Dodany: 16.06.2015 21:21|Autor: Frider
Róże literatury
Mam w ogrodzie wyjątkową różę. Klasyczną, jasnoróżową, delikatną jak aksamit piękność. Róża ta ma - w porównaniu do innych krzewów - jedną, bardzo dużą zaletę: kwitnie od połowy czerwca (prawie nieprzerwanie) do samych mrozów. Wielokrotnie zdarzało mi się wychodzić w lodowaty, jesienny poranek do ogrodu tylko po to, by ściąć kilka różanych pędów z lśniącymi, jakby szklanymi klejnotami pąków. W dłoniach były zimne aż parzyły, by po chwili pokryć się kroplami wody, łzami za minionym latem. Zwykle w wazonie te pąki już nie przekształcały się w kwiat, ale na tle umierającej przyrody przypominały mi o cieple słonecznych dni. Dlaczego o tym piszę? Bo ta róża to „Astrid Lindgren”, imienniczka autorki niezapomnianych „Dzieci z Bullerbyn”. Właśnie po raz pierwszy w tym roku zakwitła.
„Astrid Lindgren” to jedyna róża w moim ogrodzie, która swoją nazwę wzięła od osoby pisarki. Spróbowałem jednak poszukać innych przykładów takich imienniczek i znalazłem jeszcze „Honore de Balzac” oraz „H.Ch. Andersen”. Z bohaterów literackich: „Othello”. Znacie jeszcze jakieś inne przykłady? Mam zamiar zrobić sobie taki „literacki kącik różany”.