Dodany: 06.01.2024 01:08|Autor: fugare

Książka: To, co możliwe
Strout Elizabeth

1 osoba poleca ten tekst.

Nie wszystko - cokolwiek!


Choćbyśmy przeszukali mapę stanu Illinois bardzo dokładnie, nie znajdziemy na niej miejscowości Amgash. W tym prowincjonalnym amerykańskim miasteczku i jego okolicach Elizabeth Strout umieściła akcję dziewięciu opowiadań tworzących zbiór „Anything is Possible”, w Polsce wydany (w 2017 r.) pod tytułem „To, co możliwe”. Można od razu pomyśleć dlatego nie "wszystko" (everything)? To "anything" w dość tajemniczo brzmiącym tytule bardzo dobrze odzwierciedla intencje autorki, bo choć "anything" nie stoi, co prawda w opozycji do "everything", ale oznacza jednak coś zupełnie innego.

Czytelnicy Strout znają już Amgash i jego mieszkańców z powieści „Mam na imię Lucy”. To tutaj spędziła dzieciństwo Lucy Burton, dziewczyna z rodziny nie tylko dotkniętej ubóstwem, ale pełnej przemocy - prawdziwie patologicznej. Lucy jako jedynej z trojga rodzeństwa udało się z niej wyrwać, odciąć na wiele lat od bliskich, wyjechać do Nowego Jorku, a przy okazji, niczym w „amerykańskim śnie”, założyć rodzinę i zostać popularną pisarką. Opowiadania powstały w tym samym czasie, co powieść i z pewnością są jej uzupełnieniem, ale myślę, że może je przeczytać z satysfakcją również osoba, która losów Lucy i jej rodziny nie poznała wcześniej. Zanim ona sama pojawi się jako bohaterka opowiadania "Siostra", mamy szansę poznawać ją przelotnie i "z drugiej ręki" w kolejnych historiach. Raz jako siostrę sąsiada, w innym przypadku jako koleżankę szkolną, córkę pracownika, czy po prostu dziewczynę z sąsiedztwa. Pomysł opowiadań połączonych wspólnym wątkiem nie jest nowy i Elizabeth Strout wykorzystała go już w "Olive Kitteridge". Mimo dobrze zarysowanej postaci pierwszoplanowej, ta powieść bywa często odbierana właśnie jako zbiór opowiadań.

W "To, co możliwe" autorka skupia uwagę czytelników na bohaterach drugoplanowych - niepozornych, przemykających gdzieś prawie niezauważenie, stanowiących raczej tło dla innych. W tym zbiorze-postscriptum Elizabeth Strout pokazuje ich wyjątkowość i trudno oprzeć się wrażeniu, że każda z historii z ich udziałem ma potencjał na stworzenie czegoś znacznie większego - z powodzeniem mogliby udźwignąć również pierwszoplanowe role innych utworów, gdyby tylko pisarka zdecydowała się na taki zabieg.

Podsumowanie swoich wrażeń wydawało mi się zadaniem skomplikowanym, bo jak we wszystkich powieściach autorki, jest w tych opowiadaniach coś trudnego do zdefiniowania, ulotnego, ale pełnego emocji nie zawsze łatwych do nazwania słowami. Wszystko co ważne, rozgrywa się w sferze uczuć bohaterów, i może jeszcze gdzieś w przestrzeni zawieszonej pomiędzy słowami narratora i doświadczeniami czytelnika, któremu Elizabeth Strout daje, jak zawsze, wiele możliwości interpretacji. A wszystko to w scenach pozornie nieatrakcyjnych epizodów codziennego życia. Mała społeczność - niewielkie miasteczko, gdzie życie płynie monotonnie, w którym wszyscy znają się od dziecka, plotkują, oceniają, krytykują, gdzie trudno pozbyć się raz przyklejonej etykiety, wydaje się być idealnym mikrokosmosem do pokazana uwikłanych w rodzinne i sąsiedzkie relacje bohaterów. Mieszkańcy starają się żyć zgodnie z ustalonymi schematami, a przynajmniej publicznie zachowywać pozory i nie wychylać poza ich ramy. Niektórzy chętnie dokonują porównań i doświadczają nawet satysfakcji, kiedy wbrew faktom, przekonują samych siebie, że przecież w ich rodzinach wszystko jest jak należy, są zgodni, kochają się i szanują, nie tak, jak ci „inni”. Są też czasami skłonni wiele, dla utrzymania tych pozorów, poświęcić. A ci "inni" najczęściej w samotności borykają się ze swoimi problemami. Elisabeth Strout nie ocenia i nie różnicuje ich. Przeciwnie, pokazuje, że traumatyczne przeżycia weteranów wojennych mogą być źródłem cierpienia tak samo dotkliwego, jakim jest dla dziecka odejście z domu jednego z rodziców, czy wstyd z powodu biedy i odrzucenia. To sprawia, że jej bohaterowie nie zawsze postępują tak jak należałoby, a czasami robią właśnie tylko to, co możliwe.

Warto zmierzyć się z tymi opowiadaniami, są napisane w sposób bardzo prosty - krótkie zdania, precyzyjna i nierozbudowana narracja - ale nie jest to lektura łatwa. Autorka zostawia czytelnika z niezbyt wygodnym uczuciem "uwierania" i bardziej pogrążonego w domysłach, niż w poczuciu uzyskania pewności, co do znalezienia odpowiedzi na zadane mu pytania. Fikcja wydaje się psychologicznie skomplikowana, prawie jak prawdziwe życie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 218
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: