Dodany: 25.07.2005 14:36|Autor: errator
Co z tą Europą?
Liczący bez mała 750 stron, pokaźny ten wolumen, to w istocie powieść-rzeka. Akcja rozgrywa się w XI stuleciu w Chinach, głównym bohaterem jest rozpustny lubieżnik o nazwisku Si-men. Zaczynając od drobnego handlu, drogą oszustw i matactw łotr ten dochodzi do znacznych wpływów, co pozwala mu stworzyć prawdziwy dwór.
Dwór ten jest jednak wedle europejskich standardów dość dziwaczny. Si-men ma bowiem pięć prawowitych żon, kilka konkubin, a od czasu do czasu nie waha się nawet zabawić z którymś z zatrudnionych chłopców. Co ciekawsze, mimo nieustannych tarć i intryg między żonami, płatnymi konkubinami, kochankami i rajfurami, dom ten nie wyróżnia się aż tak bardzo na tle innych, podobnych z tamtego okresu.
Największy jednak szok to całkowicie inne rozumienie spraw płci w XI-wiecznym Państwie Środka. Bowiem, w przeciwieństwie do naszego kręgu kulturowego, który każdą intymną część ciała nazywa jakoś inaczej, byle nie nią samą, w Chinach nie ma z tym żadnego problemu. Stąd bardzo liczne w powieści opisy zbliżeń, mogące swym naturalizmem przyprawić o lekki absmak co bardziej pruderyjnych czytelników.
Tu nasuwa się refleksja, że w tej materii z naszą starą Europą coś chyba nie tak. Tu bowiem pisarz, operujący słowem w obszarach cielesnych, ma do wyboru farsę, transgresję - (łydka, łydka Gombrowicza), anatomię albo po prostu pornografię. W "Kwiatach śliwy...", mimo obecności wszystkich tych składowych, gości jednak głównie piękno ludzkich ciał.
Uderza również doskonałe pióro i zmysł obserwacji autora. Maluje on bowiem bez trudu ludzi z krwi i kości, przy czym każdy jest inny i nikt też nie jest do końca ani czarny, ani biały. Tak jak to bywa w życiu. Całość okraszano pikantnym, przypominającym surowe tłumaczenia Szekspira językiem, co sprawia, że "Kwiaty śliwy..." mogą stać się lekturą, która na długo utkwi Wam w pamięci.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.