Dodany: 27.11.2005 12:55|Autor: Maxim212
Słówko o Mickiewiczu.
Czekałem dość długo na kogoś odważnego, który przypomniałby twórczość wieszcza. Jedynie Bogna zapaliła Mu świeczkę (chylę Bogna przed Tobą czoła, jedyna osoba, która pamiętała o naszym wielkim Adamie). Wobec powyższego , ja całkowity antytalent polonistyczny muszę zabrać się za to. Nie mam żadnych pretensji do biblionetkowej społeczności, sądzę po prostu że nie ma wśród nas polonistów. Byłem już na forum BiblioNetki odsądzany od czci i wiary za ataki na Mickiewicza, i jakby na złość trochę przypomnę z jego twórczości. Utwory naszego jedynego dokładnie (pod przymusem) poznawanego poety okresu Romatyzmu, nie dają przejść obok siebie bez zadumy czy też jakiejkolwiek reakcji (nawet u mnie, takiego dziwaka, który w miejscu serca ma zimny, bezduszny, kamienny kalkulator). Niektóre z nich potrafią zapaść w pamięć. jeżeli nie całe, to chociaż we fragmetach. Znane w rozbudowanych opisów dzieło "Pan Tadeusz" ukazuje doskonały warsztat pisarski autora. Choćby w opisie z grzybobrania
"... Na zielonym obrusie łąk jako szeregi
Naczyń stołowych sterczą: tu z krągłymi brzegi
S u r o j a d k i srebrzyste, żółte i czerwone,
Niby czareczki rożnem winem napełnione;
K o ź l a k, jak przewrocone kubka dno wypukłe,
L e j k i, jako szampańskie kieliszki wysmukłe,
B i e 1 a k i krągłe, białe, szerokie i płaskie,
Jakby mlekiem nalane filiżanki saskie,
I kulista, czarniawym pyłkiem napełniona
P u r c h a w k a, jak pieprzniczka - zaś innych imiona
Znane tylko w zajęczym lub wilczym języku,
Od ludzi nie ochrzczone; a jest ich bez liku.
Ni wilczych, ni zajęczych nikt dotknąć nie raczy,
A kto schyla się ku nim, gdy błąd swój obaczy,
Zagniewany, grzyb złamie albo nogą kopnie;
Tak szpecąc trawę, czyni bardzo nieroztropnie..."
Podziwiać można doskonałą plastyczność tego fragmentu (przepraszam, jeżeli gdzieś są jakieś błędy, bo cytat pochodzi z mojej dość już dziurawej pamięci).
Tak samo trudno zapomnieć o polowaniu na niedźwiedzia, zakończonego sporem o to czyja kula położyła zwierza.
"...Pamiętam, za mych czasów żyło dwóch sąsiadów,
Oba ludzie uczciwi, szlachta z prapradziadów,
Mieszkali po dwóch stronach nad rzeką Wilejką,
Jeden zwał się Domejko, a drugi Dowejko,
Do niedźwiedzicy oba razem wystrzelili:
Kto zabił, trudno dociec; strasznie się kłócili
I przysięgli strzelać się przez niedźwiedzią skórę:
To mi to po szlachecku, prawie rura w rurę.
Pojedynek ten wiele narobił hałasu;
Pieśni o nim śpiewano za owego czasu.
Ja byłem sekundantem; jak się wszystko działo,
Opowiem od początku historyję całą".
Nim Wojski zaczął mówić, Gerwazy spór zgodził;
On niedźwiedzia z uwagą dokoła obchodził,
Nareszcie dobył tasak, rozciął pysk na dwoje
I w tylcu głowy, mózgu rozkroiwszy słoje,
Znalazł kulę, wydobył, suknią ochędożył,
Przymierzył do ładunku, do flinty przyłożył;
A potem, dłoń podnosząc i kulę na dłoni:
"Panowie - rzekł - ta kula nie jest z waszej broni,
Ona z tej Horeszkowskiej wyszła jednorurki
(Tu podniósł flintę starą, obwiązaną w sznurki),
Lecz nie ja wystrzeliłem. O, trzeba tam było
Odwagi; straszno wspomnieć, w oczach mi się ćmiło!
Bo prosto biegli ku mnie oba paniczowie,
A niedźwiedź z tyłu już - już na Hrabiego głowie,
Ostatniego z Horeszków! chociaż po kądzieli.
<> krzyknąłem; i Pańscy anieli
Zesłali mi na pomoc księdza Bernardyna.
On nas wszystkich zawstydził; oj, dzielny księżyna!
Gdym drżał, gdym się do cyngla dotknąć nie ośmielił,
On mi z rąk flintę wyrwał, wycelił, wystrzelił:
Między dwie głowy strzelić! Sto kroków! Nie chybić!
I w sam środek paszczęki! Tak mu zęby wybić!
Panowie! Długo żyję, jednego widziałem
Człowieka, co mógł takim popisać się strzałem.
Ów głośny niegdyś u nas z tylu pojedynków,
Ów, co korki kobietom wystrzelał z patynków,
Ów łotr nad łotry, sławny w czasy wiekopomne,
Ów Jacek, vulgo Wąsal; nazwiska nie wspomnę.
Ale mu nie czas teraz dojeżdżać niedźwiedzi:
Pewnie po same wąsy hultaj w piekle siedzi.
Chwała Księdzu! Dwom ludziom on życie ocalił,
Może i trzem; Gerwazy nie będzie się chwalił,
Ale gdyby ostatnie z krwi Horeszków dziecię
Wpadło w bestyi paszczę, nie byłbym na świecie,
I moje by tam stare pogryzł niedźwiedź kości;
Pójdź, Księże, wypijemy zdrowie Jegomości". ..."
Nie będę Was zamęczał dalszymi cytatami. Starczy tego co przypomniałem. Resztę twórczości niech może przypomną inni. Jak już wspomniałem w innym poście, Adam Mickiewicz to nie był tuzinkowy poeta. Nie zapomniajmy o nim, nawet jeżeli Go ktoś, tak jak ja, nie dokońca może strawić
Pozdrawiam wszystkich, tak tych którzy Mickiewicza wielbią pod niebiosa, jak i tych, któzy na dźwięk Jego nazwiska dostają sensacji nerwowych.