Żenująca podróbka kryminałów Christie
Przystępując do formułowania tej opinii, nadal nie wiem, czy ta książka jest warta tego, aby o niej pisać.
Na okładce po raz kolejny spotkały się nazwiska Agathy Christie i Sophie Hannah. To druga odsłona przygód "zmartwychwstałego" pseudo-Poirota, czyli "Zamknięta trumna". Narratorem jest tu Edward Catchpool, śledczy ze Scotland Yardu. Akcja rozgrywa się pod koniec 1929 roku. Catchpool i Hercules Poirot zostają zaproszeni do Lilieoak, irlandzkiej posiadłości słynnej pisarki, nietuzinkowej starszej kobiety. Podczas uroczystego obiadu lady Athelinda Playford wygłasza osobliwe oświadczenie – zamierza zmienić testament, wydziedziczyć dzieci i cały swój majątek przekazać sekretarzowi, Josephowi Scotcherowi. Decyzja jest dziwaczna – nowemu spadkobiercy, człowiekowi ciężko choremu, pozostało wszak tylko kilka tygodni życia. Niebawem dochodzi do brutalnego morderstwa – Scotcher zostaje zatłuczony pałką. Wydaje się, że każdy miał sposobność, aby zabić.
Na okładce możemy przeczytać: "Barwne postaci, dowcipne dialogi, liczne fortele utrudniające odgadnięcie zagadki i wreszcie zakończenie na miarę Agathy Christie zapewnią czytelnikowi niezapomnianą lekturę"*. Bzdura bzdurę bzdurą pogania. Ani jedno z tych stwierdzeń nie jest prawdziwe. Może poza tym o niezapomnianej lekturze – ale to książka, o której trudno zapomnieć, bo jest tak zła. Zwłaszcza jeżeli zestawi się ją z najlepszymi osiągnięciami Christie.
"Barwne postaci"? Nie – zupełnie papierowe, psychologicznie miałkie, nieprawdziwe (szczyt szczytów to pan Rolfie, człowiek, który myśli tylko o jedzeniu i jest parodią sam w sobie. Nie da się kogoś takiego traktować poważnie, a nie mamy do czynienia z komedią, tylko z kryminałem). Co ważniejsze, niepasujące do swoich czasów. Niestety, dotyczy to również samego Poirota, czy raczej pseudo-Poirota Hannah. Jest irytujący, popełnia błędy, wygłasza żenujące żarty. "Dowcipne dialogi"? To chyba miał być dowcip. Agatha Christie celowała w dialogach. Tutaj są po prostu marne, męczące, a kolejne kwestie równie żenujące jak bohaterowie, którzy je wygłaszają. Język prostacki, wulgarny, niemający nic wspólnego z pierwowzorem. I tak mówi tu każdy – od pokojówki po właścicielkę posiadłości. Sama narracja zaś jest mdła.
Fabuła została "napompowana", zagadka mało nas obchodzi, rozwiązanie pogrąża tę powieść. Oczywiście, na końcu Poirot zbiera wszystkich i wygłasza wykład. Późniejsza pogawędka ze sprawcą to już jakaś parodia, bliższa raczej najgorszym współczesnym thrillerom niż pełnym klasy kryminałom Christie. Rozwiązanie okazuje się tak dziwaczne, a intryga tak przekombinowana i wydumana, że szkoda słów. Czytając, myślałem o Królowej Kryminału, u której wystarczyło zmienić jedno mylne założenie, aby wszystkie elementy zaczęły do siebie pasować jak puzzle. Tutaj tego nie ma. Wszystko zagmatwane na siłę.
Gdybym miał użyć jednego słowa na określenie tej powieści, napisałbym "ordynarna". Taka jest "Zamknięta trumna" w każdym calu. To żenująca parodia Agathy Christie. I smutno się robi na myśl, że jej nazwisko widnieje na okładce tej książki, niemającej wiele wspólnego z jej pisarską klasą. Sophie Hannah być może rzeczywiście jest wielką fanką Christie – ale napisanie tego powieścidła (podobnie jak wcześniejszych "Inicjałów zbrodni") stanowi przejaw braku szacunku dla tej wielkiej pisarki i jej spuścizny.
Nie polecam. To gniot. Sophie Hannah (skądinąd autorka całkiem niezłych thrillerów psychologicznych) powinna się zająć pisaniem własnych książek, a nie tworzeniem żenujących podróbek cudzej twórczości.
---
* Sophie Hannah, "Zamknięta trumna", przeł Urszula Gardner, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2016; tekst z okładki.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.