Jak długo słoń sika? Odpowie fizyka!
Recenzuje: Dorota Tukaj
Niezmiernie dobrze się stało, że po długim okresie posuchy następuje renesans literatury przyrodniczej – i zbeletryzowanej (choć tej w trochę mniejszym stopniu), i czysto popularnonaukowej. Czy ktoś kocha naturę en bloc, od eugleny zielonej po płetwala błękitnego, czy jest miłośnikiem lasów, ogrodów, mórz lub innych ekosystemów wraz z całą ich fauną i florą, czy też pasjonuje go wyłącznie fizjologia drzew albo życie niedźwiedzi – ma spore szanse napotkać na półkach księgarskich coś specjalnie dla siebie. „Kudłata nauka” odpowiada na zapotrzebowanie czytelników o nieco obszerniejszych, wykraczających poza obręb nauk biologicznych, zainteresowaniach – łączy bowiem zoologię z… fizyką. Jeśli się dobrze zastanowić, nie ma w tym nic dziwnego ani nielogicznego, bo przecież domeną fizyki jest badanie praw rządzących materią i energią, a wszystko, co żyje – zatem i zwierzę – składa się z materii i korzysta z energii. Czytelnika, który się wzdrygnie na dźwięk tych pojęć, przypominając sobie niemiłe chwile z lat szkolnych, kiedy to żądano od niego wypisywania na tablicy i objaśniania rozmaitych zawiłych wzorów, trzeba w tym miejscu uspokoić. Zapewne można każdą składową ruchu kota pijącego mleko opisać jakimś wysoce skomplikowanym równaniem, ale nie o to tu chodzi.
Autorzy używają co prawda pewnych trudnych pojęć, jak egzotermiczność, prądy konwekcyjne, triangulacja, izokliny i izodyny, a nawet od czasu do czasu odwołują się do „elektronów poruszających się po przypadkowych orbitach”[1], czynią to jednak w sposób tak przystępny i sympatyczny, że trudno mieć im za złe tę chwilową utratę potoczności języka. Jeśli ją zaakceptujemy, zyskujemy w zamian odpowiedzi na dziesiątki pytań, które mogły nas nurtować od dzieciństwa (Czy szybciej otrząsa się z wody zmokła mysz, pies czy niedźwiedź? Czy oddawanie moczu zajmuje więcej czasu kotu czy słoniowi? W jaki sposób komary „radzą sobie z ciosami szybko poruszających się kropli deszczu”[2]? „Jak to się dzieje, że te jaszczurki [gekony] rzucają wyzwanie grawitacji i biegają po suficie w stylu Spidermana”[3]? Jak duże pływaki musiałby człowiek założyć na nogi, by móc posuwać się po powierzchni wody jak nartnik? Jakim cudem węże „mogą cokolwiek usłyszeć, skoro nie mają uszu”[4]? Skąd żółwie morskie wiedzą, jaką plażę mają wybrać dla złożenia tam jaj?) i dziesiątki informacji o zjawiskach, których istnienia mogliśmy nawet nie podejrzewać (Dlaczego niektóre samce węży pończoszników udają samice? Co spowodowało nalot gryzących chrząszczy na pewien kalifornijski stadion? Czemu jeden z gatunków nietoperzy „żywi się niemal wyłącznie ćmami, które mają uszy”[5]? Jakie odgłosy wydają langusty? Które zwierzę ma gałki oczne średnicy „około 5 centymetrów większej niż piłka futbolowa”[6] i czy czerpie z tego jakąś korzyść?).
Para brytyjskich naukowców opowiada te fizyczno-zoologiczne historie ze swadą i z humorem (bezkonkurencyjna jest nazwa „wiadomości” pozostającej na kwiecie po odwiedzeniu go przez pszczołę: „bee-mail”[7]!), starając się używać w miarę przystępnego języka, gdy tylko nie jest konieczne posłużenie się wspomnianymi wcześniej naukowymi terminami i korzystając do woli z banku popkulturowych skojarzeń: mówiąc o pszczołach i trzmielach, wspominają charyzmatycznego dyrektora Hogwartu, którego nazwisko to „staroświeckie słowo języka angielskiego, oznaczające pszczoły i inne hałaśliwe owady”[8], zasady termodynamiki traktują „jako kolejne filmy gwiezdnej sagi”[9], jeden z podrozdziałów nosi tytuł „Niech pole będzie z tobą”[10], inne – „Niebezpieczne związki”[11], „Rozpal mój ogień”[12] (oryg. „Light My Fire”), „Śpiewając w deszczu”[13] („Singing in the Rain”), „Ale ty masz wielkie oczy, babciu”[14]; a to wcale nie wszystko.
Na osobną wzmiankę zasługuje o wiele lepsza i kunsztowniejsza niż w wydaniu brytyjskim okładkowa ilustracja. Co prawda rozstrzygnięcie, jakie zwierzę zostało na niej w symboliczny sposób sportretowane, nastręcza nieco trudności – ja sądziłam, że niedźwiedź (czy „widzi misie” miłośnika niedźwiedzi może być obiektywne?), ale usłyszawszy od dwóch innych osób, że ich zdaniem wilk lub lew, nie jestem już taka pewna – nie mam natomiast wątpliwości, że ten wizerunek stanowi kapitalną syntezę graficzną zawartości książki.
Blisko czterystu stron popularnonaukowych gawęd nie da się przeczytać jednym tchem, ale też wcale nie trzeba – można sobie tę przyjemność rozłożyć na raty. Dłużej potrwa. I jest szansa, że – inaczej niż z podręczników szkolnych – co nieco z nich zapamiętamy.
---
[1] Matin Durani, Liz Kalaugher, „Kudłata nauka. Mądrość w świecie zwierząt”, przeł. Jarosław Mikos, wyd. Znak, 2017, s. 125.
[2] Tamże, s. 98.
[3] Tamże, s. 123.
[4] Tamże, s. 216.
[5] Tamże, s. 207.
[6] Tamże, s. 357.
[7] Tamże, s. 270.
[8] Tamże, s. 169.
[9] Tamże, s. 25.
[10] Tamże, s. 257.
[11] Tamże, s. 45.
[12] Tamże, s. 71.
[13] Tamże, s. 102.
[14] Tamże, s. 356.
Autor: Matin Durani, Liz Kalaugher
Tytuł: Kudłata nauka. Mądrość w świecie zwierząt
Tłumacz: Jarosław Mikos
Wydawca: Znak, 2017
Ocena: 5,5/6
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.