Szanowni Państwo - miałem upojną przyjemność obcować z bez mała książkowym absolutem w postaci powieści
Gubernator (
Warren Robert Penn)
. To była prawdziwa literacka UCZTA w eleganckiej restauracji:
- splot wątków niczym misternie ułożone sztućce,
- historia opowiedziana w "Gubernatorze" jak piękna, zdobiona i przebogata zastawa, zaś
- potrawy - cieszące tak oko, jak i najdelikatniejsze i wyrafinowane podniebienia czytelnicze - to język, jakim książka jest pisana, a na przystawkę galeria (galareta?) postaci z krwi i kości.
Oto kilka fragmentów:
"Powinienem się był domyślić, że ktoś taki jak ona - ktoś, kto niewątpliwie ma głęboką wewnętrzną pewność siebie, wynikającą z tego, że jest z jednej bryły, nie ze strzępków i ułomków, i starych kółek zębatych, utrzymywanych w kupie zardzewiałym kolczastym drutem, śliną i kawałkami sznurka jak większość nas - powinienem był się domyślić, że ktoś taki nie da się zmusić przez zaskoczenie do odpowiedzi na pytanie, na które nie chce odpowiedzieć." [257]
(po drobiazgowym i naturalistycznym opisie lobektomii czołowej u schizofrenika katatonicznego)
"A potem wyrzucono te małe wycięte kawałeczki mózgu, ażeby sobie spokojnie snuły swe małe myśli gdzieś pośród odpadków, to zaś, co zostało wewnątrz rozszczepionej czaszki chudego jegomościa, zapieczętowano na powrót, pozwalając, by sobie wymyśliło zupełnie nową osobowość." [393]
"(...) ujrzałem go, władczo i wieprzowato wypełniającego sobą ubranie, i tę dużą skórzaną kanapę w bibliotece pałacu, na której siadywał Szef. Kiedy podchodził, by mnie przywitać, buty mu skrzypiały, ale ciało poruszało się z rozdętą lekkością zwłok topielca nareszcie uwolnionych z mulistego dna rzeki i wznoszących się majestatycznie i chwiejnie ku powierzchni." [507]
i prawdziwy majstersztyk cynicznego stylu autora:
"Tom Stark, student drugiego roku, został przyjęty na ćwierćbeka [popis tłumacza - chodzi o quarterbacka] do legendarnej Jednostki Południa i uczcił to, wbijając kosztowny, żółty wóz sportowy w kanał przepustowy przy jednej z rozlicznych nowych autostrad noszących imię jego ojca. Szczęściem wrak został znaleziony przez patrol policji drogowej, a nie przez jakiegoś gadatliwego obywatela, toteż na wpół opróżniona butelka, będąca dowodem rzeczowym, została zapewne ciśnięta w ciemność i spadła do czarnych wód bagniska. Obok nieprzytomnego Drugoroczniackiego Pioruna leżała inna postać, przytomna, ale ciężko poszwankowana, albowiem Tom miał w swojej dużej, żółtej, kosztownej maszynie sportowej nieco mniej kosztowną, żółtowłosą, sportową maszynkę, noszącą, jak się okazało, nazwisko Caresse Jones. Owa Caresse wylądowała więc w sali operacyjnej szpitala, a nie w bagnisku. Była na tyle uprzejma, że nie umarła, jakkolwiek w przyszłości nie miała się już zbytnio nadawać na ozdobę sportowego wozu. Natomiast jej ojciec okazał się mniej uprzejmy. Tupał i przysięgał, że się dobierze do czyjejś skóry, grzmiał coś o wyrokach, więzieniach, podaniu do prasy i sprawie sądowej. Jego zapały zostały jednakże wprędce ostudzone. Nie obeszło się to bez wyłożenia ładnej gotówki. Ale w końcu całą transakcję przeprowadzono bez hałasu. Pan Jones trudnił się transportem ciężarowym i ktoś mu zwrócił uwagę, że ciężarówki jeżdżą po szosach stanowych i że transportowcy mają wiele do czynienia z pewnymi stanowymi wydziałami." [284]
"Gubernatora" określa się jako odsłaniającego brudne mechanizmy i kulisy walki o władzę oraz prowadzenia polityki - i niewątpliwie jest tu tego wiele. Ale nie oczekujmy jakichś szczegółów poglądów czy programów, albo nudnych gadek politykierów! Co prawda tytułowy bohater jest wzorowany na lewicowym populiście (także
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu), ale Warren przedstawia raczej takie celne komentarze, niż wdaje się w dywagacje "która strona ma rację z lewa czy prawa":
"Prawo jest jak pojedyncza kołdra na podwójnym łóżku, a pod nią trzy osoby w zimną noc. Nie starcza tej kołdry do przykrycia sprawy, żeby nie wiem jak naciągać i przyciągać, i zawsze ktoś będzie narażony na zapalenie płuc. (...) Prawo jest zawsze za krótkie i za ciasne dla rosnącej ludzkości. Jedyne wyjście to najpierw coś zrobić, a potem dopasować do tego prawo, ale i tak, zanim się je spisze, zrobisz coś zupełnie innego. Myślisz, że bodaj połowa tego, co zrobiłem, była jasno, wyraźnie i prosto przewidziana w konstytucji tego stanu? (...) Wielu rzeczy nie było w konstytucji, ale teraz są, jak Boga kocham. A jak się tam dostały? Po prostu dlatego, że ktoś je zrobił." [173]
Wiele miejsca zajmuje także historia narratora, Jacka Burdena, asystenta gubernatora Willa Starka, którego losy sprawiają, że powieść z pewnej strony można wręcz nazwać Bildungsroman. Z perspektywy czasu może on już otwarcie powiedzieć tę cenną prawdę:
"Jeżeli ktoś jest idealistą, wtedy wszystko, co robi czy co się dzieje dokoła, nie ma znaczenia, bo i tak nie jest rzeczywiste." [47]
Podsumowując: jakkolwiek "Gubernatora" przyrównuje się do powiązanych z tą samą historią/osobą powieści, takich jak np.
Babbitt (
Lewis Sinclair)
czy nieprzetłumaczona "It Can't Happen Here" tego samego autora i paru innych (głównie nieprzetłumaczonych), to swoim rozmachem, obfitością tematów oraz ogólnym mocnym przedstawieniem zagadnień natury ludzkiej wykracza moim zdaniem poza styl i wąski temat powyższych. Jeśli idzie o mechanizmy polityczne, to przywodzi mi na myśl
Dagome Iudex (choć Warren pisze mniej drapieżnie). I ogólnie zdaje mi się, że miałem już do czynienia z lekturami, których autorzy byli pod urokiem "Gubernatora".
Ja jestem również!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.