Dodany: 17.12.2021 16:44|Autor: Margiela

"Nawet po śmierci bądźmy ładną legendą"[1]


Żywa. Tak bardzo żywa. To właśnie słowo zjawia się uporczywie, gdy chcę najkrócej i najtrafniej określić, jaka jest postać, która wygląda do nas z każdej stronicy dwutomowego PIW-owskiego wydania listów Zapolskiej. Stron tych jest w sumie ponad tysiąc osiemset, a towarzystwa autorki "Zaszumi las" wcale nie ma się dosyć po tej podróży, choć jest to towarzystwo angażujące, chłonące bez umiaru czas i uwagę. Pisarka hojnie, śmiało i z jaskrawością, aż do granic ekshibicjonizmu, odsłania w listach wszystko lub niemal wszystko. Szczebiocze jak podlotek i awanturuje się jak przekupka. Nie szczędzi nam opisów rozlicznych chorób, nasilających się zwłaszcza w pierwszej dekadzie dwudziestego stulecia, czy drastycznych szczegółów aktorskich intryg. Bo Zapolska jest tutaj żywa naprawdę, z całym dobrodziejstwem temperamentu, impulsywności i ostrego języka, w śmiechu i płaczu, w depresyjnej szarzyźnie i w dosadnych erupcjach miłosnych szaleństw, w bezpardonowych sądach, które wygłasza o kolegach po piórze, i w tysiącznych drobiazgach, jakie przynosi pracowita codzienność: lwowska albo warszawska, albo paryska, tyle przecież ma twarzy.

Cóż tu się zresztą silić na opis tego, co może oddać tylko dosłowny cytat? Drobiazgi codzienności, toż to ogólnik. Tymczasem z tych drobiazgów snują się w listach całe miniatury obyczajowe, ulotne, a tak celne i cenne szkice, wizje ludzi i rzeczy, za których sprawą życie sprzed ponad wieku ma zmysłową konkretność, ciepło i kształt, co najmniej równie pełne i wyraziste jak to dzisiejsze.

Oto Szczawnica. Jest rok 1905, kończy się czerwiec. Nie kończy się natomiast długa, żmudna kuracja pani Gabrieli, której owa Galicja sanatoryjna najwyraźniej staje kością w gardle:
"Byłoby tu przyjemnie, ale czasem ogromnie nudno. Nie ma z nikim pomówić, bo goście tutejsi nie bardzo inteligentni. Jedynie pisma jakie takie, które do nas przychodzą. [...] Dziś była bardzo ładna procesja z wielką pompą i uroczystością. Lud tu ślicznie się ubiera, ogromnie barwnie. Staś [Janowski] ciągle maluje, bo mu się to bardzo nadaje i aż prosi pode pędzel. [...] Okropna tu drożyzna. Dochodzi do tego, że żądają za jedno jajko 4 centy. Para kurcząt guldena! Malutki serek owczy 20 centów, poziomki jak na lekarstwo. Wiecznie mi opowiadano, że w Szczawnicy życie tanie, że można bardzo tanio żyć, a to kłamstwo. [...] oszustwo na każdym kroku. Nigdy bym już tu nie przyjechała. Kosztuje więcej jak za granicą, a żadnej przyjemności, żadnej rozrywki – nic! Już w takim Lubieniu sto razy lepiej, a takiej dziury to jeszcze nie widziałam. Nie mogę więcej pisać z osłabienia, bo mi się dwoi w oczach"[2].

A gdzież te twarde słowa o literatach? Jak daleko mogła się posunąć autorka "Janki" w demaskowaniu tego, co uznała za pozę i bombastyczność? Odpowiedź jest oczywista, nie było granic. Ci, którzy w jej odczuciu odmawiali kontaktu z gruntem, konkretem, z tym, co niskie, szorstkie, ale też płodne i darzące energią, nie zasługiwali na pobłażliwość. Ich uprzywilejowanym reprezentantem, wcielającym najlepiej tę nienawistną koturnowość – i snobizm, gdyż właśnie snobizm jest tu pojęciem-kluczem – dla pisarki staje się Smutny Szatan. No i cały wpatrzony w niego krąg ludzi, grupka "młokosów", jak ich pogardliwie nazywała, kawiarnianych twórców z bożej łaski:
"Byłam wreszcie wczoraj u Przybysz[ewskiego]. Ale szczegóły mogę Ci tylko opowiedzieć ustnie, bo t o opisać się nie da. Takie to komiczne. Śmiałam się wyszedłszy, a tam umierałam ze śmiechu, ale udawałam serio. Przedstaw sobie kupę snobów udających „uduchowienie”, mówiących ćwierćgłosem i gadających rzeczy niemodne [...]. Wreszcie powiedziałam im, gdy zaczęli wygłaszać komunały, że ludzie źli, przewrotni, złodzieje i mordercy są interesujący i zajmują w życiu, powiedziałam, że to jest tak niemodne teraz jak rękawy szerokie i spódnice kloszowe. Że teraz co innego jest w modzie, a więc niech się dowiedzą i poszukają.
Jako arcydzieło pokazali mi coś takiego – na środku ohydna baba z wiszącymi piersiami. Obok niej dwa słoiki i w nich dwa foetusy z olbrzymimi głowami. Pytam: „Co to?” A oni: „Madonna”! Nie mogłam wytrzymać i powiadam: „Ależ ludzie, Matka Boska była zdrowa, donosiła Pana Jezusa 9 miesięcy i nigdy nie poroniła. [...]. Tu kuchnia obok i dziewka bosa dudni po podłodze piorąc ścierki. Dziecko pakuje chleb z masłem, a oni się... uduchawiają[3]".

Na każdym kroku widać tutaj osobę brzydzącą się i sztampą, i kompromisem, może nawet po prostu do nich niezdolną, nawet tam, gdzie chodzi o zwykłą miękkość w stosunkach z ludźmi, ułatwiającą, ba, umożliwiającą wspólne istnienie. Dlatego pewnie fiaskiem okazało się jej małżeństwo z owym Stasiem Janowskim, także artystą, malarzem, któremu twórczość i związany z nią rodzaj wewnętrznych potrzeb, wrażliwości i ekspresji żony ciążyły i zdawały się zagrożeniem ("On ma swój cel, bo swój talent, ja mam też mój talent. Tak być musi"[4]). Przyszła decyzja o rozstaniu tych dwojga, którzy, jak tyle małżeństw przed nimi, po nich, i bynajmniej nie tylko małżeństw artystów, mogli odnieść do siebie słowa pieśniarza, emigranta z paryskiego bruku (wszak i Zapolska tego losu doznała): "Ni nam samym, ni we dwoje zostać nam"[5].

Gorzka była ta wolność. Gorycz jej wzmagały ostatnie lata, te naznaczone lękiem, wojenną biedą i zmaganiami z coraz to słabszym zdrowiem. Dokładnie przed stu laty, 17 grudnia 1921 roku, pisarka zwana przez nas Gabrielą Zapolską, choć Gabriela to jej drugie imię, a z trzech noszonych w różnych okresach nazwisk żadne nie brzmiało oficjalnie Zapolska, zmarła we Lwowie. Żyje nadal, w powieściach, dramatach, nowelach. Ale w szczególny sposób żyje w swych listach. Jest w nich drapieżna, infantylna, zabawna, godna podziwu, histeryczna, zmęczona. Budzi ciekawość, współczucie, zniecierpliwienie. Żyje. I jest.

[1] "Listy Gabrieli Zapolskiej", zebrała Stefania Linowska, t. 1, wyd. PIW, 1970, s. 389.
[2] Tamże, t. 2, s. 175-176.
[3] Tamże, t. 1, s. 556-557.
[4] Tamże, t. 2, s. 484.
[5] Stanisław Staszewski, "W czarnej urnie", cytat z pamięci.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1203
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: