Za mną kolejna powieść należąca do klasyki literatury światowej. Tym razem udało mi się przeczytać „Nędzników” Wiktora Hugo (
Nędznicy (
Hugo Victor (Hugo Wiktor))
)
Bez wątpienia jest to wielkie dzieło. I nie chodzi mi tu bynajmniej o jego objętość, choć ta jest imponująca - 4 tomy po ponad 400 stron każdy.
Po pierwsze, niesamowite, ilu informacji o XIX-wiecznym Paryżu i jego mieszkańcach można dowiedzieć się z lektury tej książki. Wiktor Hugo musiał zapewne chwytać się wielu sposobów, by je zdobyć. Ciekawe, jak udało mu się poznać szczegóły działalności policji, język złodziei czy schemat i szczegóły kanałów paryskich. Nie mówiąc już o sekretach życia zakonnic z zakonu zamkniętego.
Te informacje o życiu paryżan sprzed dwóch wieków są często bardzo interesujące, choć Hugo miał zwyczaj umieszczać je w środku akcji (np. ścigani bohaterowie, w tym jeden bardzo ciężko ranny, uciekają kanałami, nie wiadomo co się z nimi stanie, a tu nagle 40 stron historii kanałów paryskich…).
Po drugie, bohaterowie. Ich ilość, różnorodność, niepowtarzalność. Od dziecka ulicy, przez rzezimieszków, aż do biskupa. Postaci jest naprawdę wiele, lecz bez trudu się je odróżnia i pamięta ich cechy.
Po trzecie, sama fabuła. Pozornie nieistotne zdarzenia okazują się w końcu niezwykle ważne. Losy bohaterów przeplatają się i krzyżują, a wszystko tworzy logiczną całość.
Z powyższych powodów, „Nędznicy” są dziełem wielkim i mam nadzieję, że kolejne pokolenia również nie zapomną o tej powieści. I piszę to mimo faktu, że niejednokrotnie w czasie lektury tej powieści miałam chwile kryzysu i zwątpienia. Nie taję, że czasami czułam się znużona (np. kilkudziesięciostronicowym opisem bitwy pod Waterloo). Niektórzy bohaterowie irytowali mnie (a to ktoś zbyt idealny, że aż nierzeczywisty, a to ktoś całkowicie nieświadomy życia itd.). Jednak całość wywarła na mnie ogromne wrażenie.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.