Dodany: 14.08.2004 14:43|Autor: noys
[bez tytułu]
Dawno, dawno temu, zrażona przykrymi doświadczeniami z czasów szkolnych, obiecałam sobie, że kiedy wreszcie będę mieć swobodę wyboru lektur, szerokim łukiem będę omijać te o tematach wojennych i fantastykę. Oczywiście życie - jak zwykle kpiąc sobie z planów - skutecznie zweryfikowało tę opinię. Nie pamiętam już w jakich okolicznościach, ale kiedyś złapałam coś o wojnie, potem o fantastyce, i tak już zostało. I dziś jestem głęboko przekonana, że właśnie książki na te tematy najbardziej przypadły mi do gustu. A wśród nich jedna. To "Koniec wieczności" Isaaca Asimova. Porwana bez zastanowienia z bibliotecznej półki, stała się królową wszelkich rankingów.
Autor może być znany czytelnikiom z bardzo popularnego cyklu o Fundacji - fascynującej alegorii na temat przyszłości Ziemi.
"Koniec wieczności" przenosi czytelnika w wiek 2456. Trudno nawet obliczyć jaki to rok. Obok rzeczywistości - każdej - i tej z wieku powiedzmy 50, jak i 3000 istnieje jakby świat równoległy, korytarz zwany wiecznością. To miejsce pracy wielu ludzi z różnych epok. Czuwają, by w żadnym wieku nie zdarzyło się nic, co mogłoby doprowadzić do konfliktów, a w rezultacie wojen i niszczenia tego najlepszego ze światów. A jeśli gdzieś, w którymś roku zdarzy się coś konfliktotwórczego, to ci w wieczności wiedzą o tym odpowiednio wcześniej i wysyłają umyślnego do czasów tuż przed wybuchem problemów, czegokolwiek. Ten, będąc na miejscu, dokonuje MKZ (minimum koniecznych zmian), zapobiegając tym samym destrukcji - i wraca do wieczności, by dalej pilnować, czy ludzie gdzieś w którymś wieku nie rozrabiają. Byłoby prosto i nudno, gdyby książka mówiła tylko o tym.
Moim zdaniem to jedna z najpiękniejszych historii o miłości. To jest miłość nierozpoznana. Nie spada jak grom z jasnego nieba, bohater nawet myli ją z nienawiścią. Nie rozumie tego, co czuje - jakie to aktualne, prawda? Miota się, bo tak trudno przyznać się do najprostszych uczuć.
Poza tym cały ten świat jest fascynujący! Wieczność - skąd można się udać w każdy czas, no prawie każdy... Jakiej trzeba wyobraźni, by stworzyć ten świat, a poza tym intryga tych, którzy mają dość zmian... Nic nie zdradzam.
Takie książki trzeba jednak umieć czytać. Nie należy się spodziewać morderstwa na każdej stronie. A jednak można się zatracić.
Tytuł chyba też wiele mówi. Wieczność, która się kończy. Tylko nie byle jaki umysł mógł coś takiego wymyślić.
Chętnie stoczę boje krwawe z każdym, kto wyrazi o tej niesamowitej książce opinię sprzeczną z moją.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.