Dodany: 14.03.2010 14:12|Autor: Krzysztof

Czytatnik: Zapiski

2 osoby polecają ten tekst.

O książce "Dramat udanego dziecka"


Dramat udanego dziecka (Miller Alice)

19.02.
W czasie czytania książki często wracało do mnie wspomnienie “Ananke”, opowiadania Lema, w którym człowiek z anankastyczną osobowością przekazuje bezbronnemu jak dziecko komputerowi swoje pokręcone wnętrze pełne chorobliwych przymusów, a robi to w dobrej wierze i nieświadomie. Komputera nie uczynił w ten sposób nieszczęśliwym, jak byłoby z człowiekiem, ale nieszczęście na ludzi sprowadził.
Lem potrafi zadziwić wiedzą i przenikliwością.
Ileż to razy słyszałem pogardliwe, albo pełne smutku i bezradności, słowa o ludzkim bydlęciu niemożliwym do poprawy! Człowiek był, jest i będzie zły; człowiek człowiekowi wilkiem; zaostrzyć więzienny rygor, wznowić karę śmierci!
Ileż razy widziałem na ulicy rozłoszczoną matkę bijącą płaczące dziecko, albo babcię pouczającą swojego wnuka o konieczności słuchania się, bo jeśli nie, to “ten pan zabierze cię i zamknie w ciemnym pokoju”. Kiedyś, gdy się mocno wkurzę, zwymyślam taką babcię; pewnie nic to nie zmieni, ale ulży mojej złości na nią. W telewizorni jakiś “polytyk” twierdzi, że ojcowski pas wyprowadził go na ludzi, a na drugim kanale kapłan w imię swego boga błogosławi wojsko jadące na wojnę. Straszne.
Wiele razy zastanawiałem się nad powodami ludzkiego okrucieństwa i tego rodzaju głupoty, a zawsze byłem bezradny. Dlaczego już młodzi ludzie, żyjący w bezpiecznych czasach, ludzie nie doświadczający traumatycznych przeżyć, potrafią być pełni przemocy, pogardy i nienawiści? (teraz wiem, że i oni mieli swoją traumę, tyle że inną i mało widoczną z zewnątrz). Kiedyś, gdy interesowałem się historią drugiej wojny światowej, zadawałem sobie pytanie o przyczyny przemiany Niemców, spokojnych przecież i praworządnych rzemieślników, w naród, w którym tak wielu było zwyrodniałych morderców. Później przeczytałem gdzieś o powszechnym w Niemczech na początku XX wieku pruskim modelu wychowywania dzieci, w którym regułą było wymuszanie na dzieciach bezwzględnego posłuszeństwa i okrutne karanie zachowań uznawanych za niewłaściwe; wtedy wydawało mi się słuszne połączyć przyczynowo jedno i drugie, ale w pełni zrozumiałem istniejący związek dopiero po lekturze tej książki, mając także w pamięci książkę “Summerhill” Neilla, który napisał o rodzeniu się przemocy i faszyzmu w dziecinnym pokoju, co i Miller potwierdza.
Lektura tych książek pozwoliła mi inaczej spojrzeć na historię ludzkości – ów bezbrzeżny ocean wojen i okrucieństwa, historię, którą skłonny byłem uważać za wynik mozolnego trudu wznoszenia się człowieka ponad własne zło; nadal mogę ją sprowadzić do historii tego trudu, ale nieco inaczej widzę przyczyny zmian. Teraz większą wagę przykładam do zmian relacji między rodzicami a ich dziećmi – wcześniej raczej do świadomego dążenia dorosłych ludzi ku dobru.
Nasz umysł jawi się tutaj jako najdelikatniejszy instrument, przy którym wszelkie, najbardziej nawet wyrafinowane, wytwory naszych rąk są prymitywne. Niesamowite jest tutaj ukrycie przed nami nas prawdziwych przez nas samych, oraz potęga oddziaływań przeżyć najwcześniejszych i nieistniejących w naszej świadomości.
Zadziwia bezbronność psychiki małego człowieka, wielka łatwość jej skrzywienia, podatność na bodźce, których dorosły często w ogóle nie zauważa, kontrast między możliwymi powodami zranienia dziecka, a wielkością i trwałością skutków odciskających swoje piętno na całym jego życiu.
Jeśli mimo wszystko ludzie i całe społeczności ludzkie funkcjonują, jeśli mimo tylu wewnętrznych kłopotów, rozdarć i sprzeczności ludzie potrafią obdarzać się wzniosłymi uczuciami, jeśli są zdolni do empatii i do przeżywania szczęścia, to można dostrzec tutaj kolejny powód zdziwienia (i nadziei też): potrafimy dążyć ku dobru mimo wszystkich naszych wewnętrznych ograniczeń.
Wstrząsająca i przygnębiająca książka, ale jednocześnie książka niosąca wielki ładunek nadziei, pozwalająca uwierzyć w ludzi i w ich naturalne dobro. Neill pisał o naszej, ludzkiej, skłonności ku dobru; zawsze, ilekroć przeczytam takie słowa w jakiejś książce, wysysam z nich całą ich głęboką treść nie tylko dla utrzymania swojej chwiejnej czasami wiary w ludzi, co z powodu właśnie nadziei na lepszą przyszłość ludzkości.
Nasze zło nie rodzi się z nami, a jest nam wpajane, więc prawdą jest twierdzenie o naszej naturalnej skłonności do dobra.
Te wnioski każą inaczej postrzegać ludzkie charaktery i inaczej oceniać ludzi w jakikolwiek sposób złych, albo chociaż nieprzyjemnych, także lepiej zrozumieć słowa Neilla piszącego o barbarzyństwie naszego wymiaru sprawiedliwości i o konieczności leczenia przestępców jako ludzi chorych. Przyzwyczajenie wespół z niezrozumieniem tego twierdzenia nie pozwala dostrzec jego głębokiej wymowy: jeżeli człowiek jest zły, to znaczy, że jest chory, więc człowiek zdrowy nie będzie człowiekiem złym! Czy można oczekiwać większego pocieszenia i większej pochwały człowieka??
Ta książka jest też swoistym katharsis (czy swoistą? Zajrzałem do wikipedii, ale i tam chyba nie bardzo wiedzą.), umożliwiającym nieco głębsze oczyszczające wniknięcie w nasze wnętrze, niewolne przecież od lęków i zahamowań, jednakże największą dla mnie jej wartością – i książki Neilla też - jest owa kusząca ogromnym urokiem wizja świata ludzi żyjących w zgodzie z samym sobą, otwartych na innych ludzi, ufnych i pogodnych, bez wewnętrznych powikłań i przymusów, bez swojego piekła rozpalonego w dzieciństwie, które niemal każdy z nas nosi w sobie, płacąc za jego istnienie depresjami, smutkami, nałogami i obawami.
Raj nie musi być rajem utraconym, ponieważ jego zaistnienie zależy od odkrycia prawdy – tej, która może nas wyzwolić od naszych grzechów.

Oto garść pytań, na które trudno mi znaleźć zadowalające odpowiedzi.:
Ile z tego, co nas tworzy, jest naprawdę nasze jako rezultat naszych świadomych decyzji i starań, a ile jest skutkiem, niechby dalekim, nie pamiętanych dziecięcych przeżyć? Pytając inaczej: ile naszych grzechów jest naprawdę naszych, a ile naszych rodziców? Stawiając pytanie jeszcze inaczej, można by zapytać się o zasięg naszej wolnej woli.
Czy nie należy zmienić zasad oceniania ludzi, uwzględniwszy przeżycia ich wczesnego dzieciństwa? Jeśli weźmie się pod uwagę wielką siłę nieuświadomionych oddziaływań na nas, to czy nie należy także zmienić nasze prawodawstwo karne, oraz zasady odbywania kary pozbawienia wolności?

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1127
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: