Dodany: 18.09.2023 15:46|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

4 osoby polecają ten tekst.

Co ma wydalanie do miłości i samotności?


Niewiele jest tytułów, które mają tak duży rozrzut ocen, jak Oskarżony pluszowy M.: Filozoficzna powieść o miłości, samotności i wolności (Chase Clifford): jedyną na całej skali, której się nie doczekał, jest 1,5, a każdą inną postawiło przynajmniej 6 osób; łącznie przeważają te powyżej 4, ale dwójek jest odrobinę więcej niż szóstek. Nie wiedziałam tego, kiedy kupowałam tę powieść – ile to lat temu? – w taniej księgarni we Wrocławiu podczas ogólnopolskiego zlotu za kwotę nawet jak na tamte czasy niską. Wiedziałam, że jeśli jest mowa o pluszowym misiu i o uczuciach, to ja ją przeczytam. Prędzej czy później. Jak widać, raczej później, bo podzieliła los wielu moich własnych książek, pospychanych do tylnych rzędów na półkach, gdy całe frontowe rzędy zajęły egzemplarze napożyczane od ludzi w sposób kompletnie nierozważny. Potem na skutek jakiegoś koniecznego przetasowania omyłkowo trafiła do innej szafki, między tytuły już przeczytane, gdzie odnalazłam ją wczoraj, leniwie gmerając po półkach w poszukiwaniu „czegoś innego”, co byłoby równocześnie nie za długie, nie za ciężkie i zawierało porcyjkę żywych emocji. Warunki spełniała. Tylko teraz nie wiem, co o niej myśleć.

Co to jest właściwie? Bajka? Bo przecież nigdzie indziej pluszowy miś nie może ożyć. Ten do pewnego momentu żyje tylko we własnych odczuciach – słyszy, rozumie, myśli, czuje ból, smutek, radość, pamięta wydarzenia z przeszłości i nadawane mu imiona – ale nie jest w stanie się poruszać ani wydawać głosu, jeśli nie dopomoże mu w tym człowiek. Ale potem, nadal mając wytarte pluszowe futerko, w środku metalowy „piskacz” i ruchome metalowe oczy, niespodziewanie zyskuje kolejne aspekty cielesności. Zaczyna chodzić i mówić, potem jeść i, a jakże, wydalać, a wreszcie… rodzi dziecko. Identyczne jak on – zarazem pluszowe i żywe (i oczywiście poczęte nie w klasyczny sposób, tylko zapewne drogą jakiejś swoistej partenogenezy, ale czy to ważne, skoro to bajka?). Po tylu latach naprzemiennego przygarniania i porzucania przez kolejnych właścicieli – w tej samej ludzkiej rodzinie co prawda, co nie znaczy, że było to mniej bolesne – jest wreszcie szczęśliwy. Kocha i jest kochany, podwójnie, bo dla Małej Winkie jest i ojcem, i matką. A potem karta się odwraca. Nie ma już Małej Winkie, a on zostaje sponiewierany przez całą brygadę antyterrorystów, wtrącony do więzienia, oskarżony o zamachy bombowe, o morderstwo, o perwersje seksualne… o wszystko, o co kogokolwiek można oskarżyć. Nikt nie dostrzega, że jest zabawką, bo o poszukiwanym zbrodniarzu mawiano ponoć, że potrafi się doskonale kamuflować, więc czemu nie w postaci półmetrowego pluszaka?

Ale jeśli to bajka, to dla kogo? Bo przecież nie dla dzieci. Dzieci – przynajmniej tak mi się zdaje – jeszcze nie rozumieją, co to proces sądowy, a zwłaszcza, co to proces prowadzony w oparciu o kompletnie absurdalne zarzuty, bez zwracania uwagi na racje oskarżonego, z tabunem fałszywych świadków etc. Nie poznają się też na tropach literackich, zawartych w opisie niewoli Małej Winkie u szalonego pustelnika, bo choćby przeczytały przypisy, to i tak nie znają dzieł, do których autor nawiązał. I raczej nie są w stanie zrozumieć psychoanalitycznych asocjacji autora, gdy ten detalicznie opisuje problemy z wydalaniem, dręczące najmłodszego właściciela Winkiego (notabene chłopca o tych samych, co autor, personaliach), potem pragnienie ożywionego misia, by jako jedną z pierwszych autonomicznych czynności zrobić… kupkę, a wreszcie akt przyjścia na świat Małej Winkie, który jej rodzicowi wydał się… zgadnijmy… robieniem wyjątkowo wielkiej kupy. (Ja nie jestem dzieckiem, dlatego mi się to ewidentnie freudowsko kojarzy, aczkolwiek powód, dla którego te skatologiczne elementy znalazły się w treści, pozostaje przede mną ukryty).

A skoro nie dla dzieci, to czy dorosłych przekona ta rozbudowana historia, z wlokącym się przez dobre sto stron procesem-farsą, podczas którego można istotnie nabrać przeświadczenia, że odpowiednio skonstruowany (w domyśle: amerykański) system prawny jest w stanie każdemu dowieść popełnienia każdej zbrodni, ale którego poszczególne etapy w pewnym momencie zaczynają być mocno nużące (zwłaszcza dukanie adwokata o znamiennym nazwisku Niewygrał)? I czy właśnie do powyższej tezy ma przekonać – czy może do tego, że nie warto szukać szczęścia, nie warto próbować się wyrywać z sytuacji niewygodnej emocjonalnie, bo się dostanie po głowie? A może do obu? Najbardziej odpowiadałaby mi interpretacja, że gdyby ludzie, dorastając, pozostawali choć trochę dziećmi kochającymi pluszowe misie (oczywiście nie muszą tego żywo manifestować, chodzi o wymiar symboliczny), to ani jednej, ani drugiej tezy nie trzeba by było wysuwać. Ale czy ja wiem, czy o to chodziło?

I jestem tak rozdarta, jak bywam mało kiedy po lekturze, bo z jednej strony mnie wzrusza los miśka z za dużymi uszami, za cienkimi łapkami i wytartym futrem, pardon, pluszem, a z drugiej irytuje mnie ta (u amerykańskich autorów jakaś wyjątkowo częsta) tendencja do wciskania fizjologii, gdzie nie trzeba.

No, nie wiem. Nie widzę adekwatnej oceny. I co gorsza, nawet nie wiem, czy chciałabym tę powieść przeczytać jeszcze raz, choć w przypadku książek o misiach jest to na ogół więcej niż pewne.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1010
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 12
Użytkownik: reniferze 19.09.2023 13:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Niewiele jest tytułów, kt... | dot59Opiekun BiblioNETki
Niezła zagwozdka... ale raczej unikam książek, w których autor sam nie wiedział, co chce przekazać. Chyba byłabym zirytowana lekturą. A może wcale nie? Popatrz, w jakiś sposób jednak mnie zaintrygowałaś.
Użytkownik: Losice 19.09.2023 20:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Niewiele jest tytułów, kt... | dot59Opiekun BiblioNETki
Zainteresowałaś mnie spostrzeżeniem o rozpiętości skali ocen i jej "pełnym wypełnieniu" od 1 do 6 (w tym przypadku z brakiem oceny dla 1,5).

Ciekawe, która książka w biblioNetce posiada takie "pełne wypełnienie", przy najmniejszej liczbie czytelników?

Oczywiście nie miałem czasu, żeby przeprowadzić dokładne badanie, ale już wcześniej zauważyłem, że takie "pełne" wypełnienie ma moja przedostatnia przeczytana książka - (Pulitzer 1981) Sprzysiężenie głupców (Toole John Kennedy) przy 179 ocenach.
Następny na mojej liście jest przeczytany nieco wcześniej, kontrowersyjny Nagi lunch (Burroughs William Seward) - 306 ocen.

Myślę, że właśnie w kontrowersyjności tkwi "fenomen" pełnego wypełnienia skali ocen - ale kto jest liderem w tej dziwnej klasyfikacji ???

Przepraszam, że tak daleko odbegłem od meritum Twojej jak zawsze interesującej czytatki :)


Użytkownik: Losice 19.09.2023 20:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Zainteresowałaś mnie spos... | Losice
*odbiegłem
Użytkownik: Losice 20.09.2023 01:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Zainteresowałaś mnie spos... | Losice
No i już muszę dodać korektę:
Justyna (Durrell Lawrence) przy 132 ocenach.
Użytkownik: ilia 20.09.2023 12:10 napisał(a):
Odpowiedź na: No i już muszę dodać kore... | Losice
Podbijam. Rozpiętość ocen od 1 do 6 ma także:
- Rok królika (Bator Joanna) - 90 ocen
- Insekt (Castillon Claire) - 85 ocen
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 20.09.2023 12:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Podbijam. Rozpiętość ocen... | ilia
Śrubuję:
Anhar (Nawrocka Małgorzata) - 51 ocen :)
Użytkownik: Losice 20.09.2023 15:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Śrubuję: – Anhar - 51 o... | LouriOpiekun BiblioNETki
Wow, wynik z pewnością "wyśrubowany".

Widzę, że książkę czytałeś.
Czy rzeczywiście jest kontrowersyjna i wzbudza tak skrajne odczucia, od zachwytu do odrzucenia?
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 20.09.2023 16:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Wow, wynik z pewnością "w... | Losice
Och, nawet recenzję napisałem, zachęcam: Gedes tkwi w szczegółach
Użytkownik: Losice 20.09.2023 16:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Och, nawet recenzję napis... | LouriOpiekun BiblioNETki
"Nie będę na pewno dyskutował z recenzją (a raczej bełkotliwym paszkwilem) Kochajmy Planetę Ziemię oraz tematem Śmiech na sali... - recenzja oraz większość wypowiedzi pochodzi z kont stworzonych w bardzo bliskich sobie terminach i wykorzystywanych jedynie w dniu utworzenia. Widać komuś pani Nawrocka bardzo zalazła za skórę – aż się narzuca wściekły, miotający się zdemaskowany szatan..."

Twoja recenzja bardzo ciekawa, chociaż to zdecydowanie nie moje klimaty.
Powyżej skopiowałe ostatni jej akapit, gdzie wskazujesz, że niskie oceny moga być wynikiem zorganizowannej akcji z tzw."jednodniowych kont", co oczywiscie daje pewien "materiał" do przemyślenia. :)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 20.09.2023 23:19 napisał(a):
Odpowiedź na: "Nie będę na pewno dyskut... | Losice
Bynajmniej nie zamierzałem Cię do lektury namawiać – szczególnie, że pewnie to "nie Twoje klimaty" nie tylko ze względu na gatunek fantasy :)

A co do ocen i ideologizowania ich – to swoista niekończąca się historia, nie tylko na naszym portalu…

Swoją drogą ciekawy jest przypadek Tomasza Piątka – bardzo wiele jego książek otrzymuje niemal pełne spektrum ocen, np. tutaj przy 32 ocenach brakuje jedynie 1.5: Morderstwo w La Scali (Piątek Tomasz)
Użytkownik: ilia 21.09.2023 19:59 napisał(a):
Odpowiedź na: No i już muszę dodać kore... | Losice
Przebijam Louriego. Rozpiętość ocen od 1 do 6 ma Dlatego żyjemy (Szymborska Wisława) przy 32 ocenach.
Użytkownik: Losice 22.09.2023 21:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Przebijam Louriego. Rozpi... | ilia
Brawo - chyba nie do pobicia :):):)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: