Dodany: 23.03.2023 10:43|Autor: jolietjakebluesOpiekun BiblioNETki

Czas się zbroić, równać szyki


Bardzo niedaleka polska przyszłość. Jedną z najbardziej widocznych zmian, oprócz coraz większej ilości elektroniczno-cyfrowych urządzeń i gadżetów gromadzonych w domach, jest próba rozwiązania problemu opieki i szans na odpowiedni start do życia dzieci porzuconych, z rodzin patologicznych, znalezienie metody na usprawnienie kulejącego systemu rodzin zastępczych, wspomaganie bądź zastąpienie decyzji o przysposobieniu dzieci nie tyle kilkuletnich, ale nastoletniej młodzieży całkiem nową formułą. Brak rozwiązań ze strony państwa spowodował, że kolejna dziedzina społeczna, której nie dostrzega rząd, zwróciła uwagę organizacji charytatywnych. Program "Maskotka", zawoalowany i usankcjonowany system handlu młodymi ludźmi, ma dać w przyszłości rezultat w postaci przygotowanych do wejścia w starzejące się społeczeństwo pracowników, przekazujących część swoich zarobków na walący się gmach emerytalno-ubezpieczeniowy. Zasada zdaje się być wyjątkowo prosta: ubogie dzieci (młodzież) kierowane są dzięki siatce wolontariuszy do domów bogatych rodzin, gdzie wypełniają odpłatnie swoje obowiązki zgodnie z podpisaną przez dziecko (sic!), zatrudniających je dorosłych i oczywiście koordynatora-opiekuna przedsięwzięcia umową o pracę.

"Mariusz nie prezentował się źle. Jego twarz można by uznać za ładną, zwłaszcza gdy się uśmiechał, ale nie tylko wtedy. W wersji nieco starszej mógłby być jednym z tych pociągających bohaterów Agathy Christie - wyróżniających się urokiem, pełnych brawury, takich, którzy w finale zdobywają serce ukochanej. Chyba że okazują się mordercami i kończą na szubienicy..." [1]. Gdy siedemnastoletni Mariusz wkracza z walizką do ogromnego jednorodzinnego domu, drzwiczki złotej klatki zamykają się za nim ze złowróżbnym trzaskiem. "«Czegóż płaczesz? - staremu mówił czyżyk młody. - / Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody»". "«Tyś w niej zrodzon - rzekł stary - przeto ci wybaczę. Jam był wolny, dziś w klatce, i dlatego płaczę»" [2]. Takie mniej więcej słowa mogłyby paść między nim a najmłodszym mieszkańcem ekskluzywnego więzienia, którym jest piętnastoletni Wolfgang Rajchert, gdyby nie trudność w jednoznacznym obsadzeniem ról ptaszków z bajki Krasickiego. Mariusz zrazu podchodzi do pracy polegającej na zabawianiu Wolfganga z zaangażowaniem, grając z nim w planszówki, biorąc udział w maratonach filmowych, czytając podsuwane kryminalne lektury, realizując program przyjaźni. Jest jednak zauroczony przyjęciem go w domu, otwartymi możliwościami, stosunkiem do niego rodziców Wolfganga. Z każdym dniem i tygodniem zachodzą zmiany, które powodują, że jego rola jako pracownika ewoluuje w kierunku "udomowienia", czy może raczej uwięzienia... Mariusz nie dostrzega zagrożeń, wady uznaje za mało znaczące. Jest pod wpływem magii, którą roztoczyła nad nim dobra wróżka. Kopciuszek zamienia się w księżniczkę. Wydaje się, że zaraz ktoś krzyknie: "Umarł król, niech żyje król!". Tyle że o detronizacji i koronacji decydują strażnicy złotej klatki. Oni są i elektorami, i stojącymi przy szafocie katami. Dwóch kardynałów Richelieu...

Michał Paweł Urbaniak kilkukrotnie nadzwyczaj pięknie ukazał relację między Maskotką a jej właścicielem, cytując znakomite fragmenty dzieł literackich z odpowiednią interpretacją każdego z nastolatków. Smutną, przerażającą, sarkastyczną, cyniczną. Dwa kompletnie odmienne punkty widzenia. Nie zapowiadające niczego dobrego. Dlaczego miałoby być inaczej, jeśli w domu po wielu latach rozgorzała ponownie walka o władzę nad duszą? Pierwsza została przegrana pomimo wielu wygranych bitew. Niby te ostatnie są tylko wspomnieniem, ale właśnie pamięć o Azorze i młodym wirtuozie fortepianu ukształtowała troje mieszkańców złotej klatki. W chwili przybycia Mariusza na pole walki wojna jedynie się tli, toczy się w zasadzie hybrydowo na odcinku zapobiegania atakom milionów zarazków zagrażających chłopcu bez śledziony, co wraz z wypieszczonym przez matkę wspomnieniem o dziecięcej białaczce ma przesądzać o ograniczonym do ścian domu życiu Wolfganga. Strażnikami pamięci są depresyjna nauczycielka neurasteniczka i alkoholik o niewykorzystanym talencie muzycznym, którzy swoje traumy przerzucili na najbliższą im osobę - jedynego syna, budując z owych ran, urazów i nieszczęść stosunki rodzinne, społeczne, zawodowe, a przede wszystkim miłość do syna, jeżeli to, co dzieje się w złotej klatce z fortepianem, można nazwać kochaniem. Czas się zbroić, równać szyki.

Drugie "usynowienie" następuje bardzo szybko. Mariusz wydaje się być pozbawiony buntu, za to pełen wdzięczności i poddaństwa. Zdaje się być nowym Azorem, który wiele lat wcześniej zdążył jedynie przez siatkę klatki w schronisku polizać dłoń Wolfganga, nie mając szans dotrzeć do domu Rajchertów, by towarzyszyć ich samotnemu synowi, zabawiać go i pocieszać. Antonina i Włodzimierz, rodzice Wolfganga, czują się zrehabilitowani, jakby odjęta została z nich wina. Mogą rozpocząć nowe życie. Cóż, jeśli ich syn nie podołał danemu mu talentowi muzycznemu, może skupić się na nauce do matury w programie domowym i zdać ją z najlepszym wynikiem w historii. Oni zaś spełnią swoje marzenie, udając, że głównym celem ich działań jest pomoc potarganemu przez życie siedemnastolatkowi. Pani Rajchert staje się nagle Tosią, Włodzimierz Włodkiem. Mariusz nawet nie zajmuje miejsca Wolfganga, bo otrzymuje prawa i profity, których tamten nigdy nie miał. Czy dlatego, że odwraca głowę od tego, czego nie może znieść Wolfgang? Przekłada zalety swojej sytuacji nad wady? Nie przeszkadzają mu nocne awantury, wyzwiska, przekleństwa, pijany Włodek leżący na sofie w salonie w nienaturalnej pozie, Antonina zachowująca się jak generał w stosunku do swojego syna. Można zrozumieć taką postawę, jeśli przyjmie się, że Mariusz zniósł wiele złego w swoim dzieciństwie i jest uodporniony, a może po prostu zrezygnowany albo tak bardzo wdzięczny, iż wieczorne rozmowy z Tosią w kuchni i wizyty u Włodka w jego sklepie zasłoniły niedogodności?

Jakże różne progi wytrzymałości i wrażliwości mają obaj chłopcy! Wolfgang „-nienawidził swojego więzienia bardziej niż dawniej. W niektóre dni marzył, że je rozwali. Spali. Zniszczy aż do fundamentów. Powybija okna, wpuszczając zimne powietrze. Wypruje wnętrzności kanap i poduszek. Stosy talerzy zmieni w szklane puzzle. Zrzuci ze ścian portrety. Porąbie fortepian. Gdy był sam, wysypywał lód z kostkarki. Kostki lądowały na podłodze i pływały w samych sobie, coraz mniejsze” [3]. Mariusz jest zdecydowany: „Nie przejmuj się, Wolfgang. Ja już tu zostanę”. Wypowiada te słowa, gdy jest już mężczyzną, ma ponad dwadzieścia lat. Niewątpliwie w poczuciu zadowolenia, ale bez wszystkich tych emocji, które były orężem w rękach jego współtowarzyszy w złotej klatce: złości, szyderstwa, cynizmu, poczucia wyższości. Zadowolenia z dobrze wykonanej pracy? Według własnego, kiedyś, jeszcze w dzieciństwie ułożonego planu…

Michał Paweł Urbaniak stworzył okrutną dystopię, w której młody człowiek pod płaszczykiem pomocy potrzebującym stał się przedmiotem, towarem wystawionym na sprzedaż, a najbardziej pożądaną wartością jest jego umiejętność okazywania uczuć, miłości i przyjaźni oraz wdzięczności, ponieważ owe artykuły w społeczeństwie stały się niezwykle deficytowe. Ich brak w relacjach pomiędzy najbliższymi, stosunkach z dalszą rodziną, znajomymi i w końcu otoczeniem doprowadził do nieumiejętności ich rozpoznawania, odczytywania. To ta nieprawidłowość, usterka staje się źródłem problemów, szkód, dramatów i tragedii, z których jedynie ktoś posiadający talent i umiejętności może wyjść lekko poraniony, będąc zwycięzcą pośród zdeformowanych emocjonalnie i duchowo inwalidów.

Autor, jako znany na pewnym portalu czytelniczym wielki wielbiciel kryminałów, a w szczególności twórczości Agathy Christie, nie bez kozery umiejscawia fabułę w czymś w rodzaju zamkniętego pokoju. Mimo stworzenia materialnych ścian, pokój zdaje się być bardziej mentalny. I to nie tylko dla czwórki bohaterów, ale także dla ukraińskiej „opiekunki domu”, nauczycieli, lektorki języków obcych oraz krewnych, będących swoistymi udzielnymi książętami goszczącymi na zaproszenie regentów na dworze króla Wolfganga. Urbaniak posługuje się wieloma metaforami, jak choćby bardzo krótkie życie chomika w akwarium, pudło z zabawkami, ale i mnóstwem szczegółów i drobiazgów (furby, porcelanowy struś, gra chińczyk), wokół których krążą myśli i wspomnienia poszczególnych bohaterów, powodując, że rzeczy materialne urastają do rangi symboli i substytutów przyjaciół bądź wrogów. Od ich zachowania, uświęconego posiadania bądź wyrzucenia czy zniszczenia zależą dalsze losy człowieka, stosunek do innych, decyzje, wybory… Z więzów takiego przywiązania wyzwala się tylko Mariusz: „A co się stało z tamtym nakrapianym domkiem? – spytał Wolf. – Wyrzuciłem go do zsypu. – Wyrzuciłeś prezent od Beaty? (…) – To był tylko domek ze szkła. Poszukałbym go, ale po takiej podróży zsypem została z niego szklana miazga. Miałem grzebać w śmieciach? Nie jestem jakimś bezdomnym!” [5].

Urbaniak używa paralel, pokazuje czytelnikowi związki między przeszłością a przeszłością, których wagą przytłacza, każe się zastanawiać, wyciągać wnioski, szukać porównań. Wiele zdarzeń pozostawia bez wyjaśnienia, wielokrotnie unika jednoznaczności. Z przyjemnością dostrzega się w tym jego fascynację literaturą kryminalną, z czego też pewnie wynika umiejętność kreowania postaci. Osoby, które spotykamy w domu Rajchertów, widoczne są dla czytelnika dokładnie tak samo jak te, które znajduje czytelnik w angielskich rezydencjach, wiejskich posiadłościach czy hotelach w Złotym Okresie Kryminału. Niestety, inaczej, niż u Agathy Christie, czytelnik sam musi postawić się w roli Poirota i odpowiedzieć na pytanie, nie: kto zabił, ale kto ocalał.

___
[1] Michał Paweł Urbaniak, "Doll story", Mova, 2023, s. 126.
[2] Ignacy Krasicki, "Ptaszki w klatce", w: "Bajki", Książka i Wiedza, 1988, s. 31.
[3] Michał Paweł Urbaniak, "Doll story", Mova, 2023, s. 407.
[4] Tamże, s. 475.
[5] Tamże, s. 459-460.

[Recenzję opublikowałem wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 264
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: