Dodany: 18.08.2021 01:11|Autor: misiak297

Hajime i fantasmagorie


„- Zawsze mi się wydawało, że na południe od granicy znajduje się coś cudownego.
- Na przykład co?
Shimamoto odgarnęła do tyłu włosy i lekko zebrała je za głową.
- Sama nie wiem. Coś pięknego, dużego i miękkiego”[1].

To już druga książka Murakamiego, którą przeczytałem w tym roku. Pierwszą przeczytałem ze zdumienia – ten pisarz i reportaż? To nigdy nie szło w parze. Tymczasem „Podziemie: Największy zamach w Tokio” okazało się świetnym reprezentantem swojego gatunku. Tym razem postanowiłem wrócić do „typowego” Murakamiego. Tych uwodzących, niejasnych historii nasączonych realizmem magicznym. Wybrałem książkę o tyleż urokliwym, co tajemniczym tytule „Na południe od granicy, na zachód od słońca”.

Tę spokojną kameralną opowieść snuje Hajime. Jako dziecko czuł się bardzo samotny. Był jedynakiem, a w tamtych czasach było to raczej wyjątkiem niż regułą. Niebawem jednak poznał dziewczynę w takiej samej sytuacji. Choć on i Shimamoto różnili się w wielu sprawach, narodziła się między nimi więź. Wydawało się, że będą nierozłączni, wszystko, co przyniesie im los, przeżyją razem:

„Wyobrażałem sobie istnienie pewnego miejsca. To miejsce z mojej wyobraźni było jeszcze niedokończone. Zamglone, niewyraźne o rozmazanych konturach. Byłem wszak przekonany, że czeka tam na mnie coś bardzo ważnego. I wiedziałem coś jeszcze: Shimamoto spogląda na tę samą scenę”[2].

Niestety, później ich kontakty znacznie się rozluźniły. Jednak Shimamoto, fizycznie nieobecna, istniała wciąż w myślach swojego przyjaciela. Choć wchodził w inne związki z dziewczętami – zauroczony, owładnięty pożądaniem, spokojną miłością – to właśnie ona pozostała najważniejszą osobą w jego życiu. Kiedy przypadkowo spotykają się po latach, on jest już mężem i ojcem, prowadzi dwa dobrze prosperujące bary, a ona… no właśnie, trudno powiedzieć, co robi, kim właściwie jest. Okazuje się, że wzajemne porozumienie, które łączyło ich w dzieciństwie, przetrwało nawet długoletnią rozłąkę.

Cóż, można traktować „Na południe od granicy, na zachód od słońca” jako romans. Opowieść o człowieku egoistycznym, funkcjonującym w nudnej pustce i poczuciu, że nie żyje własnym życiem, bezmyślnie raniącym tych, którym na niemu zależy i o kobietach, które zapisały się na kartach jego życia. A jednak jest w tej prozie coś nieoczywistego. Trudno rozstrzygnąć, czy tajemnicza Shimamoto w ogóle istniała, czy też jej dorosła wersja była tylko projekcją. Murakami zdaje się podsuwać tropy sugerujące, że ta historia nie jest rzeczywista. W pewnym momencie narrator stwierdza:

„Jeżeli wystarczająco długo patrzy się na deszcz i nie myśli o niczym, człowieka stopniowo ogarnia uczucie, że jego ciało się uwalnia, otrząsa z rzeczywistości świat. Deszcz ma hipnotyzującą moc”[3].

Z kolei Shimamoto – tajemnicza, znikająca i pojawiająca się na przemian – „zawsze przychodziła w ciche deszczowe wieczory”[4]. Wydaje się, że Hajime żyje w świecie własnych fantasmagorii. Nawet bar – jego schronienie – jest miejscem stworzonym, nieprawdziwym, czymś na kształt ułudy przyciągającej zagubionych ludzi spragnionych bezpieczeństwa. Znajdują je w barze („Bo każdy szuka tego samego: miejsca z wyobraźni, zamku z bajki i własnego w nim miejsca”[5]). Czy Shimamoto rzeczywiście była kolejną fantasmagorią narratora? Być może.

Nie znam zbyt dobrze kultury japońskiej, więc zawsze czytam powieści Murakamiego z poczuciem, że coś mi umyka. A jednak również te wynikłe z barier kulturowych znaki zapytania, rodzące się podczas lektury, dodają tym książkom specyficznego uroku...

[1] Haruki Murakami „Na południe od granicy, na zachód od słońca”, tłum. Aldona Możdżyńska, wyd. MUZA Warszawskie Wydawnictwo Literackie, 2021, s. 189-190.
[2] Tamże, s. 22.
[3] Tamże, s. 107.
[4] Tamże, s. 179.
[5] Tamże, s. 115.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 277
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: