Dodany: 04.10.2023 18:13|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Ważne, by wiedzieć, gdzie zmierzamy


Żadnej powieści ze Świata Dysku przy drugim i/lub kolejnym czytaniu nie obniżam oceny, przeciwnie, większości podnoszę, czasem o całą jednostkę, czasem o połówkę. „W północ się odzieję” już za pierwszym razem zrobiła na mnie duże wrażenie, więc margines na podniesienie został niewielki, a przeczuwałam, że następnym razem zostanie wykorzystany. Bo w cyklu o Tiffany dzieje się to samo, co w „Harrym Potterze”: o ile na początku dominował humor i magiczne efekty specjalne, o tyle w miarę doroślenia głównego bohatera/bohaterki klimat robi się wyraźnie mroczniejszy, a poruszana tematyka znacznie bardziej poważna. Przedsmak tego niósł ze sobą „Zimistrz”, ale „W północ się odzieję” zaczyna się zupełnie dramatycznie.

Tiffany, już (a może dopiero?) szesnastoletnia, jest pełnoprawną czarownicą na własnym „gospodarstwie” w Kredzie i musi interweniować w zgoła nie baśniowym przypadku: skłonny do wypitki wieśniak katuje nieletnią ciężarną córkę tak, że dziewczyna przedwcześnie rodzi martwe dziecko, a zdawszy sobie sprawę, co zrobił, usiłuje popełnić samobójstwo. A to nie ostatnia spośród niezrozumiałych i przygnębiających spraw, z którymi będzie się musiała zmierzyć młodziutka czarownica. Można być pewnym, że jej siły okażą się wystarczające, by poradzić sobie z prześladowaniami upiornego Przebiegłego i ze wzbudzoną w tajemniczy sposób nieufnością Rolanda, nie dać się sprowokować przez podstępną i fanatyczną pannę Spruce, ani upokorzyć przez pełną uprzedzeń i wyższości księżnę Keepsake, a przy okazji jeszcze pomóc się wziąć w garść niepozbieranej, stłamszonej przez matkę Letitii, narzeczonej Rolanda. Oraz, że sceny z udziałem Nac Mac Feeglów wniosą nieco zdrowego, przaśnego humoru.

A jednak nastrojowi ogarniającemu człowieka podczas lektury daleko od dzikiego rozbawienia. Bo te polowania na czarownice… coś przypominają. Zresztą nie tylko one. Praktycznie wszystkie dyskowe powieści, pisane w ostatniej dekadzie życia Sir Terry’ego, są mniej lub bardziej podszyte goryczą, przypominając nam o tym, że całe dzieje ludzkości na przestrzeni tysiącleci nie pozbawiły nas skłonności do krzywdzenia, dyskryminowania i poniżania innych, do wydawania wyroków na podstawie przeczuć i plotek, do bezinteresownej zawiści i głupiej pychy; zdają się mówić: zgoda, można się z nas i pośmiać, ale w gruncie rzeczy jesteśmy raczej straszni, niż śmieszni…

Nic na to nie poradzę: „W północ się odzieję”, choć to bajka, jeździ mi po emocjach bardziej, niż niejedna obsypana zaszczytami powieść niefantastyczna. A to nagradzam zawsze. Tylko swoim prywatnym podziwem, a kto chce, może się przyłączyć. Albo rzucić okiem na cytaty:

„Ludzie są często tak zajęci życiem, że nie próbują się zastanowić dlaczego. Czarownice owszem, i to znaczy, że są potrzebne, o tak, bardzo potrzebne, praktycznie przez cały czas. Jednakże - w sposób bardzo delikatny i stanowczo niewypowiedziany - nie całkiem chciane” [1];

„Czarownice nie mogły uczestniczyć w żadnych zawodach, bo gdyby wygrały (…), wszyscy by powtarzali, że to niesprawiedliwe, skoro są czarownicami, a w każdym razie tak by myśleli, choć pewnie niewielu mówiłoby to głośno. Gdyby natomiast nie wygrały, ludzie mówiliby: »Co to za czarownica, co nie potrafi zrobić sera, który by wygrał ze zwykłymi serami, robionymi przez zwykłych ludzi, jak my?«” [2];

„Nikt nie panuje nad muzyką (…). Pojawia się sama, kiedy ludzie mają już dosyć. Nikt nie wie, gdzie się zaczyna. Ludzie się rozglądają, ktoś patrzy komuś w oczy, tamten kiwnie lekko, inni to widzą. Inni też spoglądają po sobie i tak, bardzo powoli, budzi się muzyka, ktoś chwyta łyżkę i uderza nią o talerz, potem ktoś inny wali kuflem o stół, buty zaczynają tupać o podłogę, coraz głośniej i głośniej. To głos gniewu, głos ludzi, którzy mają już dosyć” [3];

„… co zawsze mówiła babcia Obolała: » Nakarm tych, co są głodni, ubierz tych, co nadzy, przemów za tych, co nie mają głosu«. No więc uważam, że jest jeszcze miejsce na: » Podnieś za tych, co nie mogą się schylić, sięgnij za tych, co nie mogą się wyciągnąć, wytrzyj za tych, co nie mogą się obrócić«. Zgodzisz się? A wszystko dlatego, że czasami trafi się dobry dzień, który wynagradza wszystkie złe dni i przez jedną chwilę słyszysz, jak obraca się świat” [4];

„Słyszała powiedzenie, że zanim dobrze się kogoś pozna, trzeba przejść milę w jego butach; nie miało wielkiego sensu, ponieważ - po przejściu mili w czyichś butach - człowiek prawdopodobnie dowie się tyle, że ten ktoś ściga go i oskarża o kradzież pary butów. Choć oczywiście pewnie zdoła uciec z powodu braku obuwia u ścigającego” [5];

„Nawet czarownica może przegrać wzrokowy pojedynek z kotem, który ma już wszystkiego powyżej uszu, a sam wciąż znajduje się zdecydowanie powyżej swych uszu” [6] (ten jeden cytat nie jest taki głęboki, ale za to – przynajmniej dla kotolubów – nieodparcie zabawny);

„Trucizna trafia tam, gdzie trucizna jest przyjmowana. I zawsze znajdzie się jakiś pretekst, żeby cisnąć kamieniem w staruszkę, która dziwacznie wygląda. Zawsze łatwiej jest zrzucić winę na kogoś. A kiedy już nazwiesz kogoś czarownicą, sama się zdziwisz, o jak wiele spraw możesz ją obwiniać. (…) bardzo łatwo jest pchnąć starszą panią na ziemię, przycisnąć ją skrzydłem wrót od stodoły, a potem sypać na nie kamienie, aż nie będzie mogła oddychać. I wtedy całe zło odpłynie. Tylko że nie. Ponieważ dzieje się coś innego złego i są inne stare kobiety. A kiedy już się skończą, zawsze są starzy mężczyźni. Zawsze są obcy. Zawsze są przybysze. A potem, może, pewnego dnia jesteś ty. Wtedy kończy się szaleństwo. Kiedy nie został już nikt, kto mógłby oszaleć”[7];

„Czasami to, co legalne, nie jest tym, co słuszne (…). Sprytni ludzie to wiedzą. Głupi nie. Problem polega na tym, że głupi ludzie potrafią być och, jacy sprytni” [8];

„… książki nikogo nie krzywdzą, prawda? Z wyjątkiem książek, które zawierają idee, bo idee mogą być niebezpieczne” [9];

„Wesela są podobne do pogrzebów w tym, że poza głównymi bohaterami, kiedy wszystko już się kończy, ludzie nigdy nie są pewni, co powinni dalej robić. Dlatego zwykle próbują sprawdzić, czy zostało jeszcze wino” [10];

„To ważne, byśmy wiedzieli, skąd przychodzimy, ponieważ jeśli nie wiemy, skąd przychodzimy, to nie wiemy, gdzie jesteśmy, a jeśli nie wiemy, gdzie jesteśmy, to nie wiemy, dokąd zmierzamy. A jeśli ktoś nie wie, dokąd zmierza, to prawdopodobnie zmierza w złym kierunku” [11].

[1] Terry Pratchett, „W północ się odzieję”, przeł. Piotr W. Cholewa, Prószyński i S-ka, 2011, s. 14.
[2] Tamże, s. 17.
[3] Tamże, s. 27.
[4] Tamże, s. 29.
[5] Tamże, s. 47.
[6] Tamże, s. 83.
[7] Tamże, s. 121.
[8] Tamże, s. 123.
[9] Tamże, s. 215.
[10] Tamże, s. 285.
[11] Tamże, s. 301.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 433
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Margiela 04.10.2023 23:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Żadnej powieści ze Świata... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tak, tak i jeszcze raz tak. Bo oczywiście jest "Wyprawa czarownic" (najrozkoszniejsza), "Zbrojni" (na myśl o nich jest mi najcieplej), "Straż nocna" (do głębi przejmująca), "Wiedźmikołaj" (poza konkurencją), "Kosiarz" (zachwycający) i tak dalej, i dalej. Ale gdybym miała zadać sobie ten trud i wskazać ulubiony tom w ulubionym podcyklu "Świata Dysku", byłoby to "W północ się odzieję". Co w sumie czyniłoby go moim najulubieńszym tomem całości. Właśnie się w tym, zdumiona, zorientowałam;)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: