Dodany: 23.02.2017 09:28|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

W miłości i matematyce trzeba uważać na zmienne



Recenzentka: Iwona Banach


Moje odczucia wobec tej książki są bardzo niejednoznaczne, ale tę ambiwalencję powoduje nie powieść jako tekst literacki, a zawarta w niej teza. Zacznijmy jednak od początku.

Lubimy ozłacać wielkich, uznajemy za autorytet możnych, zaś blask czyjegoś geniuszu często oślepia nas tak, że nie widzimy człowieka, lecz posąg bez skazy i zmazy, i za nic nie damy sobie powiedzieć, iż ten oto quasi-bóg ma przywary, ba, co tam przywary, on nie ma nawet ludzkich cech ani przypadłości. On nie je, a konsumuje, i z pewnością nie wydala. On stąpa, nie chodzi, no i ogólne jest „the best”.

Wielkości Einsteina ani jego geniuszu przecenić nie można, niewiele natomiast wiemy o jego życiu prywatnym. Dlaczego? Bo właściwie dotychczas niespecjalnie kogokolwiek interesowało. Istniały tematy tabu i zwykła przyzwoitość, dopiero nasz wiek, który można by nazwać „pudelkowym”, to zmienił. Czy to dobrze? Źle? Po prostu inaczej.

Mileva Marić istniała, żyła obok Einsteina, była też świetną matematyczką. Paradoksalnie, dzięki kalectwu miała szansę się uczyć, a że była bardzo zdolna, osiągnęła wiele. O wiele więcej niż inne kobiety tamtych czasów, czasów obecnych zresztą, mimo wszystko, też. A potem zakochała się, wyszła za mąż i utknęła pomiędzy kuchenką a zlewem. Kogo to dziwi? Mnie wcale, takie rzeczy zdarzają się do dzisiaj, ale dlaczego? Na litość, dlaczego ona? Taka zdolna? Taka obiecująca? Taka wręcz genialna?

Książka daje odpowiedź na to pytanie. Prawdziwą? Jedyną? Wiarygodną? Wiarygodną, ale tylko jedną z możliwych. Czy więc było właśnie tak, jak mówi autorka? Opowieść oparta na dokumentach, listach, faktach daje nam pewien obraz związku tych dwojga, wiele jednak jest niedomówień i niedopowiedzeń, rzeczy, o których mówiło się mało albo wcale. W tamtych czasach status i rola żony, dość skostniałe, raczej nie dawały się połączyć z życiem zawodowym. Inna sprawa, że samo „pojęcie” żony wiele tej żonie ujmowało. Miała być oszczędna, posłuszna i gospodarna, w żadnym razie nie powinna była być inteligentna. Nie musiała też odznaczać się dowcipem ani urodą, te cechy zarezerwowane zostały dla kochanek.

Ta powieść to studium utraty, odrzucenia i walki, opowieść o tym, jak kalectwo (powszechne w tamtych czasach okołoporodowe uszkodzenie biodra) skazało młodą dziewczynę na odrzucenie (nie nadawała się na żonę), zarazem dając jej szanse na naukę – w innym przypadku jej umysł i inteligencja nikogo by nie przekonały do pozwolenia jej na takie fanaberie. Mileva osiągnęła bardzo dużo, kiedy trafiła z serbskiej wioski na cenioną szwajcarską uczelnię. Została również żoną. Pewnie to też było jej marzeniem. Jest prawdopodobne, że właśnie małżeństwo – w połączeniu z charakterem Alberta Einsteina (i jego bardzo władczej matki) – sprawiło, iż zaprzepaściła całą swoją edukację i ciężką pracę.

W książce aż kłębi się od pytań, na które nie znamy i być może nie poznamy odpowiedzi. Co się stało z Liserl – nieślubną córką Alberta i Milevy? Czy rzeczywiście Einstein usuwał nazwisko żony z publikacji naukowych, mimo że była ich współautorką? Czy istotnie to Mileva sformułowała teorię względności? Czy on był podły i nieczuły – jak twierdziła ona, czy ona była zazdrośnicą i „zrzędliwą zrzędą” – jak twierdził on? Kto zawinił?

Jak napisałam na początku, po przeczytaniu tej powieści mam mieszane uczucia. Jest wciągająca, mądrze i pięknie napisana, ciekawa, może dlatego myśli mi się kłębią w głowie i raz po raz do niej wracam. Z jednej strony jest świetnie napisana i wiarygodna, oparta na wielu źródłach, z drugiej – zahacza o uczucia, o których wiemy niewiele, tyle co z listów Milevy do Heleny, a żadna z nich nie była wylewna. Co więc naprawdę wiadomo nam o stosunkach panujących pomiędzy małżonkami? Niewiele albo nic. W związku czy małżeństwie tak zwana „wina” leży przecież zwykle pośrodku, może dlatego odrobinę rozczarował mnie ten rodzaj narracji, w którym jedną stronę obwinia się o wszystko, „od gradobicia po koklusz”.

Inna sprawa, że książka jest świetna! Nie tylko przybliża opisywane czasy, trendy społeczne, pokazuje środowisko naukowców, opowiada o ciekawych odkryciach, ale też pobudza do myślenia i poszukiwań, a to jest nie do przecenienia.





Autor: Marie Benedict
Tytuł : Pani Einstein
Tłumacz: Natalia Mędrak-Ruda
Wydawnictwo: Znak, 2017
Liczba stron: 366

Ocena recenzenta: 5/6


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1433
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: