Dodany: 28.08.2022 18:21|Autor: idiom1983

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Czarna skrzynka
Oz Amos

3 osoby polecają ten tekst.

Epistolarnie o namiętnościach, co trapią serca i Państwo Izrael


Typ recenzji: oficjalna PWN
Recenzent: idiom1983 (Krzysztof Gromadzki)

Swoją recenzencką przygodę na BiblioNETce rozpocząłem od tekstu poświęconego powieści "Judasz" autorstwa Amosa Oza. Przystępując do pisania jubileuszowej, trzydziestej biblioNETkowej recenzji, ponownie zabieram się za powieść izraelskiego pisarza, tym razem za swego czasu głośną i poczytną "Czarną skrzynkę", wznowioną ostatnio nakładem Domu Wydawniczego Rebis. Nie ukrywam, że pisarstwo Oza bardzo przypadło mi do gustu, a stało się tak dlatego, że znakomicie operując swoim literackim warsztatem, w którym łączy głęboką erudycję wybitnego intelektualisty ze zwięzłością stylu i prostotą ocierającej się o minimalizm formy, Oz przeobleka unikatowe doświadczenia swoich rodaków i bolączki własnej ojczyzny, na uniwersalną, głęboko humanistyczną opowieść o ludzkiej naturze, pełnej sprzecznych, lecz i fascynujących zarazem kontrastów i paradoksów. Nie inaczej dzieje się na kartach "Czarnej skrzynki", której bohaterowie to pełnokrwiste postacie, bardzo dobrze naszkicowane pod względem psychologicznego portretu, obarczone całą paletą niechlubnych przywar i wstydliwych ułomności, lecz pomimo tego ciężkiego bagażu swoich wad, zdolne do przełamania twardej egoistycznej skorupy i zdobycia się na poświęcenie i wyrzeczenie względem swoich bliskich, którzy ranieni przez innych, sami również potrafią zadawać liczne bolesne rany. Owo poświęcenie i wyrzeczenie ma jednak swoją cenę, którą można spróbować rozłożyć na raty lub uzyskać prolongatę tej płatności, choć takie kroki muszą sprawić, że wartość należności do uiszczenia szybko obrośnie bardzo kosztownym i wysokim procentem. Epistolarna forma, jaką wybrał Oz dla swojej powieści, w czasach tabloidowej komunikacji za pośrednictwem smsów czy portali społecznościowych, gdzie przestrzeń do międzyludzkiej komunikacji, wymuszając zwięzłość i lakoniczność kosztem głębi środków stylistycznego wyrazu, jest ograniczana ilością możliwych do wykorzystania znaków, wyrasta moim zdaniem na dodatkowy i bardzo atrakcyjny czytelniczo atut i walor książki izraelskiego pisarza.

Dwie najsłynniejsze powieści epistolarne w całej historii literatury światowej to bez wątpienia "Cierpienia młodego Wertera" Johanna Wolfganga Goethego oraz "Niebezpieczne związki" Pierre'a Chordelosa de Laclos. W polskiej literaturze listy pisali między innymi: król Jan III Sobieski do swojej ukochanej żony królowej Marysieńki d'Arquien, Juliusz Słowacki do swojej matki Salomei czy Stanisław Lem i Sławomir Mrożek do siebie nawzajem. List, w tradycyjnej papierowej formie najczęściej pisany własnoręcznie, w dawnych czasach uwierzytelniany odciśniętą w wosku pieczęcią z herbem jego właściciela, wkładany do zaklejonej koperty z dołączonym do niej znaczkiem pocztowym, ukonkretyzowany dla precyzyjnie określonego odbiorcy, czasem tchnący najgłębszą intymnością, czasem przeciwnie - otwarty treścią skierowaną do szerokich ludzkich mas, objęty tajemnicą korespondencji lub publikowany na pierwszych stronach najpoczytniejszych gazet, do niedawna jeszcze sadowił się w ścisłej czołówce obiegu międzyludzkiej komunikacji, zanim elektroniczna rewolucja zaczęła wypychać go na margines, nieubłaganie w kierunku, trzeba przyznać, że cokolwiek urokliwego, ale jednak przebrzmiałego minioną przeszłością lamusa. Listy do powstających pierwszych kościelnych wspólnot, rozsianych po całej Europie, Azji Mniejszej i wybrzeżu Afryki, pisali święci Apostołowie i Ojcowie Kościoła. List z żądaniem odpłynięcia do domu, pod groźbą srogiej kary zesłanej od Boga, jeśli zlekceważą jej ostrzeżenie, do oblegających francuskie miasto Orlean angielskich wojsk w 1429 roku, napisała podczas wojny stuletniej Joanna d'Arc. List wreszcie, zaczynający się od głośnych słów "J'Acusse...!" (Oskarżam!), 13 stycznia 1898 roku na łamach paryskiego dziennika "L'Aurore", w obronie niesłusznie oskarżonego o szpiegostwo na rzecz Niemiec zdegradowanego kapitana artylerii Alfreda Dreyfusa, napisał kronikarz II Cesarstwa, autor głośnej "Nany" i tak samo głośnego "Germinalu" Emil Zola. Spełniając podwójną rolę powiernika najskrytszych tajemnic, ukrytych w zaciszu domowych pieleszy wielu zwyczajnych rodzin, a także wielkich politycznych manifestów mnóstwa rewolucjonistwów i aktywistów, gotowych solidnie potrząsnąć gnuśną i zakurzoną pospolitym przyzwyczajeniem posadą świata, list zapisał się w dziejach jako źródło radosnych uśmiechów i przelanych ze smutku gorzkich łez. W powieści Oza pisane listy spełniają obie te role, dla różnych bohaterów posiadając różne i odmienne znaczenie.

Na początku lutego 1976 roku, w akcie niemal desperackiej rozpaczy, Ilana Sommo decyduje się napisać list do swojego byłego męża Aleksandra Gideona, obecnie wykładowcy akademickiego na Uniwersytecie Midwest w Chicago i światowej sławy specjalisty od zagadnień związanych z fanatyzmem religijnym. Powodem desperackiego kroku kobiety jest buntownicza postawa wkraczającego w dorosłość nastoletniego syna Aleksandra i Ilany imieniem Boaz, który sprawia coraz większe problemy wychowawcze. Wdając się w liczne bójki, z których zazwyczaj wychodzi zwycięsko, zmaltretowawszy przeciwników, Boaz jest bliski karnego relegowania ze szkoły, którą zmieniał już kilkukrotnie, ze względu na swój awanturniczy charakter nigdzie nie mogąc zagrzać miejsca na dłużej. Ilana, podczas małżeństwa z Aleksandrem zamożna pokaźnym majątkiem, gromadzonym przez pokolenia przez rodzinę Gideonów, obecnie wiedzie skromne pod względem materialnym życie u boku swojego drugiego męża, żydowskiego repatrianta z Algierii Michela Sommo. Skromna pensja Michela, który pracuje jako nauczyciel, ledwo wystarcza na utrzymanie rodziny, w skład której oprócz Ilany, Michela i Boaza wchodzi jeszcze kilkuletnia córka Ilany i Michela imieniem Madeleine Jifat. Kobieta chce, żeby to autorytet ojca - bohatera wojennego w obronie izraelskich granic, a także człowieka, który odniósł naukowy sukces w USA - potrząsnął nieakceptującym burzliwego rozwodu rodziców sprzed kilku lat, pogardliwie odnoszącym się do nowego partnera matki, krnąbrnym i zuchwałym młodym człowiekiem. Swoistego rodzaju pośrednikiem pomiędzy Ilaną a Aleksandrem stanie się wiernie służący rodzinie Gideonów od kilkudziesięciu już lat prawnik i zarządca pozostawionego w Izraelu majątku Aleksandra, adwokat Manfred Zakheim. Ten biegły w prawniczych kruczkach i meandrach sądowego postępowania chytry i cyniczny człowiek o makiawelicznym usposobieniu posiada tylko jedną wadę, którą jednak w pewnych okolicznościach można mu będzie poczytywać za największą zaletę. Otóż Zakheim, ongiś podporucznik utworzonego przez zarządzających Mandatem Palestyny podczas II wojny światowej Brytyczyków tzw. Legionu Żydowskiego, choć nigdy nie gryzie się w język i zawsze jest na tyle odważny i szczery, żeby bez ogródek prosto w twarz wytknąć Gideonowi głupotę jego postępowania ze swoimi finansami i własnym majątkiem, nigdy nie zrobi nic, co było sprzeczne z żelazną i nie znoszącą sprzeciwu wolą jego szefa i pryncypała. Wierność Zakheima wynika z oddania, jakie żywi on dla ojca Aleksandra, który w krytycznym dla Zakheima momencie wyciągnął do niego pomocną dłoń, pomagając mu wydostać się z dręczących go kłopotów i stać się tym, kim dzisiaj prominentny i wzięty jerozolimski adwokat jest. Zakheim, który wynajął nawet prywatnego detektywa, żeby zdobyć więcej informacji o prawdziwych realiach życia rodziny Sommo, przeklinając na czym świat stoi finansową decyzję Aleksandra, niechętnie, acz bez szemrania sprzedał część pozostawionych przez Gideona w Izraelu nieruchomości, a pieniądze z ich sprzedaży, zgodnie z jego wolą przeznaczył na edukację Boaza i pomoc dla nowej rodziny Ilany. Jednak, jak to w życiu bywa, pieniędzmi nie da się oszukać wyrzutów własnego sumienia, które nawet w umyśle tak zadufanym na temat własnej wielkości, jak umysł doktora amerykańskiego uniwersytetu, w szczątkowej i rachitycznej formie ciągle daje o sobie znać. Wkrótce też na wierzch zaczynają z coraz większą siłą wypływać skrzętnie skrywane dotąd wzajemne rany, żale, pretensje, urazy i uprzedzenia. I chyba właśnie wynikający z tego tygiel emocjonalnych namiętności, ulokowany na dodatek w specyficznym kontekście historycznej i politycznej rzeczywistości lat siedemdziesiątych minionego stulecia, w moim mniemaniu przesądza o wielkości i doniosłości epistolarnej powieści Amosa Oza.

Moim zdaniem wykreowani przez Oza najważniejsi bohaterowie "Czarnej skrzynki" mają symboliczne znaczenie, stając się swoistego rodzaju apoteozą i personifikacją postaw i zachowań, jakie izraelskie społeczeństwo miało do wyboru jako alternatywy budowania nowej rzeczywistości dla wybitego przed ćwierćwieczem na niepodległość Państwa Izrael. Ilana - we wczesnej młodości pełna dziewczęcej witalności piękna kobieta, a obecnie sterana troską o los swoich dzieci żona i matka, która wydała na świat kolejne pokolenie Izraelczyków - staje się poniekąd personifikacją samego Państwa, którego jest niemal rówieśniczką, a które, podobnie jak ona, pośród morza wątpliwości i niepewności, stanęło na życiowym zakręcie. Obydwaj mężowie Ilany, zarówno ten były, jak i ten obecny, personifikują dwie odmienne i zupełnie przeciwstawne sobie wizje zagospodarowania krwawo wywalczonej w niemałym trudzie, i ledwo co utrzymanej podczas niedawnej wojny Jom Kippur niepodległości kraju. Kiedy prysł umiejętnie lansowany mit o sile i potędze izraelskiej armii; zagrożenie ze strony wrogiej Izraelowi koalicji arabskich państw, niczym miecz Damoklesa realnie zmaterializowało się nad głowami wszystkich obywateli, a rodzice poległych podczas wojny Jom Kippur żołnierzy wyzywali jednookiego bohatera wojny o niepodległość, generała Mosze Dajana, od mordercy swoich synów, cały kraj stanął przed arcyważnym i arcytrudnym jednocześnie fundamentalnym pytaniem: Jak sobie z tym wszystkim poradzić? Aleksander Gideon - uczestnik walk, dowódca batalionu czołgów, na którego spłynęła część splendoru zwycięzców z bitewnych pól; człowiek o apodyktycznym i charyzmatycznym usposobieniu, potrafiący przyprawić Ilanę o dreszcz erotycznego pożądania i miłosnego cielesnego spełnienia; posiadacz żelaznej woli, która nie znosi sprzeciwu; obarczony brzemieniem nieuleczalnej choroby, z czego Ilana nie zdaje sobie sprawy - z położonych po drugiej stronie Atlantyku Stanów Zjednoczonych, podpierając się swoim naukowym autorytetem znawcy fanatyzmu, o dziwo, apeluje teraz o modus vivendi i pokojową egzystencję pomiędzy zwaśnionymi narodami. Tylko w takiej postawie widzi gwarancję trwałego i stabilnego pokoju, który, jeśli zakwitnie, przyniesie liczne korzyści wszystkim stronom nierozwiązywalnego na pozór sporu. Michel Sommo - życiowy rozbitek i tułacz, który z algierskiego Oranu przez Paryż trafił do Jerozolimy, pełen religijnej wręcz egzaltacji w stosunku do Ilany, którą ubóstwia bezgranicznie i w pełni świadomie oddaje jej palmę pierwszeństwa i dominacji w ich statecznym małżeństwie - szczycąc się tym, że nigdy nie podniósł na nikogo ręki, z pasją własnych lewicowych przekonań angażuje się w wykup palestyńskiej ziemi z arabskich rąk pod budowę nowych i licznych, nowoczesnych żydowskich osiedli. W ten sposób - poprzez handlowe transakcje, a nie za pomocą czołgów i samolotów - Sommo pragnie odsunąć od Izraela potencjalne zagrożenie ze strony upokorzonych wojennymi klęskami i potencjalnie żądnych zemsty Arabów. Boaz - nastoletni buntownik, używający panieńskiego nazwiska matki Brandstetter - personifikuje swoją osobą młode pokolenie współczesnych Izrealczyków, niepamiętających ani tragedii Holocaustu, ani dramatycznych początków wykuwania zrębów niepodległości, z całą ich roszczeniową względem życia, świata i państwa, na wskroś zanurzoną w egocentryzmie i konsumpcjonizmie, samolubną i nieodpowiedzialną postawą. Wreszcie Manfred Zakheim to personifikacja wszystkiego, co w Żydach próbowała upodlić rasistowska i szowinistyczna propaganda nazistów. Choć pogardza poglądami Michela, nie waha się skojarzyć z nim własnego zięcia, aby wspólnie czerpali krociowe zyski z obrotu ziemią na okupowanych przez Izrael terytoriach. Zawierający mnóstwo intratnych interesów, opływający w bogactwo, wpływy i prestiż na wysokich szczeblach władzy i polityki, prężny jerozolimski adwokat, to idealny cel do ataku dla współczesnego pokolenia antysemitów. Warto w tym miejscu nadmienić, że swego czasu, również w newralgicznym momencie polskich dziejów, ojcowie założyciele odrodzonej z niewoli zaborców niepodległości Polski, tak samo jak Michel Sommo i Aleksander Gideon, z determinacją i nie przebierając w środkach, z pasją rywalizowali o serce i względy jednej i tej samej kobiety. Na przełomie XIX i XX wieku, Józef Piłsudski i Roman Dmowski stanęli do uczuciowego pojedynku, którego stawką była miłość i ręka "pięknej pani" - Marii Juszkiewiczowej. Aby ją poślubić, Piłsudski porzucił nawet katolicyzm na rzecz luteranizmu, co nie przeszkodziło mu po kilku latach małżeństwa opuścić żonę dla kurierki Polskiej Partii Socjalistycznej Aleksandry Szczerbińskiej. Uczuciowy afront pogłębił tylko osobistą i polityczną niechęć pomiędzy obydwoma tymi wybitnymi osobistościami. Nawet, jeżeli z woli Piłsudskiego to właśnie Dmowski razem z Ignacym Janem Paderewskim reprezentował Polskę na konferencji pokojowej w Wersalu. I choć z miłosnego pojedynku zwycięsko wyszedł Piłsudski, to w polityce, kosztem jego federalistycznej koncepcji budowy na wschód od polskich granic niepodległych, połączonych politycznym i wojskowym sojuszem z Polską państwowości Białorusi i Ukrainy, zwyciężyła inkorporacyjna koncepcja Dmowskiego, zgodnie z którą rozległe połacie Wołynia, Podola czy Polesia, podzielono między Polskę a Związek Sowiecki. Pierwszy i siedemnasty dzień września 1939 roku , po czterech latach od śmierci Marszałka Polski i zaledwie chwilę od śmierci Dmowskiego, najdobitniej pokazały, jak wielkim błędem była ta przyjęta przez polskie władze polityka.

W "Czarnej skrzynce" Amos Oz jeszcze raz udowodnił, jak świetnym talentem pisarskim obdarzone było jego po mistrzowsku operujące pięknem słowa pióro. Miłośnicy jego twórczości utwierdzą się w przekonaniu, że książki izraelskiego pisarza ze wszech miar zasługują na miano klasyki współczesnej światowej literatury. Dla tych, którzy nie zdążyli go jeszcze odkryć, powieść "Czarna skrzynka" będzie moim zdaniem idealną kandydatką na udany początek pięknej i wysmakowanej czytelniczej znajomości. Znajomości z gatunku tych, do których często i chętnie będzie się wracało z nieodmiennym poczuciem literackiej satysfakcji oraz intelektualnego spełnienia z mądrej, głęboko poruszającej i fascynującej wyobraźnię czytelnika lektury.

Ocena recenzenta: 5,5/6








(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1582
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: