Dodany: 13.10.2018 15:12|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Karzeł Mendla
Mawer Simon

2 osoby polecają ten tekst.

Trochę inny kod, a jaka różnica!


Mawerowi najwyraźniej o wiele lepiej wychodzi opisywanie realiów określonych środowisk, niż konstruowanie wartkiej i dramatycznej akcji, wskutek czego „Kobieta, która spadła z nieba” wyszła mu wyraźnie słabiej niż „Przestrzeń za szkłem”, a także niż wcześniejszy o kilkanaście lat „Karzeł Mendla”, w którym brytyjski pisarz zademonstrował doskonałą znajomość zagadnień związanych z genetyką.

Bohater tej ostatniej powieści, doktor nauk przyrodniczych Benedict Lambert, szczyci się pokrewieństwem ze słynnym prekursorem badań genetycznych, Gregorem Mendlem; był on co prawda jedynie wujem pradziadka Bena, ale i to wystarczy, by usprawiedliwić zainteresowanie młodego naukowca kwestiami dziedziczności. Jednak prawdziwym powodem, dla którego Benedict zgłębia tajniki genetyki molekularnej, jest próba znalezienia „winowajcy”, odpowiadającego za to, że on sam, jako jeden jedyny w rodzinie, ma wzrost ośmioletniego dziecka, krótkie, zdeformowane kończyny, dużą głowę z wydatnym czołem i zapadniętą nasadą nosa – jednym słowem, cierpi na achondroplazję. I choć poza tym jest jak każdy inny mężczyzna w jego wieku, większość ludzi traktuje go niemal tak samo, jak przez całe stulecia traktowano ludzi dotkniętych tą przypadłością – jak wybryk natury, jak kogoś, kto nadaje się jedynie na błazna, najlepiej więc, by znalazł sobie partnerkę podobnie poszkodowaną przez los, spłodził z nią tak samo karłowate dzieci i razem z rodziną zatrudnił się w cyrku… A jemu podobają się kobiety normalnego wzrostu, z których jednak żadna nie okazuje mu zainteresowania w tym sensie, w jakim by pragnął. A kiedy w końcu się tego doczeka, los znów z niego zadrwi…

Równolegle z relacjonowaniem przeżyć Benedicta, pisarz cofa się w czasie o półtora wieku, śledząc poczynania potomka ubogiej rodziny, któremu jedynie stan duchowny mógł zapewnić dostęp do tak upragnionej przezeń wiedzy. To, co nas w licealnych podręcznikach biologii najczęściej nudziło – to całe rozpisywanie krzyżówek genetycznych groszku o kwiatach białych i różowych, wąsach długich i krótkich, ziarenkach gładkich i pomarszczonych – nagle przybiera realną postać: jak na filmie widzimy krępego zakonnika w okularach w drucianej oprawie, pochylającego się nad kwitnącymi grządkami, na jednych kwiatach zawiązującego szczelne woreczki, do innych sięgającego miniaturowym pędzelkiem z włosia, by pyłek przenieść tam, gdzie winien zostać dostarczony, i tłumaczącego swoje zawiłe poczynania innym braciom oraz zainteresowanej ogrodnictwem (a jeszcze bardziej – umysłem tego dziwnego człowieka) małżonce miejscowego kupca…

Tworzy się z tego zgrabnie opowiedziana historia, której jedynym mankamentem jest zbyt duży nacisk na ukazywanie seksualności Benedicta; oczywiście, bez przyjemności, jaką daje seks, ziemska fauna pozostałaby zapewne na poziomie zwierząt niższych, niemniej jednak świadomość jego niezbędności nie musi się przekładać na detaliczne opisy czynności erotycznych w wersji zarówno klasycznej, jak i jednoosobowej – za to mały minus dla autora.

Plusów więcej: za przypomnienie – z czego nawet w tak nowoczesnym społeczeństwie, jakie zaludnia XXI-wieczną Europę, nie wszyscy sobie zdają sprawę – że niepełnosprawność fizyczna nie musi iść w parze z aseksualnością, i że ostatnie, czego pragną ludzie dotknięci zniekształcającymi wadami genetycznymi, to ciekawskie spojrzenia i głupawe pytania; za dostatecznie klarowne wyłożenie podstaw genetyki klasycznej i molekularnej; wreszcie za harmonijne połączenie fabularne historii i nowoczesności.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 459
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: