Dodany: 29.08.2010 11:37|Autor: Cheewb
Dyskredytacja kobiety i niezrozumiałe odbicie Shire'u?
Przebrnąłem przez Władcę Pierścieni trochę wbrew własnemu gustowi. Cały ten patos i "Wielka Walka Dobra Ze Złem" była dla mnie trochę ciężkostrawna, wadziła trochę pedziowatość, w całej historii nie ma prawie kobiet, tak że bohaterowie muszą się sami trzymać za rączki całować we wzruszeniu itp. Jak już ktoś robi taką monumentalną balladę o rycerskości, honorze i ojczyźnie, to niech umieści tam kobiety! Niestety, jak już się Eowina pojawia, to autor przypisuje jej "dziewczęcość głosu" (chodziło o smutek i załamanie), a jak Sam już na koniec waha się jak tu powiedzieć Frodowi, że ma dziewczynę, genialny i domyślny Frodo mówi: "Ha! Kochasz Różę i chcesz z nią zamieszkać, ale nie chcesz mnie opuszczać? Nic prostszego, zamieszkajcie u mnie!" Większym zdziwieniem może napawać tylko radosna zgoda Sama. Tyle o "pedziowatości" książki.
Niech mnie teraz ktoś oświeci po co na sam koniec był akt odbicia Shire'u? Wszystko dobrze się skończyło (powinno skończyć) z wrzuceniem pierścienia w ogień, zupełnie na miejscu był opis koronacji Aragorna i kilku późniejszych wydarzeń w Gondorze, żeby ładnie zakończyć opowieść. Wszystko było czego można się po takim eposie heroicznym spodziewać, walka dobra ze złem, męstwo, trudne decyzje. Mimo, że nie podobała mi się cała ta otoczka, końcówka szczerze mnie wzruszyła i już byłem gotów powiedzieć: dobre! I jak plama oleju na obrusie na koniec epizod z odbiciem Shire'u, przesłodzona i przememłana łaska No. 174 dla Sarumana i jego śmierć z rąk Gadziego Języka, którą wszyscy przyjęli z myślą "o jak szlachetni jesteśmy, że go nie zabiliśmy, ale dobrze, że umarł". I patetyczne odpłynięcie z Szarej Przystani powierników pierścienia. No bardziej nie dało się skopać zakończenia.
Jak wy to widzicie?