Dodany: 26.04.2023 14:32|Autor: Literadar

"Liga Niezwykłych Dżentelmenów. Stulecie 1969"


Rec. Maciej Sabat
Ocena 6/6


Redaktor naczelny "Literadaru" ma wizję. Nie, nie słyszy głosów i nie objawia mu się Najświętsza Panienka. Nie jest to również objawienie w rodzaju tych, jakie po spożyciu grzybów miewał pewien mieszkaniec wyspy Patmos. To raczej święte i niepodważalne przekonanie, że recenzja ma być przezroczysta, pozbawiona autorskiego sznytu, raczej elegancka i wyważona niż osobnicza, stronnicza i kopiąca w jaja. No dobra, z tym ostatnim jest trochę inaczej, pismo (i niżej podpisany pismak) ma na koncie kilka buciorów, sprzedanych, oględnie mówiąc, gównianym książczynom. I ja generalnie tę wizję Naczelnego popieram i piszę tak, jak linia programowa magazynu zakłada. Ale teraz przyszło mi zrecenzować kolejny tom "Ligi Niezwykłych Dżentelmenów" autorstwa Alana Moore’a i Kevina O’Neilla. I tym razem za cholerę nie dam się z tej recenzji usunąć. Bo Alan Moore potęgą jest i basta. Uważam go za najlepszego twórcę komiksowego, jaki kiedykolwiek chodził po ziemi. W jego pracach bezapelacyjnie i niepodważalnie czuć geniusz. Gdyby Moore chciał mieć przed kominkiem dywanik w kształcie literadarowego recenzenta, jutro pakuję się w samolot i idę posłusznie leżeć przed fotelem Mistrza.

Proszę mi zatem powiedzieć, jakim cudem mam napisać recenzję przezroczystą i wyważoną? Wchłonąłem historię o Alisterze Crowleyu, który magicznym rytuałem próbuje przenieść swojego ducha do ciała Micka Jaggera z Rolling Stones dokładnie w czasie, gdy tamten śpiewa swoje "Sympathy for the Devil" na legendarnym koncercie w Hyde Parku w 1969 roku. Przy czym wcale nie ma tu Crowleya ani Jaggera, ani nawet Stonesów. Moore pokrywa wszystkie postaci i wydarzenia czekoladowym lukrem popkultury (z Powolnie Badanej Czekolady, należy dodać, hehe). Tak oto naprawdę (ale co tu jest naprawdę?) mamy do czynienia z Olivierem Haddo - bohaterem "The Magician" z 1908 roku, napisanej przez W. Somerseta Maughama, który jest niczym innym, jak tylko parodią Crowleya właśnie! Dzięki mistycznemu rytuałowi duch Haddo wcielony jest w ciało Cosmo Galliona, czarnoksiężnika z jednego z odcinków brytyjskiego serialu "Rewolwer i melonik" (tego, w którym Steed ma pilnować przepisu na nowe, rewolucyjne paliwo, którego odkrywca leży w śpiączce, a w całą sprawę zamieszany jest zakon czarnych magów). Cosmo, pod zmienionym nazwiskiem, wchodzi w komitywę z rockowym artystą, ćpunem i okultystą Ternerem (głównym bohaterem filmu "Przedstawienie" Davida Camella z 1968 roku, rockowym artystą, ćpunem i okultystą, którego gra rockowy artysta, ćpun i okultysta Mick Jagger), tylko po to, żeby przejąć jego ciało, tak jak kilkanaście kolejnych do tej pory. Rytuał ma zakończyć się, gdy Terner/Jagger będzie recytował ze sceny wiersz upamiętniający zmarłego niedawno Basila Fotheringtona-Thomasa (czyli członka Rolling Stones - Briana Jonesa). W oryginale była to elegia "Adonais" - elegia na śmierć Johna Keatsa, autora "Hyperiona", "Endymiona", etc. którą w 1821 napisał Percy Bysshe Shelley. W wersji Moore’a to "Oda na śmierć Osjana" autorstwa Thomasa Rowleya - wielki erudycyjny żart, związany z powieścią "Miłość i szaleństwo" autorstwa Herberta Crofta z 1780 roku, która w znaczącej części odnosi się do problemu fałszerstwa oraz osób Jamesa Macphersona i Thomasa Chattertona, dwóch największych fałszerzy literackich angielskiego (pre)romantyzmu.

Na szczęście Lidze (zwanej Grupą Murray, w odróżnieniu od, na przykład, Ligi Wilhelminy, która operuje w pierwszym tomie "Ligi") udaje się pokrzyżować plany okultysty, głównie dzięki nieświadomemu wsparciu Jacka Cartera (tego z kultowego filmu Mike’a Hodgesa "Dopaść Cartera", nakręconego w 1971 roku), wynajętego przez gangstera z East Endu, Vica Dakina (granego przez Richarda Burtona w klasycznym obrazie gangsterskim Michaela Tuchnera "Złoczyńca", również z 1971 roku). Duch Haddo, odcięty od martwego ciała, ścigany w świecie astralnym przez naćpaną po uszy wampirzycę zmuszony jest do ucieczki do ciała młodego człowieka, którego imię brzmi Tom, a nazwisko jest zagadką. Zostawię Czytelnikom radość rozwiązania tej zagadki - dla ułatwienia dodam, że jest 1969 rok, a nasz tajemniczy młodzieniec uczy okultyzmu w szkole na północy. No i pod sam koniec albumu przechodzi przez ścianę peronu dziewiątego na dworcu King’s Cross...

Czytanie Moore’a jest dla mnie niesamowitym doznaniem. Tropy, które doskonale plącze, erudycyjne zagadki pułapki, pokręcona wizja popkultury to jedna strona medalu. Ale nawet czytelnik ignorant uzna historię okultystycznego śledztwa, rozgrywającego się przed jego oczyma, za ciekawą. Wielość poziomów odczytań tego komiksu przypomina mi Spider-Mana narysowanego na palimpsestach z Borgesa i Cortazara. Genialny komiks. Poza tym Egmont bardzo ładnie go wydał. Grzech nie mieć. Ja mam, nie jestem głupi.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 161
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: