Dodany: 06.03.2019 12:13|Autor: KazikLec

O tweetach, które nie lubią kapitalizmu


Tesa jest otyła i uwierzcie mi, nikt wam tutaj nie da zapomnieć o tym, chociażby na pół strony. Nienawidzi wychodzić do ludzi, wydaje się więc, że jest kapitalnym kandydatem do psychopatycznej gry korzystającej głównie z paczkomatu i powiadomień na Twitterze. Do zabawy w detektywów dołącza Igor, mąż Tesy, marzący o programistycznej/pisarskiej karierze i Strach, były wykładowca/obiekt westchnień.

Mróz powinien sobie zamówić taką chytrą klawiaturę, która będzie się blokować po wyczuciu, że znowu próbuje napisać pół powieści w dwie godziny. Pomysł na plot twist bardzo mi się w teorii podoba, wykonanie – euuuuuughmmmm. Przede wszystkim postacie ględzą po wikipediowsku, nie rozmawiają, tylko popisują się wiedzą. Narrator nie szczędzi nam też zbędnych wtrąceń: a to jaki Tesa miała telefon na studiach, a jak to Obama wykorzystał Twittera do polityki, a cóż to jest audiobook, a co tam na Netflixie, pochylmy się nad tym, jakie lody są najlepsze i dlaczego Grycan biała czekolada... Potwornie to obciąża powieść, wielopiętrowe przemyślenia Tesy w środku dialogu też swoje ważą.

Bohaterowie mocno tacy se, głównie dlatego, że zaczynają się autorowi rozłazić. Przede wszystkim Tesa, która od początku kreowana jest na antyspołeczną osobę, co to robi wszystko, by uniknąć kontaktów międzyludzkich, barykaduje się w domu albo w samochodzie, a jak ma iść zrobić zakupy do spożywczaka, to przez dwa dni nie może normalnie funkcjonować ze strachu na myśl o rozmowie z ekspedientką – znienacka nie ma żadnych problemów, by sypiać u niewidzianego od lat człowieka, robić przesłuchania obcym ludziom i przejmować w ich trakcie inicjatywę. Serdecznie współczuję czytelnikom przy kości, którzy czekali na główną bohaterkę, z którą mogliby się utożsamiać. Nie ma ucieczki, nie ma oddechu, jak ktoś jest otyły i w centrum narracji, to nie można dać sobie spokoju z informacjami na pół strony, jakie to Niagary potu się leją, jakie ludzie mają wymyślne "żarty" na temat tuszy, jak to jedynym sposobem na stres jest opędzlowanie lodówki, jakie wielgachne, mokre plamy pojawiają się na koszulce. Dajcie choć raz spokój. (Już nie wspominając, jak absurdalne są te fragmenty po poznaniu zakończenia.)

Kolejna książka, kolejny raz autor udowadnia, jak dziwne ma pojęcie o działaniu świata jako-takiego. Pomińmy naciągane elementy śledztwa, zdecydowanie gorzej wypada reakcja mediów i społeczeństwa na poczynania masterminda. Mam wrażenie, że Mróz głęboko tkwi w amerykańskiej narracji, którą niezdarnie zasłania nadwiślańskim krajobrazem.

Pomysł naprawdę fajny. Szkoda, że zamordowany w afekcie przez pośpiech i "nawklepywanie" zbędnych gadek, gdzie się da. Tym bardziej bawi posłowie, w którym autor jest niezmiernie zadowolony z rezultatów, przekonany, że czytelnik z otwartą paszczą będzie się zachwycał nad tą subtelną grą literacką. Za mało tu na to finezji, związania się z bohaterami, czasu na rozwinięcie zakończenia, które czyni wiele decyzji narracyjnych Tesy bezsensownymi, a mnie zabiera ten dreszczyk z obserwowania, jak blisko nieświadoma bohaterka krąży przy socjopacie. #amogłobyćtakfajnie #mróznajpierobrzydziłmiearlgreya #aterazbounty #apsyda #platon #losowehasłozwikipedii


[Recenzja została opublikowana wcześniej na innym portalu pod pseudonimem "Kazik".]


Recenzja nie podlegała korekcie redaktorów BiblioNETki.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 767
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: