Dodany: 25.07.2018 07:05|Autor: misiak297

Czy brat zabił brata?


Rok 1900. W majątku ziemskim Stępowo, którego właścicielem jest Adam Poniński, dochodzi do dramatycznych wydarzeń. Najpierw po porodzie umiera synowa starszego pana (dziecko dzieli jej los), a następnie jego ukochany syn (również noszący imię Adam), dziedzic majątku, zostaje zastrzelony. Mało tego – głównym podejrzanym jest młodszy brat denata, Edward. Zostaje on osadzony w więzieniu, ale uparcie odmawia składania wyjaśnień. Nie robi nic, aby się oczyścić z zarzutów. Jak się okazuje, nieboszczyk był utracjuszem, morfinistą, oszustem. Jedynie ojciec pozostaje ślepy na jego wady i występki. Po śmierci Adama poukładany świat rodzinny wali się w gruzy. Tak przedstawia się początek „Abla i Kaina” Katarzyny Kwiatkowskiej.

Jan Morawski – detektyw-amator – na prośbę przyjaciela podejmuje się śledztwa. Razem z wiernym kamerdynerem Mateuszem przybywa do Stępowa. Poznaje Adama Ponińskiego (którego na cześć wybitnego antycznego męża nazywa Mariuszem), jego osieroconą wnuczkę – uroczą Natalię, zarządzającą domem kompetentną panią Barbarę, przyjaciela-rezydenta – Tercjusza oraz służbę. Czy jest tu cokolwiek do ukrycia? Czy – tak jak w znanym powszechnie pierwowzorze – Kain zabił Abla (jak mówi jedna z bohaterek: „historie biblijne powtarzają się wciąż na nowo”[1])? Tylko kto tu był Kainem, a kto Ablem? Sam Jan Morawski ma moralny problem ze śledztwem:

„– Czym się pan tak martwi? – patrzyła na niego z taką troską, że postanowił się zwierzyć.
– Czym? Tym, że im więcej dowiaduję się o młodym Adamie, tym mniejszą mam ochotę na wykrycie jego mordercy. I martwię się, co zrobię, jeśli odkryję, że to jednak Edward go zabił. I jeszcze tym, że choć powinienem, nie będę miał o to do niego pretensji”[2].

A jednak sprawa okazuje się nie tak oczywista. Jan stopniowo odkrywa kolejne zdumiewające sekrety mieszkańców Stępowa. Co więcej, wygląda na to, że jeszcze czyjeś życie jest zagrożone.

„Abel i Kain” to bardzo przyzwoity kryminał retro. Brakuje mu może choćby odrobiny stylizacji (język miejscami jest aż nazbyt współczesny), ale za to imponuje ogromna wiedza Katarzyny Kwiatkowskiej. Mnóstwo tu szczegółów z życia w pałacu u progu XX wieku – od strojów, przez potrawy (bohaterowie większość czasu zdają się spędzać przy posiłkach), aż po zwyczaje i zachowania. Postaci – Mateusz, pani Barbara, Eufemia Bocheńska, Seweryn – są niezwykle barwne, opisane z dużym wdziękiem. Całość czyta się dobrze. Co ważne, warstwa retro nie konkuruje z kryminalną. Intryga jest bardzo zagmatwana, pojawiają się wciąż nowe koncepcje, mylne lub obiecujące tropy. Rozwiązanie zagadki może być zaskakujące – sam odgadłem, kto stoi za dramatycznymi zdarzeniami w Stępowie, ale nie zabrało mi to lekturowej satysfakcji.

Jedyne, co mi przeszkadzało, to sztuczne zamienniki (inaczej zwane zastępczymi podmiotami). Nie rozumiem, dlaczego tylu polskich twórców literatury popularnej trzyma się tej irytującej maniery. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że to pokłosie szkolnej tresury, wymagania, by w wypracowaniach używać synonimów. Jednak to, co – jeśli wierzyć polonistom, choć akurat w tym przypadku nie miałbym do nich zaufania – prezentuje się dobrze w charakterystykach czy rozprawkach, wygląda fatalnie w „prawdziwej” literaturze. Zamienniki budują dystans do dobrze znanych czytelnikowi postaci, wprowadzają chaos, często okazują się po prostu niepotrzebne. Najeżony nimi tekst robi się szkolny i nieznośnie pretensjonalny. Tak jest, niestety, również w przypadku „Abla i Kaina”, gdzie oprócz zamiennego używania imion i nazwisk pojawiają się takie określenia postaci, jak „zapytany”, „zagadnięty”, „zagadnięta”, „uwięziony”, „więzień”, „gość” (również w wersjach „subtelny gość” czy „młody gość”), „kamerdyner”, „rezydent”, „senior”, „smakosz”, „marszałek”, „gad”, „śpiący”, „archiwariusz”, „mała kobietka”, „trzpiotka”, „wiekowy kochanek”, „mały uparciuch”, „poważny gospodarz” – a to jeszcze nie wszystkie, bo na 400 stronach zmieściło się ich bardzo dużo. Szczególnie złe wrażenie robią w odniesieniu do Adama Ponińskiego, który często staje się Mariuszem, co wygląda śmiesznie („– I dlatego do pana przyszłam panie Adamie (…) – zwróciła się do Mariusza”[3]).

Mimo tych usterek „Abel i Kain” to bardzo ciekawy kryminał, któremu warto poświęcić czas. Zresztą – biorąc pod uwagę kolejne sukcesy Katarzyny Kwiatkowskiej – można przypuszczać, że Jan Morawski zdobył sobie wierne grono fanów. Niebezzasadnie.


---
[1] Katarzyna Kwiatkowska, „Abel i Kain”, wyd. Novae Res, 2013, s. 75.
[2] Tamże, s. 149.
[3] Tamże, s. 74.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 829
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: