Ziemiomorze
Właśnie skończyłem lekturę drugiego najpoczytniejszego, po Śródziemiu, cyklu fantasy ever. Jestem zadowolony, że przeczytałem wszystkie sześć ksiąg w krótkim czasie. Dzięki świeżości lektury poszczególnych tomów wyraźny jest podział na dwie trylogie. Przyczyn tego może być kilka rozpatrywanych łącznie lub oddzielnie:
- prozaiczny skok na kasę (może wnuczka miała komunię albo ulubiony kociak wymagał zabiegu kosmetycznego); Le Guin zabrakło pomysłów, więc postanowiła odgrzać bardzo udany kotlet w postaci epopeji o Gedzie
- drastyczna zmiana światopoglądowa do tego stopnia, że Le Guin przyjrzała się swojemu największemu dziełu i stwierdziła, że to szowinistyczna lektura i że za mało jest roli kobiet w kształtowaniu świata przedstawionego
Podejrzewam, że te dwie przyczyny spowodowały powrót Le Guin do Ziemiomorza.
Pomimo dużych starań, by za pomocą nowych historii zmienić przesłanie zakończenia pierwszej trylogii (przypomnę w "Najdalszym brzegu" Ged zwyciężył Coba i ZAMKNĄŁ rozdarcie między światami, co przypłacił najwyższą ofiarą, czyli utratą umiejętności czarnoksięskich) razi sztuczność i na siłę dopisywane wątki mitologiczne (w "Innym wietrze" okazuje się że jednak NIE DO KOŃCA zamknął Ged to rozdarcie, co sugeruje, że chociaż Ged jest spoiwem wszystkich części to jednak jego historia i trud i geniusz i w ogóle wszystko naj i tak nie miało większego znaczenia, skoro mu się NIE POWIODŁO, a on sam kończy jako frajer, pastuch bez mocy).
Ponadto razi mnie, choć nie jestem pod tym względem upośledzony, a bronię jedynie pierwszej trylogii Ziemiomorza, tak jawnie eksponowany feminizm. Bo nie chodzi tu tylko o fakt, iż nagle wiodącą rolę odgrywają kobiety (Tehanu, czy Irian, które jednak nie są tylko kobietami) ale że w ogóle kobiety stały u źródeł potęgi Roke (opowiadanie "Szukacz"). W takim razie pytam gdzie były w związku z tym kobiety później, że doszło do sytuacji, gdy obecność kobiet w szkole na Roke była surowo zakazana. Z tekstu tego opowiadania jak i "Tehanu" wynika, że mężczyźni po prostu stłamsili baby i zagonili je do garów (na marginesie dodam, że poza motywem Therru "Tehanu" to jeden z najbardziej żałosnych manifestów kobiecości ever; za co Le Guin dostała Nebulę to nie wiem). Poza tym nagle okazuje się , że wielcy magowie z Roke to zbieranina nierozdziewiczonych frustratów, którzy wyżywają się w magii, stanowiącej dla nich niedoskonały substytut seksu. Biedne kobiety chcą się uczyć w magii a zasuszeni czarodzieje im tego zakazują poza oczywiście wioskowymi gusłami. Nędza pani Le Guin nędza!
Niemniej pomijając wojujący feminizm autorki nadal pozostaje nam przyjemność lektury. Pierwsze trzy tomy to klasyka klasyki absolutny geniusz, lektura obowiązkowa dla każdego nie tylko fantastów. Pozostałe też trzymają poziom głównie dzięki samemu znakomicie sportretowanemu Ziemiomorzu (zauważyłem z mapki, że jedynie Rubieże Północne oraz kilka wysp Archipelagu jak np. Namien nie pojawiły się w opowiadanych historiach), wspaniała poetycka wręcz stylizacja języka, sympatyczni, choć nieco czarnobiali bohaterowie, no i przede wszystkim KLIMAT. Klimat wręcz wyziera z kart cyklu czuć zapach opowiadanych wydarzeń. Właśnie za osiągnięcie niepowtarzalnego unikatowego klimatu Ziemiomorze jest przyrównywane do osiągnięć Tolkiena, w pełni zasłużenie. I właśnie za ten klimat kocham Ziemiomorze i będę do niego wracał (pominę przy tym "Tehanu").