Dociekania w kwestii życia i śmierci


W opowiadaniu J. L. Borgesa "Dociekania Awerroesa" tytułowy arabski uczony z XII wieku pisze komentarz do Arystotelesa i idzie mu całkiem dobrze, jeśli pominąć fakt, że w dziele Greka w żaden sposób nie może zrozumieć dwóch słów: tragedia i komedia. Nikt w całym świecie muzułmańskim nie ma pojęcia, co mogą znaczyć. Kłopot w tym, że właśnie tych dwóch słów pominąć nie można.

Problem Awerroesa jest mi dobrze znany. Również mnie całkiem nieźle idzie lektura dzieł taoistów - "Prawdziwej Księgi Południowego Kwiatu" Zhuangzi i "Księgi dao i de" Laozi - i tylko dwa słowa są dla mnie niejasne: dao i de.

W przypadku dao (w starej transkrypcji "tao") sytuację dodatkowo pogarsza to, że poniekąd z definicji dao jest nieuchwytne. Nie można poznać go, wyrazić ani tym bardziej posiąść. De natomiast (w starej transkrypcji "te") mają wszystkie byty. Może więc na jego temat da się powiedzieć coś więcej niż to, że ma za podstawę niepoznawalne dao.

Na początek ideogram, czyli chiński znak. Benjamin Hoff w "Te Prosiaczka" wyjaśnia:

"Jak mówiliśmy, słowo TE wymawia się jak DE. W klasycznym chińskim zapisuje się je na dwa sposoby. Pierwszy z nich łączy znak «wyprostowany» ze znakiem «serce». Razem oznacza to «cnotę». Drugi sposób dodaje jeszcze znak «lewa stopa», co w chińskim oznacza «kroczyć». Łączne znaczenie to cnota w działaniu".[1]

Z tą cnotą byłabym jednak ostrożna. Tym bardziej że, jak wyjaśnia dalej Hoff:

"Te nie oznacza, jak jego angielski odpowiednik [i polski - przypis mój], jednowymiarowego i pasującego do wszystkiego dobra czy podziwianego powszechnie zachowania [...]. Jest to natomiast pewna szczególna cecha, moc duchowa albo ukryta zdolność, wyjątkowa dla danej osoby - coś, co pochodzi z wewnętrznej natury rzeczy".[2]

(I tyle Hoff, bo dalej jego wywód staje się podejrzany).

Według innego źródła (www.theepochtimes.com/n2/content/view/1906/) znak de - ten sam co na okładce "Te Prosiaczka" i, jak się domyślam, będący wariantem ze stopą - składa się nie z trzech, ale z pięciu elementów, a jego znaczenie można przełożyć jako "postępowanie zgodne z prawami boskimi". Czyli zgodne z naturą, jak można się domyślić z taoistycznego kontekstu.

Definicja de z glosariusza załączonego do "Prawdziwej Księgi Południowego Kwiatu" głosi:

"De - tłumaczone zazwyczaj jako «cnota», w kontekście «Zhuangzi» oznacza przede wszystkim «zespół cech bytu/przedmiotu», który jest dla niego centralny i kluczowy. Mędrzec potrafi odkryć własne de i pozostać mu wierny, w ten sposób nie przeciwstawia się własnej naturze. De jest więc grupą cech, które są dla danego bytu lub przedmiotu naturalne".[3]

Zatem może nie cnota, ale coś w rodzaju "prostego (wyprostowanego) serca", jak sugeruje ideogram, i kierowania się takim sercem w działaniu (przy czym warto wziąć pod uwagę, że, jak się wydaje, chińskie serce = serce + umysł). Wyprostowana postawa ciała jest najbardziej naturalna i zarazem najbardziej dla ciała korzystna. Dlaczego nie miałoby być podobnie z "wyprostowanym sercem"?

A "cnota w działaniu" może znaczyć tyle, co "biegłość" (również tak tłumaczy się znak de). Dokładniej, biegłość kucharza Dinga krojącego wołu w "Prawdziwej Księdze Południowego Kwiatu" (Zhuangzi lubi takie z lekka naturalistyczne parabole). Kucharz Ding tak opisuje swoją sztukę:

"Uderzam w wielkie szczeliny [pomiędzy kośćmi], kieruję [nóż] tam, gdzie są puste miejsca, stosuję się do właściwości budowy [wołu]. Nigdy nie ważę się [przecinać] żadnych żył ani zrostu mięsa z kością, a cóż dopiero wielkich kości!"[4]

Czyli wszystko zgodnie z naturą, nic na siłę. Zachowując czujność, podążajmy naturalnym biegiem rzeczy, a to, do czego zmierzamy, stanie się samo. Wół wydaje się sam rozstępować pod nożem mistrza:

"Przezornie mając się na baczności, patrząc, gdzie mam się zatrzymać, posuwam się powoli, nieznacznie poruszając nożem i nagle wszystko się rozstępuje, niczym osuwająca się ziemia."[5]

Taoiści często wspominają o "działaniu bez podejmowania działań". (Działanie z podejmowaniem działań i pragnienie wiedzy to dwa taoistyczne grzechy główne). Krojenie wołu przez kucharza Dinga wygląda mi na przykład takiego działania bez podejmowania działań, czytaj: bez walki, jeśli nie myli mnie intuicja. I chyba właśnie na tym działaniu bez walki polega sztuka (a umożliwia je biegłość, de). Nic nierobienie bez podejmowania działań to zagadnienie trywialne: żadna sztuka nie jest tu potrzebna.

W przyrodzie przykład działania bez walki daje płynąca woda (która nigdy nie płynie pod górkę):

"Najwyższe dobro podobne jest do wody.
Woda nie walczy, a pożytek mają z niej wszyscy".[6] (Oprócz topielców i powodzian, dodajmy dla ścisłości).

Ruch wody trwa aż do osiągnięcia równowagi:

"Równowaga jest pełnią [doskonałością] stojącej wody. Można ją uważać za wzór. Zachowując spokój wewnątrz, z zewnątrz jest się niezmąconym. De jest osiągnięciem całkowitej harmonii. Choć nie objawia się, byty nie mogą się od de oddzielić".[7]

Woda, która nie osiągnęła jeszcze równowagi, musi płynąć.
"Byty, które nie osiągnęły jeszcze pełni w działaniu, muszą działać [i oczywiście powinny to robić bez podejmowania działań, jak woda – przypis i domysł mój]. Gdy ich natura jest niejasna, nie mają czystego de".[8]

Po co te dociekania? Ależ de to sprawa życia i śmierci!

"Na całym świecie [...] nie ma nic, co by mogło trwać długo bez de".[9]

De kucharza Dinga sprawia, że jego nóż nie tępi się:

"Dobry kucharz zmienia nóż rokrocznie, bo kraje. Przeciętny kucharz zmienia nóż co miesiąc, bo rąbie. Nóż twego sługi ma lat dziewiętnaście i pociął już tysiące wołów, a ostrze jego jest ciągle świeże, jak gdyby tylko co wyszło spod toczydła. [...]
Książę Wenhui rzekł: «To wspaniałe! Słuchając słów kucharza Dinga, poznałem [sztukę] pielęgnowania życia»".[10]

Cały ustęp z kucharzem Dingiem z Zhuangzi przytaczam tu:
Laozi, rybak i rozbójnik, czyli zmasowany atak na Konfucjusza.

-------
Bardzo ważny dopisek:

Dyskusja z Carmaniolą doprowadziła mnie do przekonania, że istotą de jest jedność. Oczywiście to nie mój pomysł, lecz Victora H. Maira, amerykańskiego tłumacza "Zhuangzi".

Zajrzałam do Wikipedii (od czego prawdopodobnie należało zacząć) i oto co znalazłam pod hasłem De (Chinese) (cytuję wersję angielską w przekładzie symultanicznym):

"Victor Mair wyjaśnia, że o trudnościach związanych z tłumaczeniem słowa de…

«...świadczy zdumiewająca różnorodność przekładów mających na celu dokładne oddanie jego znaczenia: moc, działanie, życie, wewnętrzna siła, prawość, charyzmat, mana (bezosobowa nadprzyrodzona moc właściwa bogom i świętym przedmiotom), świadomość jako siła kierująca działaniem i cnota, by wymienić tylko kilka spośród śmiałych prób oddania znaczenia słowa ‘de’ w języku angielskim. Zdecydowanie najczęściej spotykanym wariantem jest ostatni, cnota. Niestety właśnie to słowo prawdopodobnie najmniej nadaje się na dokładny odpowiednik ‘de’ w ‘Daodejing’»"[11].

"Mair (...) konkluduje, że w kontekście taoistycznym najlepszym odpowiednikiem «de» jest «jedność» (integrity), «oznaczająca nic innego jak integralność lub kompletność danego bytu» i podobnie jak de «stanowiąca indywidualność (selfhood) każdego bytu we wszechświecie»"[12].


---
[1] Benjamin Hoff, "Te Prosiaczka", przełożył Rafał T. Prinke, Rebis, 1993, s. 27.
[2] Tamże.
[3] Prawdziwa Księga Południowego Kwiatu (Czuang-Tsy (Zhuangzi; Czuang-dze)), przełożył Marcin Jacoby, Iskry, 2009, s. 359.
[4] Tamże, s. 48.
[5] Tamże, s. 49.
[6] Laozi, "Księga dao i de z komentarzami Wang Bi" (Wielka księga Tao (Lao Tzu (Lao Tsy lub Laozi))), przełożyła Anna Iwona Wójcik, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2006, s. 38.
[7] Zhuangzi, op. cit., s. 70.
[8] Tamże, s. 123.
[9] Tamże, s. 116.
[10] Tamże, s. 48-49.
[11] Victor H. Mair, "Tao Te Ching: The Classic Book of Integrity and the Way, by Lao Tzu; an entirely new translation based on the recently discovered Ma-wang-tui manuscripts", New York, Bantam Books, 1990, s. 133-134.
[12] Tamże, s. 135.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7413
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 13
Użytkownik: carmaniola 21.11.2010 10:31 napisał(a):
Odpowiedź na: W opowiadaniu J. L. Borge... | cordelia
Dotarłam i podziwiam skojarzenia, które doprowadziły Cię do Borgesa. ;-)

Zastanawia mnie przypis [9] o konieczności działania bytów, których natura i "de" nie są jeszcze dookreślone. I jednocześnie nawołuje się do uwewnętrznienia swojego "de" - jak u niemowlęcia, które właściwie przywołuje się jako przykład doskonałości, bo nie ma pragnień. A przecież "de" niemowlęcia nie jest możliwe do określenia, podobnie jak jego natura (charakter). Czyli co? Najpierw je (de) odnaleźć, potem udoskonalić, a potem schować by nie budziło zawiści i nie skłaniało do rywalizacji? Jakiś sens w tym jest... Tylko czy mędrzec naprawdę może powrócić do niemowlęcej czystości?

Myślę, że nie da się już ustalić co naprawdę Laozi miał na myśli. I być może nie udałoby się nawet po bezpośredniej rozmowie z nim, bo być może on sam jeszcze wszystkiego nie ogarnął - był po prostu "w drodze".

"Traktat ten (Daodejing - przyp. mój) jest w ogóle pełen sprzeczności. Jego interpretacja oraz próby wyjaśnienia zajmowały badaczy wielu epok, a mimo to niewiele pewnego można na ten temat powiedzieć" - pisze Wiesław Olszewski w książce pt. "Chiny. Zarys kultury".

Znalazłam usprawiedliwienie dla swojego niezrozumienia. ;-)

Użytkownik: cordelia 21.11.2010 21:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Dotarłam i podziwiam skoj... | carmaniola
Niezbadane są drogi skojarzeń! ;-)

Tak, to pocieszające, że nawet specjaliści, choć łamią sobie głowy, nic pewnego o "Daodejing" nie mogą powiedzieć. A i "Zhuangzi" jest ponoć pełen tajemniczych fragmentów będących utrapieniem tłumaczy, więc pewnie i wszystkich interpretatorów. Ale nie upadajmy na duchu. Gdy nic nie jest pewne, pozostaje intuicja. :-)

Co do czystego de i konieczności działania bytów, które jeszcze go nie osiągnęły, wolę nie przytaczać kontekstu, bo obawiam się, że mógłby tylko zamącić obraz, który już bez tego jest wystarczająco mętny. ;-)

Wydaje mi się natomiast, że w tym przypadku czyste de to pełna harmonia z własną naturą. Niemowlę wprawdzie nie ma jeszcze ukształtowanego charakteru, ale własną naturę ma jak każda istota i, nic nie kombinując, trwa w harmonii z nią (własną naturą), czyli ma czyste de. Ale w miarę rozwoju człowiek oddala się od swojego de (a może i jego de ewoluuje i trudno mu za nim podążyć?). Z czasem pojawiają się rzeczy, które często trudno z własną naturą pogodzić: normy zachowania, naciski, tzw. wyższa konieczność i presja wewnętrzna, pragnienia, ambicje, lęki i inne niepokoje duszy. W rezultacie człowiekowi coraz trudniej powrócić do stanu harmonii z samym sobą. A żeby ten stan osiągnąć, musi działać, tak jak woda musi płynąć, dopóki nie utworzy jeziora i nie urzeczywistni wzoru pełni de. :-)

Wydaje mi się jednak - tym bardziej że Zhuangzi pisze o wszystkich bytach, nie tylko o ludziach - że de to coś ogólniejszego niż własna natura i trwanie w zgodzie z nią. Coś ogólniejszego też niż wrodzona zdolność, biegłość i wszystkie inne znaczenia tego tajemniczego znaku. Tylko co? Ba! Chwilami mam wrażenie, że wiem, o co chodzi, ale koniec końców de wymyka mi się nie gorzej niż dao!

A tu jeszcze Zhuangzi twierdzi bezlitośnie, że byty, które nie rozumieją dao, są godne pożałowania. Co w takim razie powiedzieć o bytach, które nie rozumieją nawet de? ;-)
Użytkownik: cordelia 22.11.2010 21:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Dotarłam i podziwiam skoj... | carmaniola
Chyba mam: jedność! Pasuje mi najbardziej z wszystkich polskich odpowiedników (i polskich odpowiedników odpowiedników angielskich) de. Jedność, która może przejawiać się jako harmonia, równowaga, wewnętrzna siła, charakter i cnota. A nawet biegłość, patrz poniżej.

Jedność wewnętrzna jako przeciwieństwo wewnętrznego rozbicia. U człowieka poczucie wewnętrznej jedności, u rzeczy ich integralność. (Co ciekawe, angielski odpowiednik, integrity, a zresztą i francuski, intégrité, znaczy zarówno jedność, jak prawość, uczciwość. Czyli cnota. Ha!)

I jedność "zewnętrzna" - patrz Okakura, przypowieść, taoistyczna zresztą, o poskromieniu harfy, na której nikt nie umiał zagrać, aż zjawił się Paj Ja i zagrał pięknie, a spytany o sekret sukcesu powiedział: "Inni ponieśli klęskę, śpiewali bowiem o sobie samych. Ja pozwoliłem harfie wybrać temat i doprawdy nie wiem, czy harfa stała się Paj Ja, czy też to Paj Ja był harfą"*. Ergo byli jednym.

Z harfą, najbliższym otoczeniem, całym wszechświatem czy samym sobą, jedność to de. Mówię Ci. :-)

A w jedności siła, jak przeczytałam dziś na plakacie wyborczym, już nieaktualnym, ale za to jak bardzo a propos! ;-)

---
* Okakura Kakuzō, "Księga herbaty", przełożyła Maria Kwiecieńska-Decker, Etiuda, 2004, s 83.
Użytkownik: carmaniola 23.11.2010 10:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba mam: jedność! Pasuj... | cordelia
Wierzę Ci. ;-)Ta "jedność", czy też "harmonia" jako wyraz też się pojawia w tych starych tekstach. Wydaje mi się jednak, że "de" miewa i szersze i węższe znaczenie. Zabieram się dzisiaj do Zhuangzi i zobaczę czy bardziej mi w głowie namiesza (co uważam za prawdopodobniejsze), czy też "oświeci". ;-)
Użytkownik: cordelia 23.11.2010 22:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Wierzę Ci. ;-)Ta "jedność... | carmaniola
Tak, na pewno de ma i szersze, i węższe znaczenie, i prawdopodobnie gdyby wszędzie automatycznie zastąpić "de" przez "jedność", nic dobrego by z tego nie wynikło. Ale chodziło mi o jakiś punkt odniesienia, żeby to kluczowe bądź co bądź słowo przywoływało przynajmniej jakieś konkretne i w miarę możliwości właściwe skojarzenia, bo już naprawdę nie wiedziałam, co o nim myśleć.
Sądzę, że lektura Zhuangzi najlepiej wyjaśni Ci ten mój stan dezorientacji. ;-) Aplikowałam ją sobie przez pół roku, w małych dawkach przed snem, i takie dawkowanie polecam. Podejrzewam, że większe dawki mogłyby być szkodliwe, jeśli nie niebezpieczne dla życia. ;-)
Użytkownik: carmaniola 24.11.2010 09:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, na pewno de ma i sze... | cordelia
Przyjmuję instrukcję przyjmowania leku. ;-) To pewnie rzeczywiście będzie dobry sposób, szczególnie po ostatnich powtórkach "Daodejingu" i "Księgi Pustki", które w zawiły sposób mnie z kolei doprowadziły do dezorientacji, bowiem znalazłam w nich postulaty będące jakby w zgodzie z naukami Konfucjusza. To znaczy w mojej głowie są zgodne i już sama nie wiem co myśleć. Może Zhuangzi mnie z rozterki wybawi, skoro jest mocno anty. ;-)
Użytkownik: cordelia 24.11.2010 21:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyjmuję instrukcję przy... | carmaniola
Byłoby świństwem ze strony Zhuangzi, gdyby przynajmniej jednej sprawy nie postawił jasno. ;-)
Użytkownik: carmaniola 27.11.2010 10:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłoby świństwem ze stron... | cordelia
Hmm, ja tam nie wiem, czy postawił. Już na samym początku zapachniało mi Konfucjuszem. Na razie opanowuję techniki radzenia sobie z przypisami, ale chyba nie obejdzie się bez rozpisywania różnych dziwnych rzeczy na jakieś kategorie, między innymi na te kryptopowiązania z Konfucjuszem (no, omamy mam!). ;-)
Użytkownik: cordelia 28.11.2010 21:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmm, ja tam nie wiem, czy... | carmaniola
Naprawdę Zhuangzi Konfucjuszem Ci pachnie? Widać niczego nie można być pewnym na tym świecie. ;-)

Chociaż właściwie to dlaczego nie miałby pachnieć? Może jest podobnie jak w tej teorii, która tłumaczy taoistyczne mówienie o dao: tym więcej o nim rozprawiali, im bardziej im go było brak. W przypadku Konfucjusza Zhuangzi mógł być tym bardziej anty, im trudniej było mu (Zhuangzi) wyzwolić się spod jego (Konfucjusza) wpływu. Ale to tylko taka niezobowiązująca myśl, bo u mnie Konfucjusz wciąż czeka w kolejce, więc w kwestii kryptopowiązań nie mogę się wypowiadać. Ciekawa jestem natomiast tych, które znajdziesz.

P.S. W wyniku naszej dyskusji uaktualniłam czytatkę. Ależ zrobiła się uczona! ;-)
Użytkownik: carmaniola 29.11.2010 15:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Naprawdę Zhuangzi Konfucj... | cordelia
Coś w tym jest! :-)

Moje dostrzeganie konfucjuszowskich nauk u Zhuangzi jest dość pokrętne. Trochę tak, jak z przytaczaną przeze mnie w poprzedniej Twojej czytatce anegdotką o tym jak Wang Bi tłumaczył niechęć Konfucjusza do rozprawiania o Niebycie. Tłumaczenie niekoniecznie do mnie przemawia, ale faktem jest, że Konfucjusz na ten temat wypowiadać się nie chciał i to w tej anegdocie jest prawdziwe. Taoiści gadali i gadali, choć i tak wytłumaczyć nie byli w stanie (i na dodatek przeca pisali, że Mędrzec o tym nie rozprawia" - cały Konfucjusz!!!), a Konfucjusz nie strzępił języka na darmo (znaczy, konsekwentny był, taoiści nie). Podobny jest też podział ludzi na posiadających "de" umożliwiające władanie i konfucjuszowski podział na "szlachetnych" i "prostaczków" i parę innych drobiazgów.

Za jakiś czas spróbuję to sobie poukładać, bo na razie po prostu pływam swobodnie unosząc się na wodzie zgodnie z zasadą wuwei, ale jak zadziałam i będę w stanie wyjaśnić dlaczego coś wydaje mi się podobne, to spróbuję wysmażyć jakąś czytatkę o Konfucjuszu w Zhuangzi. Dla potrzeb weryfikacji też muszę zdobyć raz jeszcze "Dialogi", bo moje zapiski okazują się niewystarczające.

PS. Jak to jest, że człek coś sobie notuje, a potem okazuje się, że notował akurat nie to, co mu jest potem potrzebne? ;-)

PS.2. Uaktualnienie przeczytałam - gotowa na razie nie jestem by stanąć w szranki z jednością. ;-)
Użytkownik: cordelia 30.11.2010 23:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Coś w tym jest! :-) Mo... | carmaniola
1. No proszę. Jak tak dalej pójdzie, to okaże się, że taoizm to nic innego niż niekonsekwentna wersja konfucjanizmu. ;-) Wspomniałaś o de umożliwiającym władanie i tu też mamy poniekąd niekonsekwencję, bo wszak taoistyczny mędrzec, o którym można chyba spokojnie założyć, że odznacza się najwyższym de, od władzy stroni jak od zarazy. Ale może de władcy to co innego niż de mędrca.

2. Już cieszę się na czytatkę, nie ponaglając wszelako. Poczekam spokojnie, aż zadziałasz, oczywiście bez podejmowania działań. ;-)

3. Z notatkami to reguła.

4. À propos przypisów (patrz Twój poprzedni post), najgorzej jest z tymi po chińsku. :-)) Człowiek przerywa czytanie, żeby zajrzeć do przypisu, oczywiście z nadzieją że ten coś wyjaśni, a tu w przypisie chiński krzaczek. Ale ogólnie wobec przypisów przyjęłam metodę świętej cierpliwości i stosowałam ją wymiennie z metodą ignorowania przypisów zupełnie, wychodząc z założenia, że nawet cierpliwość świętego ma granice. ;-)

5. Jak pływasz sobie swobodnie po Zhuangzi, to polecam Ci moją ulubioną przypowieść o świni (rozdział XIX „O rozumieniu pełni życia”, ustęp 6, str. 196, jeśli masz nowe wydanie z przekładem Jacobego).
Użytkownik: carmaniola 02.12.2010 13:28 napisał(a):
Odpowiedź na: 1. No proszę. Jak tak dal... | cordelia
Obawiam się, że to moje czytanie-porównywanie potrwa rzeczywiście dość długo. I pewnie przy końcu, dojdę do wniosków podobnych Twoim z pierwszej czytatki, że konfucjanizm i taoizm wzajemnie się uzupełniają. ;-)

Z przypisami rzeczywiście tragedia, teraz czytam najpierw przypisy, co pozwala mi w jakimś stopniu uniknąć niepotrzebnego zaglądania do nich podczas czytania tekstu Zhuangzi. Mnie jest naprawdę wszystko jedno czy Huizi siedział pod drzewem parasolowym, czy pod figowcem. Ba! Niechby i pod baobabem przysiadł! Nie sądzę, że różnice w poglądach Buddy i Huiziego były wynikiem przesiadywania pod innymi gatunkami drzew.

Do świni jeszcze nie doszłam - chwilowo przeniosłam się do "Dialogów konfucjańkich" i... zajrzyj do pw - tam będzi9e więcej. ;-)
Użytkownik: cordelia 05.12.2010 21:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Obawiam się, że to moje c... | carmaniola
To się nazywa organizacja pracy! Muszę zastosować Twoją metodę postępowania z przypisami, zanim ją opatentujesz. ;-)

Z tym wzajemnym uzupełnianiem się konfucjanizmu i taoizmu to z mojej strony właściwie podsunięta nie pamiętam już przez jaką lekturę hipoteza, ale oto nadarza się sposobność do weryfikacji! ;-)))
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: