"Żaba" kolejnym dziełem Małgorzaty Musierowicz
Muszę przyznać, że "Żabę" przeczytałam zaraz po tym, jak się ukazała na rynku. Lektura jej miała dla mnie szczególny charakter, ponieważ książkę dostałam w prezencie pod choinkę, zatem mogłam sobie w spokoju, bez przerw na naukę i bieganie do szkoły ją przeczytać. Bardzo podobała mi się, zresztą jak wszystkie części nieśmiertelnej "Jeżycjady". Lekki, subtelny, a jednocześnie szalenie humorystyczny styl pani Musierowicz zadziwia mnie za każdym razem, kiedy sięgam po jej książkę.
"Żaba" zaskoczyła mnie, bo sądziłam, że XXI wiek nie da się przedstawić w tak uniwersalny sposób, jak np. PRL czy koniec XX wieku. Tymczasem czekała mnie miła niespodzianka. Tytułowa Żaba, a raczej Hildegarda Schoppe, delikatnie ustosunkowuje się do otaczającej ją rzeczywistości - wejścia Polski do Unii Europejskiej oraz dziwnego okresu w dziejach - kiedy to łatwo jest każdemu mężczyźnie porzucić swą dziewczynę, zostawiając jej dziecko w prezencie. Tylko że takim mężczyzną okazuje się ukochany brat Żaby, a ten gorszy brat, z którym nie potrafiła dojść do porozumienia, to niespodziewanie niezawodny i niezastąpiony przyjaciel. Nawet gdy puszcza z dymem jej wszystkie rzeczy. Ale o tym już przeczytacie w książce. A naprawdę warto.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.