Dodany: 28.06.2022 16:31|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Wyspa powrotów
May Peter

3 osoby polecają ten tekst.

Co łączy wyspę Entry z wyspą Lewis?


Po trylogii z wyspy Lewis wiem już, że odpowiada mi i sposób konstruowania fabuły, i styl pisania Petera Maya, było więc pewne, że prędzej czy później sięgnę po kolejne jego książki. We wszystkich częściach wspomnianej trylogii dominują wątki kryminalne, osadzone w solidnej podbudowie psychologiczno-obyczajowej.

Również i „Wyspa powrotów” zaczyna się jak kryminał, i to kryminał z niespodzianką, bo zamiast na Hebrydy, autor przenosi nas wprawdzie również na wyspy, ale… w granicach kanadyjskiej prowincji Quebec. Na jednej z Wysp Magdaleny, zamieszkanej – podobnie, jak położona stosunkowo niedaleko od archipelagu Wyspa Księcia Edwarda – przez ludność angielskojęzyczną, popełniono morderstwo. Ofiarą okazał się miejscowy potentat, właściciel połowy łodzi rybackich w okolicy (w których posiadanie wszedł, jak się dowiemy, w sposób bezsprzecznie zgodny z prawem, co nie znaczy, że przyzwoity z czysto ludzkiego punktu widzenia), a podejrzaną – jego żona, w której opowieść o tajemniczym włamywaczu nie chcą uwierzyć policjanci.

Tylko sierżant Sime Mackenzie, włączony w skład ekipy śledczej jako jedyny „native speaker” w montrealskim wydziale zabójstw, ma poczucie, że Kirsty Cowell jest niewinna. Czyżby tylko dlatego, że od pierwszego spojrzenia ogarnęło go irracjonalne wrażenie, że skądś ją zna, które jeszcze się wzmoże, gdy podejrzana zainteresuje się jego sygnetem, ozdobionym takim samym symbolem, jak jej rodzinna pamiątka? A może, jeszcze gorzej, jest tak zdesperowany klęską swojego małżeństwa, że podświadomie pragnie tę kobietę zdobyć, ujmując ją życzliwym podejściem do sprawy? W każdym razie nie tylko odmienne zdanie kolegów jest powodem, że śledztwo idzie jak po grudzie. Mieszkańcy wyspy należą do ludzi, którzy od pokoleń radzą sobie sami i nie lubią pomocy obcych; przy tym wielu z nich Jamesa Cowella nie żałuje i pewnie, gdyby był taki zwyczaj, daliby na mszę, żeby jego zabójca wymknął się organom ścigania. Zaś spotkanie się w jednej ekipie policyjnej byłych małżonków, którzy rozstali się w nastrojach dalekich od przyjaznych, i na dobitkę jeszcze kogoś, kto jest za to odpowiedzialny, to niemal gotowa recepta na poważny konflikt. I rzeczywiście, zanim sprawa się rozwiąże, Sime dostanie po głowie i metaforycznie, i w przenośni. Ale w zamian rozszyfruje tajemnicę swojego sygnetu i dowie się, że nawiedzające go sny nie są snami, lecz echem czegoś, co zdarzyło się naprawdę…

Podobnie, jak w trylogii z wyspy Lewis, autor zastosował tu dwutorową narrację; o tym, co się dzieje współcześnie, opowiada z perspektywy Sime’a narrator zewnętrzny, zaś jego relację przerywa od czasu do czasu… inny Sime Mackenzie, starszy o sto kilkadziesiąt lat. Zbieżność nazwisk, jak się możemy domyślić, nie jest przypadkowa, ale co łączy wydarzenia z początku dwudziestego pierwszego wieku z tymi z czasów zasiedlania Quebecu przez przybyszy ze starego kontynentu, a wyspę Entry z wyspą Lewis, dowiadujemy się stopniowo, śledząc pasjonującą historię życia ubogiego szkockiego chłopca i jego uczucia do dziewczyny, którą pierwszy raz ujrzał jako kilkulatek.

Mamy więc w zasadzie dwie powieści w jednej: kryminał z niezłą podbudową psychologiczną (bardzo udała się autorowi postać Sime’a, zmagającego się z traumą nieudanego małżeństwa, cierpiącego na bezsenność wtórną do depresji) i dramat historyczny (świetnie ukazujący codzienność szkockich wieśniaków i stosunek do nich angielskich panów, a potem równie dramatyczny los przymusowych osadników). Świetnie się to czyta – co najmniej tak dobrze, jak oparte na podobnych schematach konstrukcyjnych książki Charlotte Link czy Kate Morton – a wartości poznawcze też nie są bez znaczenia.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 199
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: