Bardzo krótko: powieść szkatułkowa o odkryciach matematycznych dla dzieci, które dopiero się uczą tabliczki mnożenia. Podawane przykłady sprawiają, że kamyki, kreda i sznurek mogą się stać jeszcze bardziej fascynujące.

Głównym bohaterem jest opisywany przez swoją siostrę Filip, któremu dziadek i inni członkowie rodziny opowiadają, komu oraz jak udało się zapisać na zawsze w dziejach ludzkości, często pokazując to na rysunkach i tabelkach. I na wykresach – wykresy są coraz ważniejsze :). Zaczyna się od podstaw, czyli cyfr i sposobu zapisywania dużych liczb (przydają się ręce i owce), ale też dość szybko okazuje się, że "jeśli umiesz policzyć do dwóch, możesz policzyć wszystko" (jak powiedział któryś z bohaterów Pratchetta). To większości rodziców nie przeraża, ale dalej są ciąg Fibonacciego, koncepcja zera i nieskończoności, podstawy geometrii, a nawet logarytmy, parabole, hiperbole i fraktale. Jest też oczywiście liczba pi oraz fasola. Fasola okazuje się bardzo praktyczna, pozwala na przybliżenia. Wielu dorosłych, źle wspominających swoje pierwsze kontakty z tabliczką mnożenia, może być przerażonych, a jeśli młody czytelnik zacznie testować kalkulator (w trybie naukowym) w dowolnym urządzeniu elektronicznym i zapyta, jak podzielić przez nieskończoność, może się zrobić bardzo nerwowo.

Dobrze jednak poznać bliżej to, czego się boimy. Książka, dzięki lekkiemu i dopasowanemu do wieku odbiorcy przekazowi bardzo ciekawa, pomaga dzieciom oswoić się z pojęciami, wydawałoby się, abstrakcyjnymi i jeszcze im niepotrzebnymi (np. algorytm) – dzięki czemu potem dużo łatwiej im poradzić sobie z abstrakcyjnymi pojęciami z geometrii. To akurat nie zawsze jest dobrze przekazywane w szkole, a jak ułatwia czytanie map!

Poza różnymi mniej lub bardziej obcymi słowami są też takie jak pizza, kakao i batoniki. Czasem również przypomnienia o myciu rąk. W sumie bardzo praktyczna książka dla małych i większych.