Urodzić się we właściwym miejscu i czasie to już przynajmniej dobry prolog, ale czy początek XX wieku, rok 1903, Lublin, można uznać za szczęśliwą prognozę na życie nowo narodzonego poety?
Do twórczości Józefa Czechowicza zaglądają już chyba tylko licealiści i poloniści, najczęściej z obowiązku. Nie jestem pewna, czy poza okrągłymi rocznicami – jak przypadająca w tym roku 120. urodzin, funkcjonuje w powszechnej świadomości jako poeta, który awangardową formą i treścią swoich utworów wyprzedził dany mu, trzeba stwierdzić, nie najszczęśliwszy czas. Trudno się zresztą temu brakowi popularności dziwić. Wiersze smutne, katastroficzne, przewidujące najczęściej czarną przyszłość – taka jest jego poezja. Jako siedemnastoletni ochotnik brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej i doskonale zdawał sobie sprawę ze zbliżania się kolejnej. Przewidywał, przeczuwał, a nawet wieszczył – w tym również swoją tragiczną śmierć (w Lublinie, we wrześniu 1939 r. podczas bombardowania miasta).
(…)rozmnożony cudownie na wszystkich nas
będę strzelał do siebie i marł wielokrotnie
ja gdym z pługiem do bruzdy przywarł
ja przy foliałach jurysta
zakrztuszony wołaniem gaz
ja śpiąca pośród jaskrów
i dziecko w żywej pochodni
i bombą trafiony w stallach
i powieszony podpalacz
ja czarny krzyżyk na listach.” [1]
Po raz pierwszy, choć nie zupełnie świadomy, zetknęłam się z jego twórczością za pośrednictwem musicalu „Szalona lokomotywa”, który powstał na podstawie tekstów Witkacego. W 1977 r. w Teatrze STU w Krakowie, zrealizował go Krzysztof Jasiński. Muzykę napisali: Marek Grechuta i Jan Kanty Pawluśkiewicz. Z piosenek pochodzących z tego przedstawienia powstała płyta Grechuty i widowisko, a piosenkę „Hop, szklankę piwa”, która wygrała opolski festiwal śpiewała cała Polska. Bardzo długo byłam przekonana, że wszystkie teksty z tego przedstawienia-musicalu wykorzystane przez jego twórców, zostały napisane przez Stanisława Ignacego Witkiewicza, a dopiero całkiem niedawno odkryłam, że jest wśród nich również wiersz Józefa Czechowicza z jego pierwszego tomiku pt. „Kamień” wydanego w 1927 r.. Kto kiedyś widział widowisko lub słuchał płyty, z pewnością zapamiętał „Motorek” – oryginalny tytuł wiersza: „Przemiany”.
Żyjesz i jesteś meteorem
lata całe tętni ciepła krew
rytmy wystukuje maleńki w piersiach motorek
od mózgu biegnie do ręki drucik nie nerw
Jak na mechanizm przystało
myśli masz ryte w metalu
krążą po dziwnych kółkach (nigdy nie wyjdą z tych kółek)
jesteś system mechanicznie doskonały
i nagle się coś zepsuło
Oto płaczesz
po kątach trudno znaleźć przeszły tydzień
linie proste falują zamiast kwadratów romby
w każdym głosie słychać w całym bezwstydzie
Ostatecznego Dnia trąby
Otworzyły się oczy niebieskie
widzą razem witrynę sklepową i Sąd
przenika się nawzajem tłum archanioły i ludzie
chmurne morze faluje przez ląd
ulicami skroś tramwaje w poprzek
suną mgliste rydwany
pod mostami różowe błyskawice choć grudzień
Otworzyły się oczy niebieskie
widzisz siebie marynarza w Azji
a zarazem 3-letniego 5-letniego chłopca
na warszawskim podwórku
i siebie przed maturą w gimnazjum
namnożyło się tych postaci stoją ogromnym tłumem
a wszystko to ty
nie możesz tego objąć szlifowanym w żelazie rozumem
Myśli proste falują światy zaćmiewa wichura
gdzie wiatr dmie gasną latarnie
trąba w ciemności ponura
i wołasz
WŁADYKO PRZYGARNIJ
Otóż i jesteś umarły
w mechanizmie poruszają się kółka ale nie te
przez zepsucie się małej sprężynki
spadłeś piękny meteorze
na zupełnie inną planetę [2]
Rytmicznie przebiegające strofy wiersza, jak miarowo upływające, wśród spraw zwykłych, przyziemnych ludzkie życie, zwiastują nadchodzącą katastrofę – awarię pozornie doskonałego systemu. Śmierć poprzedzoną szaleństwem, której tak bardzo, przez całe swoje krótkie, bo tylko 36-letnie życie, obawiał się poeta. Życie jak przebłysk, jak meteor, który pojawia się na krótko, żeby zniknąć gdzieś…, to obok obrazów wojennych jeden z najczęściej pojawiających się motywów w twórczości Czechowicza.
W roku 1936 poeta już pisze o zbliżającej się wojnie.
(…)już płomienie tną ciemności wstęgę
postój nocny wojska na pożaru tle
przy doboszach szczenię biega bure maleńkie
o mój rozmarynie rozwijaj się
o mój rozmarynie rozwijaj się
pod księżycem twardym
na tej ziemi czarnej
źle och jak źle” [3]
Czechowicz ukończył Seminarium Nauczycielskie i przez kilka lat pracował jako nauczyciel, był również redaktorem "Płomyka" i "Płomyczka" - czasopism dla dzieci, ale nawet twórczość skierowana do nich jest przepełniona melancholią i smutkiem. Z wierszem o jesieni wiele osób miało szansę zetknąć się w dzieciństwie, nie wiedząc nic o jego autorze. Tak było w moim przypadku.
Szumiał las, śpiewał las,
Gubił złote liście,
Świeciło się jasne słonko
Chłodno a złociście…
Rano mgła w pole szła,
Wiatr ją rwał i strzępił…
Opadały ciężkie grona
Kalin i jarzębin…
Każdy zmierzch moczył deszcz,
Płakał, drżał na szybkach…
I tak ładnie mówił tatuś:
Jesień gra na skrzypkach. [4]
Poeta urodził się, mieszkał i tragicznie zginął w Lublinie, gdzie znajduje się teraz jego muzeum i pomnik stojący w miejscu śmierci. Wiersze poświęcone temu miastu i innym, również tym niewielkim, prowincjonalnym miejscowościom, to chyba najjaśniejsza i najmniej przygnębiająca część jego twórczości.
„Kamienie, kamienice,
ściany ciemne, pochyłe.
Księżyc po stromym dachu toczy się, jest nisko.
Zaczekaj. Zaczekajmy chwilę -
jak perła
upadnie w rynku miskę -
miska zabrzęknie.
(…)
Noc letnia czeka cierpliwie,
czy księżyc spłynie, zabrzęknie,
czy zejdzie ulicą Grodzką w dół.
On się srebrliwie rozpływa
w rosie porannej, w zapachu ziół.
Jak pięknie!” [5]
Można jeszcze wspomnieć, że już w latach dwudziestych XX w. Józef Czechowicz zrezygnował z wielkich liter i znaków przestankowych w swoich wierszach, co było zabiegiem nowatorskim i nadającym jego poezji szczególnego bardzo swobodnego charakteru, jak np. w zakończeniu wiersza pt. "Więzień miłości”
(…)Bunt uwiądł
w ramionach miłujących uwięziony mówię
mowa się rytmicznie tka
jeden wyraz drugiemu rówien
WIECZNOŚCI CHCĘ
B B
E E
Z Z
D D
N N
A A
[6]
Trudno przewidzieć, czy poezja Józefa Czechowicza przejdzie do wieczności, ale z pewnością zasługuje na wspomnienie o niej przy okazji zbliżającej się okrągłej, 120 rocznicy urodzin.
Czechowicz Józef
[1] fragment wiersza "Żal" z tomiku pt. „Nuta człowiecza”, 1939 r.
[2] "Przemiany" z tomiku pt. „Kamień” 1927 r.
[3] fragment wiersza "Liryka" z tomiku pt. „Nic więcej” 1936 r.
[4] "Jesień" „Wiersze dla dzieci”
[5] fragment wiersza "Księżyc w rynku" z tomiku pt. „Stare kamienie” 1934 r.
[6] fragment wiersza "Więzień miłości" z tomiku pt. „Kamień” 1927 r.
Wszystkie teksty pochodzą ze strony Biblioteki Internetowej Wolne Lektury
https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=&cad=rja&uact=8&ved=2ahUKEwjD08fj4or9AhVX_yoKHdAMDN8QFnoECAkQAQ&url=https%3A%2F%2Fwolnelektury.pl%2F&usg=AOvVaw1ZXt_9gou_4re5V6sjGyxL
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.