Dodany: 11.10.2006 17:39|Autor: dot59
Odwiedźmy domy braci mniejszych
Od czasu dziecięcej fascynacji prawdziwymi historiami z życia zwierząt, wchodzącymi obok wielu innych ciekawych i pożytecznych informacji w skład rewelacyjnej dwutomowej książki „Głos przyrody” (dziś już, niestety, całkiem nieosiągalnej), zgłębiam z zapałem każdą publikację z tego zakresu, która tylko wpadnie mi w ręce. Kiedy przed mniej więcej 20 laty ukazała się omawiana tu pozycja, jakoś instynktownie wyczułam, że warto ją przeczytać. Z tamtego czasu pamiętam swój zachwyt niezwykle sugestywnym sposobem pisania autora i zdziwienie, a nawet zaszokowanie nieznanymi mi dotąd faktami z zakresu psychologii rozrodu i wychowania zwierząt. Zachciało mi się „Rodzinne gniazdo” mieć na własność, lecz nakład jakoś szybko został wyczerpany. Trochę pocieszyłam się nabytymi później innymi książkami Dröschera, ale prawdziwej satysfakcji doznałam dopiero kilka dni temu, gdy przy okazji inwentaryzacji biblioteki w sąsiednim miasteczku poszukiwaną przeze mnie pozycję wystawiono na sprzedaż za jedyne... 3 zł.
Wrażenia z powtórnej lektury zmieniły się o tyle, że po latach czytelniczego doświadczenia zwracam baczniejszą uwagę na ewentualne niedociągnięcia stylistyczne i interpunkcyjne – i takich kilka udało mi się w tekście wyłapać (np. „W rzeczywistości jednak to zachowanie jest sterowane przez instynkt, a wobec tego sprawy wyglądają zupełnie inaczej, chociaż albo właściwie ponieważ los jeszcze nienarodzonych, ich dola i niedola zależy od prawidłowego postępowania rodziców”*). Natomiast wywody autora przedstawiające mechanizmy zachowań rodzicielskich u przeróżnych gatunków zwierząt czytałam nadal jak pasjonującą relację z wyprawy w teren niemal całkowicie mi niedostępny – a jednak zadziwiająco bliski; bo – jak się okazuje – niejedno zjawisko podobne do spotykanych u naszych „braci mniejszych” obserwują psycholodzy i lekarze zajmujący się jednym szczególnym gatunkiem istoty żywej, mianowicie Homo sapiens...
Oczywiście, nie można wszystkiego uogólniać – ale trzeba pamiętać, że to właśnie m.in. dzięki przeniesieniu pewnych wniosków ze świata zwierząt na świat ludzi stopniowo odżegnujemy się od zła, jakiego narobiły rozmaite „naukowe” teorie, nakazujące nawet najzdrowsze dziecko natychmiast po narodzinach odebrać matce, zapakować do osobnego łóżeczka, karmić i usypiać w określonych odstępach czasu, zaś słabsze czy chore całkowicie od niej odizolować, zezwalając jej na oglądanie tylko przez szybę. To właśnie zwierzętom laboratoryjnym zawdzięczamy sporą część wiedzy o wpływie stresu na przebieg ciąży i porodu oraz na stosunek matki do niemowlęcia, i o skutkach deprywacji emocjonalnej – czyli pozbawienia dziecka należnej dawki macierzyńskiej miłości – w najwcześniejszym okresie życia. To wreszcie nasi „bracia mniejsi” uświadamiają nam, że mimo dysponowania wyższą inteligencją i wolną wolą nie zawsze mamy powód, by się nad nich wynosić - bo w pewnym zakresie podlegamy tym samym nakazom biologii, i często wspomniane przymioty, z których tak jesteśmy dumni, utrudniają nam dostosowanie się do tych nakazów z takim oddaniem, jak czynią to istoty uważane za bezrozumne...
Jeśli mamy skłonność do postrzegania przedstawicieli fauny jako rozkosznych i zabawnych zwierzaczków z kreskówek Disneya, możemy doznać poważnego wstrząsu, dowiadując się z książki Dröschera, że zarówno groźny lew, jak i poczciwy wróbelek może wymordować bezbronne maleństwa, popadłszy w gwałtowną namiętność do ich matki; że niejeden śliczny ptaszek albo urocza rybka potrafi uśmiercić całe swoje rodzeństwo; że przemiłe foki-uchatki wykazują wyjątkowo bezduszny stosunek do osieroconych malców swego gatunku... Ale każde z tych zjawisk da się wyjaśnić prawami natury – okrutnymi, to fakt, lecz zawsze w jakiś sposób celowymi.
Tacy popularyzatorzy wiedzy zoologicznej, jak autor tej książki, przyczyniają się do odmitologizowania świata fauny, rozwiewają fałszywe o nim wyobrażenia, a równocześnie pozwalają go zrozumieć - zwłaszcza jeśli potrafią pisać barwnie i sugestywnie, nie zapominając przy tym o naukowej rzetelności. Dlatego też moim zdaniem „Rodzinne gniazdo”, podobnie jak inne publikacje Dröschera, zasługuje na poczesne miejsce pośród XX-wiecznej literatury popularnonaukowej – i polecam jego lekturę każdemu, komu bliska jest natura.
---
* Vitus B. Dröscher – „Rodzinne gniazdo”, przeł. Anna Czapik, wyd. Wiedza Powszechna, Warszawa 1988, str. 74.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.