Dodany: 11.09.2006 23:49|Autor: czytacz
Kronika zapowiedzianych śmierci
Dodałem tę książkę na początku istnienia biblionetki. Ponieważ przez te kilka lat nie dorobiła się nawet noty z okładki, czuję się zobowiązany sklecić kilka zdań o niej, bo zasługuje na to, aby wydobyć ją z anonimowości biblionetkowych tytułów bezgwiazdkowych. Ponieważ jednak książkę czytałem dość dawno, jeśli natraficie na nieścisłości, nie krępujcie się...
A teraz do rzeczy. Przewodnikiem przez życie jest dla Albańczyka Kanun. Prawo zwyczajowe, ale jak najbardziej pisane i pewnie dlatego z taką drobiazgowością regulujące wszystkie chyba aspekty życia, od metod rozstrzygania sporów po sposób, w jaki należy podjąć gościa, aby nie poczuł się urażony.
Opowiadana przez Kadarégo historia zaczyna się zabójstwem, bodaj ojca głównego bohatera. Kanun w tej sytuacji mówi: krew za krew. Ponieważ jest to kolejna już śmierć, będącą skutkiem, nie wiadomo dokładnie czyjej, zbyt zapalczywej kłótni w przeszłości oraz przestrzegania Kanunu przez obie rodziny, a nasz bohater jest młody, nastoletni, matka próbuje uchronić go przed jego przeznaczeniem (Kanun dopuszcza odstąpienie, w pewnych warunkach, od wywarcia zemsty), ale jej zabiegi nie odnoszą skutku. Młody człowiek bierze więc karabin, który od zawsze ma w Albanii "status sprzętu gospodarstwa domowego"* (ładne sformułowanie, ale nie moje) i wyrusza w góry, bo zabójca, wiedząc, co go czeka, ukrył się gdzieś na odludziu. Tak zaczyna się ta opowieść. A jak się skończy? Znacie już logikę Kanunu.
Siłą tej książki jest beznamiętność narracji. Kadaré relacjonuje drogę chłopaka bez emocji. I to właśnie jest bardzo przejmujące. Podobną beznamiętność relacji znalazłem jeszcze u Rolfa Hochhuta w "Miłości w Niemczech". Obie książki są właściwie na ten sam temat. O ludziach zaplątanych w działanie "prawa", którego skutki nie są nikomu potrzebne, ale jednocześnie nikt nie robi nic, żeby przerwać łańcuch nieuchronnych zdarzeń.
Jednym z elementów krajobrazu Albanii są Wieże. Powodem ich wzniesienia także był wszechobecny Kanun. Pełnią one rolę azylu, takiego samego, jaki gdzie indziej spełniają kościoły. W środku nie wolno przelać krwi.
Czytałem tę książkę w czasach, kiedy o Albanii i zamieszkujących ją ludziach nie wiedziało się zbyt wiele. Decyzją długoletniego przywódcy Envera Hodży była zamkniętą autarkią, leżącą na uboczu Europy. Przychodziło stamtąd niewiele wiarygodnych informacji. "Krew za krew" była moim pierwszym kontaktem z albańska literaturą. Potraktowałem ją jak baśń, okrutną, ale baśń, dziejącą się w jakimś świecie alternatywnym do naszego. W szok wpadłem dopiero wtedy, gdy okazało się, że Wieże istnieją naprawdę. A Kanun obowiązuje do dzisiaj.
---
* Skądś z Internetu.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.