Dodany: 22.09.2005 20:01|Autor: aniaposz

Na obcej ziemi


Podchodziłam do tej książki z dużym sceptycyzmem. Po pierwsze dlatego, że wokół same zachwyty, a mnie do tej pory proza Grzędowicza wcale nie zachwycała (poprawna, pomysłowa, ale do mnie jakoś nie chciała trafić), a po drugie, nie urzekły mnie też udostępnione w Internecie fragmenty. A tymczasem książka dosłownie wchłonęła mnie już od pierwszego akapitu. A dalej było jeszcze lepiej.

Vuko Drakkainen zostaje wysłany na obcą planetę - Midgaard, by dowiedzieć się, co się stało z ekipą naukową, wysłaną tam kilka lat wcześniej. Wszelkie próby zdalnego kontaktu z nią zawiodły.

Na Midgaardzie istnieje humanoidalna cywilizacja w fazie rozwoju przypominającej ziemskie średniowiecze. Mieszkańcy tej planety różnią się jednak od ludzi drobnymi szczegółami fizycznymi, więc Drakkainen zostaje odpowiednio ucharakteryzowany, niemniej jako wspomaganie ma wszczepionego w mózg cyfrala, który jest czymś na kształt bionicznego tworu m.in. usprawniającego niedoskonałe ludzkie zmysły. Drakkainen ma zadanie odnalezienia zaginionych naukowców i zakaz jakiejkolwiek ingerencji w zastany świat. Poznajemy go w chwili przygotowania do odlotu w kapsule lądownika.

Na samym początku urzekł mnie przede wszystkim klimat - nieznanego, tajemniczego świata o zupełnie obcych prawach i całkiem nieprzystawalnych obyczajach. Narracja, prowadzona fragmentami w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, jeszcze potęguje wrażenie przerażającej realności i namacalności tego świata. Czytając o pierwszych chwilach spędzanych przez Drakkainena na planecie jego przeznaczenia, czułam się wręcz osaczona, przytłoczona i wessana w sam środek mrocznych wydarzeń. Każde słowo natychmiast przenosiło mnie w tamte zupełnie odmienne, odległe realia. Dodatkowo świat ten poznajemy w momencie jakiegoś przełomu, słychać ostrzeżenia przed wojną bogów, w zimnej mgle kłębią się majaki lub - co gorsza - wychodzą z niej całkiem rzeczywiste i niebezpieczne stwory. Ludzie barykadują się w swoich domach i podejrzliwie patrzą na każdego obcego.

Perfekcyjne posługiwanie się językiem to już właściwie standard u Grzędowicza. Ten język jest tworzywem równie perfekcyjnej narracji, idealnie wyważonej między szczegółowością, niezbędną do zrozumienia fabuły, a płynnością i lekkością, dzięki której czyta się jednym tchem. No i nie mogę też oprzeć się niezmiernie miłemu wrażeniu, że Grzędowicz wszystko dokładnie przemyślał, że cała konstrukcja świata i fabuły jest już elegancko poukładana, że nie ma tu miejsca na jakąś fuszerkę, luki, doraźne rozwiązania i niedoróbki, nie mówiąc już o lekkim traktowaniu własnych wcześniejszych pomysłów, co zdarza się nagminnie na przykład Pilipiukowi.

Od pewnego momentu główny wątek przeplatany jest opowieścią młodego następcy tronu odległego cesarstwa Amitraju. I ta opowieść jest równie porywająca, barwna i prowadzona z pasją. Poznajemy dzieciństwo Młodego Tygrysa, potem dorastanie, wreszcie następuje nagły zwrot w jego życiu, który spycha opowieść na zupełnie inne tory i wieńczy ten wątek, jednocześnie splatając się z końcem opowieści Drakkainena i końcem całego tomu.

Spędziłam kilka dni w tym porażającym świecie, obserwując zmagania Drakkainena oraz życie młodego księcia i nie mogę ochłonąć. Z wielką niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 21339
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 14
Użytkownik: Omni 31.10.2005 10:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Podchodziłam do tej książ... | aniaposz
Zgadzam się całkowicie, iż prozę Grzędowicza czyta się wspaniale. Język jaki został w niej wykorzystany, sprawne połączenie współczesności z podobną do średniowiecza przeszłością oraz wartka i spójna akcja sprawiają, iż książkę się wręcz pochłania a nie zwyczajnie czyta (dwa wieczory wypełnione wspaniałym magicznym światem). Co więcej, w powieści tej możemy znaleźć wszystko to czego można oczekiwać w dobrej powięści Fantasy: obca planeta, obca cywilizacja, przerażające potwory, wspaniałe sceny walk (stanowiące połączenie najlepszych wzorów z Wiedźmina i zwolnionej klatki znanej z Matrixa czy gier komputerowych), magia i tajemnica no i nieodzowna misja do wypełnienia. Czy można pragnąć czegoś więcej? Zdecydowanie jedna z najlepszych polskich powieści Fantasy. Z niecierpliwością czekam na kolejne części!
Użytkownik: metal_heart 30.01.2006 12:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Podchodziłam do tej książ... | aniaposz
Ostrzegam! Tej książki lepiej nie czytać, jeśli nie ma się dwóch wolnych dni. Z niecierpliwością przewraca się karty powieści, a wszystkie zajęcia idą w kąt. Nienaganny warsztat pisarski, wciągająca fabuła i oryginalne pomysły. Polecam wszystkim miłośnikom dobrej SF i czytelnikom fantasy. Powieść Grzędowicza nie jest gorsza od "Innych pieśni" Dukaja. Jeśli autor pisał 1. tom mając już pewną wizję całości i nie będzie starał się tworzyć według zasady "byle szybciej", to szykuje nam się fascynujący cykl.
Użytkownik: piotrowy 29.10.2006 20:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Podchodziłam do tej książ... | aniaposz
Nie jestem fanem fantastyki, ale Grzędowicz ma tak wspaniały warsztat, że mógłby pisać instrukcję, a i tak nie możnaby się było od niej oderwać. Czekam z niecierpliowścią na kolejny tom powieści.
Użytkownik: Kuba Grom 02.01.2007 14:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jestem fanem fantasty... | piotrowy
nie dziwię się że dostał w tym roku Zajdla.Rzeczywiście, nie da się oderwać jeśli już się wczytać. Mi się to nawet zaczęło śnić.
A skończył tom akurat w najciekawszym momencie
Użytkownik: peter07 07.08.2007 18:04 napisał(a):
Odpowiedź na: nie dziwię się że dostał ... | Kuba Grom
To ja też będę ostrzegał... nie czytać w autobusie, bo przegapiony przystanek jak w banku ;). POLECAM!!!
Użytkownik: Foreth 19.12.2007 16:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Podchodziłam do tej książ... | aniaposz
Moim zdaniem książka nie jest warta aż takich peanów. Język powieści jest - owszem - dobry, lecz daleko mu do Himalajów (a nawet Alp) pięknego pisania. Styl w żadnym wypadku nie powala, nie stanowi wielkiej zalety tej powieści. Wydał mi się poprawny i tyle. To samo dotyczy fabuły. W zarysie ogólnym zawiera ona parę fajnych pomysłów (w tym jeden arcycudowny - historia kolonii na wysepkach), ale "chleb powszedni" tego scenariusza to umiarkowanie zajmująca podróż bohatera-samotnika. Trochę tu nudy, a i sporo dłużyzn... To, jakie dziwne cuda wianki bohater spotyka na swojej drodze to moim zdaniem za mało, byśmy mogli mówić o znakomitej, misternej konstrukcji dzieła.
Ton tego komentarza niech będzie przeciwwagą dla ochów i achów, serwowanych tutaj przez innych czytelników. Bo choć wciąż twierdzę, że Pan Lodowego Ogrodu to dobra książka, jest moim zdaniem jednocześnie pozycją dośc mocno przereklamowaną..
Użytkownik: aniaposz 21.12.2007 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim zdaniem książka nie ... | Foreth
Metafor używasz rzeczywiście obrazowych, ale trochę nieadekwatnych, bo ja ani o Himalajach (ani nawet o Alpach) ani słowa nie pisałam. Świetny styl to już niemal znak rozpoznawczy Grzędowicza i o ile fabuła może czasem niekoniecznie przypaść do gustu, o tyle na bardzo dobrą polszczyznę i klarowną narrację zawsze można u tego autora liczyć. Oczywiście Grzędowicz to jednak nie Kapuściński, ale i tak zdecydowanie pozytywnie wyróżnia się spośród innych polskich współczesnych pisarzy sf-f. Rzecz gustu oczywiście, jak wszystko, ale ton Twojego komentarza trochę zbyt mocno jak na moje ucho uderza w pretensję do obiektywizmu i znawstwa. ;)
Użytkownik: Foreth 07.01.2008 16:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Metafor używasz rzeczywiś... | aniaposz
O Himalajach rzeczywiście nie wspomniałaś, lecz trudno inaczej interpretować określenia typu "perfekcyjne posługiwanie się językiem". To "dość" mocne określenie.

Jeżeli ten styl aż tak bardzo pozytywnie się wyróżnia, to źle to świadczy o polskim SF. Może nie wyraziłem się jasno, ale nie przecież chodzi o to, by Grzędowicz miał być drugim Kapuścińskim. Po prostu nawet w kategorii twórców całkiem ambitnej, poetyckiej powieści akcji, styl ten nie wyróżnia się moim zdaniem specjalnie. Ale to tylko moja opinia, rzeczone znawstwo zostawiam Tobie.
Użytkownik: alaniemieckota 23.12.2007 20:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Podchodziłam do tej książ... | aniaposz
Jak ja nienawidzę takich zakończeń!! !
Na szczęście jest już drugi tom :)
Użytkownik: marcelinaa 24.02.2008 10:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Podchodziłam do tej książ... | aniaposz
Dotarła do mnie wczoraj i wczoraj ją przeczytałam. Już dawno żadna książka tak mnie nie wciągnęła. Zgadzam się że Grzędowicz perfekcyjnie posługuje się językiem. Drakkainen jest bohaterem z którym łatwo się identyfikować, z racji tego, że chociaż przebywa na odległej planecie, jest jednak częścią naszej kultury. Już zamówiłam sobie drugi tom, mam nadzieję że się nie rozczaruję.
Użytkownik: magduszka 23.06.2015 00:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Podchodziłam do tej książ... | aniaposz
Należę do tej garstki osób, której ta pozycja nie zachwyciła. Była przeciętna, a po tych wszystkich zachwytach spodziewałam się czegoś więcej i tego nie dostałam. Gdybym natknęła się na nią przypadkiem, może moja ocena byłaby lepsza, ale, właśnie, nie jest. Drażnił mnie przeraźliwie główny bohater, choć nie, wszyscy bohaterowie mnie drażnili, głównie dlatego, że nie miałam nikogo z kim mogłabym się identyfikować lub chociażby czyich poglądów popierać. Nawet jeśli to zabieg zamierzony, trudno się czyta, kiedy się nikomu nie kibicuje, prawda? Irytowało mnie również to, co chwalą chyba wszyscy, czyli że Vuko jest taki jak my, zna nasze bajki i filmy, ale przez to brzmiał jak gdyby zatrzymał się kulturowo na XXI wieku, jakby później nie stworzono niczego, co by na niego wpłynęło, jakby nic się nie zmieniło, a jak na sf... Umniejsza mi to w jakiś sposób wartość świata przedstawionego. I te porównania do Boscha... W pewnym momencie stwierdziłam, choć już nie pamiętam, czy w tym tomie, czy dopiero w drugim czy tam trzecim, że jeszcze raz autor porówna coś do Boscha, to nie zdzierżę i zrobię się agresywna (choć nie tylko to jedno porównanie było używane nagminnie). I tu właśnie natrafiamy na to, co ludzie też niezwykle wychwalają, czyli na język; dla mnie przeciętny, z kilkoma przebłyskami, ale niczym się nie wyróżniający, choć patrząc na poziom Fabryki Słów, to może rzeczywiście coś w sobie ma.
Podsumowując, może i jestem oschła, może i jestem krytyczna, ale to moja subiektywna opinia, więc proszę o wyrozumiałość. Cieszę się, że przeczytałam tę pozycję, ale jeszcze bardziej cieszę się, że mam ją już za sobą i nigdy do niej nie powrócę myślami, a to chyba jest najbardziej uwłaczające dla jakiejkolwiek książki.
Użytkownik: hburdon 29.06.2015 01:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Należę do tej garstki osó... | magduszka
Wybaczamy ci. I tak najgorszą karą jest fakt, że nie dowiesz się, jak się skończyło. A zakończenie naprawdę zwala z nóg. :)
Użytkownik: magduszka 06.07.2015 02:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Wybaczamy ci. I tak najgo... | hburdon
Możliwe, choć jeśli trzy części mnie nie wciągnęły, to raczej i czwarta nie zdoła :)
Użytkownik: imogena 06.07.2015 08:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Należę do tej garstki osó... | magduszka
Ja tam nikogo o wybaczenie prosić nie będę: niezbyt mi się podobało, książka była dla mnie nijaka, zachwytów kompletnie nie rozumiem. I też robiłam sobie duże nadzieje, zwłaszcza, że bardzo podobały mi się opowiadania Grzędowicza. Wypożyczyłam z biblioteki od razu dwa tomy... i z trudem zmęczyłam tylko pierwszy. Aż trudno uwierzyć, że to ten sam Grzędowicz, który napisał "Księgę jesiennych demonów".
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: