Dodany: 04.05.2011 13:58|Autor: maharana
Kapitan Żbik i okolice
Otwieram wątek poświęcony komiksom z serii Kapitan Żbik. W błogich czasach studenckich zajmowałem się zbieraniem po antykwariatach kolejnych części i zaczytywałem się po uszy. Swego czasu zamieściłem na łamach studenckiego pisemka szkic krytyczny do jednej trylogii z tej serii i potem zapomniałem o tym. Nieoczekiwanie przy sprzątaniu starych plików z komputera znalazłem ten tekst o którym sądziłem, że już go dawno wyrzuciłem. Zamieszczam go tutaj na początek. Kolejne będą dokładał sukcesywnie. Może na Bnetce znajdą się wielbiciele tegoż komiksu. Zapraszam.
Szkic krytyczny trylogii komiksowej „Dwanaście kanistrów”, „Zakręt śmierci”, „W pułapce” z serii „Kapitan Żbik”.
Scenariusz: ppłk milicji obywatelskiej Władysław Krupka, rysunki: Jerzy Wróblewski.
Chronologia wydarzeń:
- podsłuchana kłótnia Prezesa z Damianem;
- podejrzenia Prezesa wobec Bujakowskiego;
- awans Bujakowskiego do mistrzostw;
- wyjazd do (Francji?);
- Bujakowski odkrywa przemyt spirytusu;
- wypadek Bujakowskiego na mistrzostwach;
- wypadek na górskiej szosie;
- kapitan Żbik przejmuje sprawę;
- Prezes sam usiłuje zabić Bujakowskiego;
- aresztowanie Prezesa;
Historia konfliktu Prezesa klubu Korona z zawodnikiem sekcji ślizgaczy Kazimierzem Bujakowskim.
Konflikt rozpoczął się na rok przed zawodami o mistrzostwo międzynarodowej federacji. Bujakowski był przypadkowym świadkiem kłótni Prezesa z jakimś mężczyzną. Powodem kłótni były sprawy z czasów niemieckiej okupacji. Nagrał na taśmę magnetofonową fragmenty owej rozmowy. Czy został zauważony przez Prezesa? Możliwe, że tak, gdyż po zwycięstwie kwalifikującym na zawody zagraniczne Prezes zmienia swój stosunek do zawodnika. Gdy ów nie zostaje na przyjęciu z okazji awansu do mistrzostw Prezes zaczyna nabierać podejrzeń. Gdzie poszedł Bujakowski? Może donieść na niego? Postanawia go śledzić. Tego samego dnia spotyka go w letniej kawiarence, gdzie też bawi się oficer MO kapitan Jan Żbik z całkiem zgrabną panną. Zapewne mocno go to zaniepokoiło, zwłaszcza, że Bujakowski rozmawia ze Żbikiem, iż w pewnej sprawie chciałby się z nim spotkać. Prezes w tańcu wymienił się partnerkami z Bujakowskim. Narzeczona Bujakowskiego, Jola, mówi Prezesowi – odpowiednio zagadnięta przez niego – że Kazimierz chce się spotkać z kapitanem w pewnej sprawie. Po tych słowach Prezes ma już ugruntowane podejrzenia, że zawodnik opowie o wszystkim, co słyszał, mocno go obciążając. Prezesa ogarnia obsesja podejrzliwości. W każdym, z kim rozmawia Bujakowski widzi osobę, która może być wtajemniczona w kompromitującą go sprawę. Zachowuje jednak pozory. Po przybyciu do motelu na terenie Niemiec (tylko, których? NRD czy RFN?) Bujakowski przypadkowo nie mogąc spać w nocy zobaczył przez okno kierowcę Prezesa dokonującego dziwnych manipulacji z kanistrami. Rano odkrywa, że w 12 kanistrach Prezes przemycił 200 litrów spirytusu jako rzekome paliwo do ślizgaczy. Właściciel motelu nabiera podejrzeń w stosunku do Bujakowskiego, ale Prezes go uspokaja, że trzyma rękę na pulsie i zawodnik niczym nie zdążyłby donieść. Prezes nadal zachowując pozory obmyślił plan zabicia Bujakowskiego. Domyślił się, że Bujakowski odkrył przemycony spirytus w kanistrach i wie o jego kolejnej tajemnicy. Niewygodny i za dużo wiedzący zawodnik musi zginąć. Po przybyciu do (Francji?) zawodnicy z kierownictwem klubu i personelem odpowiedzialnym za sprzęt rozlokowywują się w Hotelu Favourit. Prezes zmusza zaszantażowanego i zastraszonego kierowcę do wykonania planu. Do silnika ślizgacza Bujakowskiego wsypuje biały proszek. Podczas tego omal nie zostaje nakryty przez strażnika. Prezes jest niezadowolony i planuje również pozbycie się kierowcy. Wtedy byłby bezpieczny. Mimo tego udaje, że wszystko w porządku dla uśpienia czujności Bujakowskiego. Podczas zawodów ślizgacz Kazimierza ulega wywrotce. Silnik nagle przestał działać. Zawodnik w ciężkim stanie zostaje przewieziony do szpitala. Prezes jest pewien, że nie przeżyje. Kierowca dostaje pudełko granulek, które wsypane do zbiornika z paliwem usuną biały proszek. Ku przerażeniu i złości Prezesa Bujakowski odzyskał przytomność. I co gorsza: zapytał zaraz o ślizgacz. Prezes wtajemniczył kierowcę w nowy plan zabicia Bujakowskiego. Zawodnicy wraz z personelem i kierownictwem klubu wracają do kraju. Bujakowski ma wrócić z kierowcą samochodem Prezesa. W drodze powrotnej zgodnie ze wskazówkami Prezesa kierowca inscenizuje wypadek. Na zakręcie drogi wyskakuje z volvo, które ścina zakręt i spada z pobocza w przepaść. Kierowca wpada prawie zaraz pod koła nadjeżdżającego mercedesa i ginie na miejscu. Bujakowski przeżył ten wypadek. W szpitalu odwiedza go kapitan Żbik, któremu ranny zawodnik przedstawia swoje podejrzenia, co do Prezesa i zamachów na siebie. Na polecenie kapitana Żbika, porucznik Michał udaje się do mieszkania narzeczonej Bujakowskiego. Ta wraz z nim jedzie do mieszkania narzeczonego. Okazało się, że Prezes pożyczał od niej klucze, aby coś zabrać z mieszkania Bujakowskiego rzekomo za jego zgodą. Czyżby wiedział o taśmie? A może widząc go z magnetofonem domyślił się, co Bujakowski mógł na nią nagrać? A może udało mu się ją zabrać? Porucznik Michał przekazuje kierownictwu klubu wiadomość o śmierci kierowcy. Konsternacja Prezesa. Obmyśla kolejny plan zabicia Bujakowskiego. Odwiedza go w mieszkaniu pod pozorem dowiedzenia się o jego stanie zdrowia. Wypytuje o ów wypadek i co w ogóle zeznał w komendzie? Dochodzi do kłótni. Prezes wyciąga pistolet i strzela do Bujakowskiego. Chybia. Bujakowski go obezwładnia i oddaje w ręce kapitana Żbika i porucznika Michała, którzy przybyli do jego mieszkania. Prezes zostaje aresztowany.
Czy były dwie taśmy dotyczące dwóch różnych spraw?
Bujakowski twierdził, że będąc świadkiem kłótni Prezesa z owym nieznanym mężczyzną nagrał jej fragmenty na taśmę magnetofonową. Po co to robił? Czyżby już wcześniej śledził Prezesa? A może konflikt między nimi rozpoczął się już wcześniej? A jeżeli go śledził, to na czyje polecenie? Tak sam dla siebie to robił? I czy tak całkiem przypadkowo miał ze sobą ów magnetofon? Może Bujakowski był sekretnym informatorem MO? Albo MO miała już jakieś podejrzenia w stosunku do Prezesa, a dla nie wzbudzania jego podejrzeń zbierał informacje na jego temat właśnie Bujakowski? I stąd może to trochę dziwne zachowanie z tym magnetofonem?... Na ową taśmę jak twierdził nagrał rozmowę dotyczącą spraw z czasów niemieckiej okupacji. Dlaczego na znalezionej przez porucznika Michała taśmie w jego mieszkaniu zapis był całkiem inny? Czyżby istniały dwie taśmy?
- I taśma miała zawierać kłótnię o sprawy okupacyjne;
- II taśma zaś miała zapis o szpiegowskiej działalności Prezesa.
A może Prezes znalazł tę I taśmę nie wiedząc, że istnieje II taśma bardziej go obciążająca? Czy był aż tak nieostrożny, że zostawił taki bałagan w mieszkaniu Bujakowskiego? Czy raczej szukał tej taśmy w panice? A może ją znalazł gdzieś pod wieczór i nie miał już czasu na sprzątanie? Zresztą bałagan można zwalić na osiedlowych złodziei mieszkaniowych. Czyżby szukał też czegoś, co mogło obciążyć zawodnika? Bujakowski twierdził, że tylko na jedną taśmę nagrał ową kłótnię, to skąd inny na niej zapis? Niewykluczone, że ta niekonsekwencja jest pomyłką w scenariuszu. Może zamierzoną?
Czy było dwóch różnych Damianów?
Prezes znał i nie znał Damiana, jak to wynika z kart komiksu. Damian I był mu znany, bo to jego rozmowę nagrał na taśmę Bujakowski. Damiana II nie znał i w ogóle był zaskoczony jego widokiem. Damian I kłócił się z Prezesem nazywając go zdrajcą, który musi zapłacić za to, co zrobił, ale na owej (drugiej?) taśmie nie było ani słowa o okupacyjnych sprawach, tylko, że ów mężczyzna żądał od Prezesa informacji za które mu płacą, a owo volvo to prezent za szpiegowskie usługi. Czyżby Damian I był pracownikiem zagranicznego wywiadu (może francuskiego?). Damian II pojawia się w relacji Romana i podobnie do Damiana I kłóci się z Prezesem i nazywa go zdrajcą. Prezes, zatem znał obu Damianów i z oboma się kłócił. A może ów Damian I szantażował Prezesa i zmuszał go do współpracy z wywiadem groźbą ujawnienia posiadanych na jego temat informacji? Bujakowski twierdził, że nagrał tylko fragmenty rozmowy. Idąc po kolei:
- zawodnik słyszał kłótnię Prezesa z owym Damianem I, której powodem były sprawy okupacyjne. Czy już wtedy rozpoczął nagrywanie, czy dopiero później? Wtedy można by przyjąć, że na taśmie zarejestrował właśnie szantaż Prezesa. Na pewno nie mógł nagrywać zaraz, bo przez chwilę musiał podsłuchiwać, o czym mówią i dopiero potem włączył magnetofon. W ten sposób wyeliminowaniu uległoby istnienie I taśmy na której nagrana była kłótnia o sprawy z czasów okupacji. Zatem taśma była tylko jedna i być może, że to jej Prezes szukał, ale jej nie znalazł.
- zawodnik Roman słyszał przechodząc obok pokoju Prezesa kłótnię. Padały słowa: „zdrajca”, „poznałem cię”, „musisz zapłacić za to, co zrobiłeś”. Widział tego mężczyznę i był on łudząco podobny do Damiana I.
- Prezes zobaczył Damiana II jadącego autem, jak szedł ulicą. Był zaskoczony jego widokiem, gdyż wg mniemania Prezesa zginął ów mężczyzna podczas wojny.
Czy w takim razie istniało dwóch Damianów? A może ten z relacji Romana jest Damianem I, którego widział i Bujakowski? Rysopisy się zgadzają i obaj potwierdzają, że go widzieli. A może był to Damian II? Z dalszej akcji wynika, że Damian II znał Prezesa, ale nie wiedział, gdzie mieszka. Dopiero zbierał o nim informacje i śledził go. Miał go zabić i pomścić śmierć wydanych przez Prezesa kolegów Damiana II w czasie II wojny. Można przypuścić, że Damian I i II to ta sama osoba. Sytuacja mogła wyglądać tak: Po wojnie Damian wyemigrował na Zachód (twierdził, że przyjechał zza granicy, a i z Prezesem też spotykał się za granicą, czyli musiał tam mieszkać), być może do Francji. Tam zamieszkał (a może i przyjął obywatelstwo) i tam zapewne pracował. Możliwe, że był współpracownikiem wywiadu francuskiego na Polskę. Tam zapewne spotkał Prezesa i rozpoznawszy go przypomniał mu okupacyjną zdradę. Prezes był w potrzasku. Damian mógł szantażować Prezesa i w zamian za milczenie na temat jego przeszłości zobowiązać go do współpracy z francuskim wywiadem. Prezes ze strachu przed więzieniem stosował się do jego żądań. Dostawał też pieniądze i ów samochód marki volvo za szpiegowskie materiały. I zdarzenie to pewnie miało miejsce na rok przed zawodami. Po roku współpracy mogło dojść między nimi do jakichś rozdźwięków. Być może Prezes zaczął się bać, że ktoś odkryje jego działalność (a jak wiadomo podejrzewał o to Bujakowskiego). Kiedy Prezes z informacjami zaczął nawalać lub uchylać się od ich dostarczania Damian sam złożył mu wizytę, gdy ów był z zawodnikami na mistrzostwach. Prezes udawał, że go nie zna i że ów wziął go za kogoś innego i w końcu wyrzucił go z pokoju. Szantaż Damiana tym razem nie powiódł się, więc osobiście postanowił go zabić. Powód był. Dlatego też Damian przyjechał do Polski, wystarał się o stosowne informacje na temat miejsca pracy i adresu Prezesa. Zbieg okoliczności sprawił, że nie miał stosownej okazji, aby wykonać wyrok i Prezes został oddany w ręce MO.
Z drugiej strony Damian nie mógł być agentem wywiadu (być może francuskiego), gdyż Prezes go znał i podczas procesu mógł go oskarżyć o działalność szpiegowską, a miałby wiele do powiedzenia. Już samo to, że przyjechał do Polski jako agent ścigając Prezesa zapewniłoby mu więzienie. Skoro ciągle przebywał za granicą, to jak wiadomo komunistyczna bezpieka musiała być zainteresowana jego przeszłością, a zwłaszcza, że Prezes na procesie na pewno by go nie oszczędzał chcąc pogrążyć go razem z sobą.
Można też przypuścić, że Damian był agentem wywiadu we Francji, ale ta teza wydaje się mi raczej mało wiarygodna bądź wcale. Zresztą, po co by mu były potrzebne wiadomości od Prezesa? Chyba, że działał na dwie strony. To też wydaje się wątpliwe. Sam powrót do kraju naraziłby go na proces i wieloletnie więzienie, zwłaszcza, że we wszystko wplątali się wścibscy za bardzo milicjanci. Na pewno odkryto by podwójną działalność Damiana, zwłaszcza, że znając nieufność komunistów wobec Zachodu na pewno zainteresowaliby się zeznaniami Prezesa dla kogo zbierał informacje. To przypuszczenie stanowczo odpada.
I tak ponownie wróciło pytanie: ilu było Damianów? Poważną wydaje się hipoteza czwarta. Damianów mogło być dwóch. I były to z pewnością dwie różne osoby. Obu Damianów Prezes znał, tylko widywał się z nimi w różnych okresach czasu. Damian I mógł faktycznie być agentem wywiadu (być może francuskiego), znał przeszłość Prezesa (skąd?) i mógł go szantażować próbą ujawnienia kompromitującej przeszłości i wymusić tym na Prezesie dostarczanie informacji. To musiał właśnie nagrać na taśmę Bujakowski. Damian II zaś jak sądził Prezes zginął w czasie wojny. Tutaj się mylił, gdyż Damian II przeżył. Stąd zapewne zaskoczenie Prezesa, jak zobaczył go za kierownicą auta jadącego za nim ulicą. Stąd też wniosek, że musiał go znać, ale wierzył, że ów nie żyje. Spanikował i zaczął przed nim uciekać. Damian I jako agent mógł występować pod tym właśnie pseudonimem: Damian. Natomiast Damian II był całkiem inną osobą nie mającą z imiennikiem nic wspólnego. Wrócił do Polski i spotkał przypadkowo Prezesa i rozpoznał go. Zaczął go śledzić i ustalać adres, żeby wykonać na nim wyrok. Damian I już dawno pozostał za granicą, a Prezesa uznał za spalonego agenta. W ten sposób też mogło to wyglądać.