Dodany: 03.12.2006 09:56|Autor: Czajka

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Poskromienie złośnicy
Szekspir (Shakespeare William)

3 osoby polecają ten tekst.

O(d)czarowanie Kasi


Uwaga, poniższy tekst zdradza pewne elementy akcji sztuki.

Literaturę widzę niczym las zielony i ogromny. Drzewa szumią w tym lesie rozmaite, mchy się miękko ścielą, jagody na krzaczkach kołyszą. Każdy tu znajdzie coś dla siebie – a to olszynę ciemną, wilgotną, gdzie tylko grzyby stare i rozrosłe w zbutwiałych liściach siedzą, a to sosny proste, żywicą lepkie, gdzie szorstka trawa schludnie posypana igłami, a to leszczynę nad cichym, tatarakiem zarosłym stawem splątaną, a to brzozy wysmukłe, wytworne w białych sukienkach, a to jeżyny dzikie, czepliwe. Wszystko tu żyje i gada, jedno ponuro i tajemniczo, drugie wesoło i radośnie, jedno żyje długo, drugie krótko, rozmaicie.

Lubię chodzić do tego lasu, czasem idę między sosny, czasem między brzozy, a czasem z gąszczu wychodzę na słoneczną polanę, gdzie od dawien dawna wynosi się rozłożysty dąb. Gałęzie ma węźlaste ze starości, pień ogromny, chropawy, koronę szumną, rozrośniętą, liśćmi przepastną i niezbadaną. Podziw mnie wtedy ogarnia i onieśmielenie. Od wielu lat mądrzy ludzie taki dąb badają, opisują, analizują, zachwycają się, krytykują, ja nic nie mówię, bo nie śmiem.

Takim dębem literatury jest dla mnie Szekspir. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy na jego temat się wypowiadać. Siadam więc sobie cichutko tuż przy nim, otwieram „Poskromienie złośnicy” i nagle spośród liści czy zza pobliskiego jałowca dochodzi mnie głos:

- To wstrętny opis poniżania, łamania charakteru i zmuszania żywiołowej kobiety do uległości!
- Kto tam tak szczęka zębami i kłapie dziobem?[1] – powiedziałby niegrzecznie dąb, gdyby mógł. Na szczęście (w tym wypadku) nie może.
- Ależ przecież – zaczynam protestować i przypominam wtedy sobie, że miałam przecież nic nie mówić na temat Szekspira. Chyba że tylko ten jeden raz, wyjątkowo, w jego obronie.

Szekspir (właśc. William Shakespeare) urodził się w Anglii w 1564 r. i jako dwudziestokilkuletni chłopak przywędrował z prowincji do Londynu. Nie miał pieniędzy, nie miał zawodu, znał kilka tekstów antycznych autorów, wiele romantycznych wątków średniowiecznych i chciał zostać poetą. Zadebiutował cyklem sonetów, ale ponieważ z poezji trudno było wyżyć nawet w tamtych dobrych czasach, zatrudnił się w mało ambitnej instytucji służącej czystej rozrywce, czyli teatrze. Prawdopodobnie pracował początkowo jako chłopiec do różnych posług, potem aktor i wreszcie zaczął sam pisać sztuki, którymi cieszymy się do dziś.

Przyjmuje się, że „Poskromienie złośnicy” zostało napisane w roku 1594, zaliczane jest do komedii wczesnych i określone jako „ostra farsa o zdobywaniu przez ujarzmienie”[2]. Mimo tego, że to jedno z pierwszych dzieł, Szekspir już wykazuje znakomitą umiejętność obserwacji ludzi i tworzy żywe, ciekawe postaci. Język sztuki jest żywy, zróżnicowany, co w polskim przekładzie oddał świetnie Stanisław Barańczak.

Komedia składa się z przygotowania i sztuki właściwej, przy czym, moim zdaniem, przygotowanie do sztuki niewiele wnosi, jest tylko pretekstem do kilku zabawnych sytuacji. Po przygotowaniu rozpoczyna się sztuka właściwa.

W obu częściach bez przerwy ktoś kogoś udaje - bakałarz ojca, pan sługę, sługa pana, paź żonę (ku strasznej konfuzji domniemanego męża, który zupełnie nie pamięta, że zgodnie z wydarzeniami dnia poprzedniego powinien obudzić się z bólem głowy w pobliżu karczmy, a budzi się zupełnie gdzie indziej, aczkolwiek też z bólem głowy); jednym słowem totalny hundun, chaos i zamieszanie. Te przebieranki są oczywiście konwencją, oprawą, znakiem firmowym i nie mają większego znaczenia dla przebiegu, atrakcyjności komedii ani dla jej tematu głównego.

Tematem głównym jest mianowicie problem z Kasią, kobietą niezależną i żywiołową, którą z racji obyczajów trzeba wtłoczyć w obowiązujący w tamtych czasach schemat, czyli łamiąc jej charakter sprawić, aby stała się potulną żoną dla swojego pana i władcy, męża. Tylko czy tak jest rzeczywiście? Jak wszystkim wiadomo, dawno, dawno temu prawo nie było dla kobiety zbyt łaskawe i bardzo mnie zaniepokoiło, że Szekspir, którego tak bardzo cenię, mógłby również traktować kobietę jako podporządkowany mężowi przedmiot.

Zaczęłam sobie przypominać kobiety Szekspirowskich sztuk. W tych dziewięciu, które czytałam do tej pory, kobiety można podzielić na dwie grupy – młode, niewinne, niezmiernie kochane i starsze, na ogół pyskate albo wręcz mordercze (a to nieładnie, Mistrzu, jeżeli stara, to czy od razu musi być pyskata?). Oczywiście, są i takie, które nie należą do żadnej z tych grup, na przykład dwie podłe a młode córki króla Leara, albo dosyć bezwolna Gertruda. Nie natknęłam się na żadną specjalnie uciśnioną, wprost przeciwnie, wydawało mi się, że Szekspir zawsze staje po stronie człowieczeństwa i miłości. Skąd więc nagle te głosy o poniżaniu i upokarzaniu kobiety?

Już początkowa deklaracja bohatera przygotowania, Krzysztofa Okpisza, trochę mnie uspokoiła:

"Co, żoną jesteś, a nie powiesz »mężu«?
»Pan« to dla służby; a dla ciebie »mąż«"[3].

Przynajmniej mój Mistrz odróżnia żonę od sługi, pomyślałam sobie, to daje nadzieję, kontynuujmy więc badanie sztuki właściwej.

Jeden z jej głównych bohaterów, Baptisto Minola, jest ojcem dwóch córek – starszej Kasi i młodszej Bianki. Chciałby je wydać za mąż, postanowił jednak dopóty nie wydawać młodszej, dopóki nie znajdzie męża dla starszej. I to nie byłby kłopot, gdyby nie to, że o ile Bianka ma wielu adoratorów, Kasia nie ma ani jednego ze względu na swoją złą sławę kobiety mało zgodnej.

Intryga zawiązuje się w momencie, kiedy zdesperowani adoratorzy pięknej i słodkiej Bianki, widząc małe szanse na naturalne zakochanie się kogokolwiek w pięknej, lecz niebanalnej Kasi, postanawiają samodzielnie znaleźć śmiałka gotowego zmierzyć się z Kasią, zachęcając go nie jej zaletami, których trudno im się dopatrzeć i raczej nie z powodu braku bystrości, ale dyskretnym blaskiem bijącym od jej przyszłego posagu. Podejmuje się tego zadania Petruchio, co, przyznam szczerze, nie świadczy o nim najlepiej. W ten sposób właśnie zaczyna się, i tu, mimo jednoznacznego tytułu sztuki, mam kłopot z określeniem, co się zaczyna, bo dla mnie nie jest to poskramianie. Moim zdaniem jest to próba nawiązania dialogu z dziką, plującą jadem kobietą, której boją się wszyscy, nie wyłączając jej ojca i własnej siostry. Zaczyna się jej o(d)czarowanie.

Nie jestem psychologiem, ale skoro, jako laik i amator, wypowiadam się na tematy szekspirowskie, pokusiłam się również o wytłumaczenie, skąd się wziął ów problem z Kasią. Otóż dzieci, jak to łatwo zauważyć, są bardzo różne; niektóre to pogodne, zgodne i ciche aniołki, które kocha się bez żadnego wysiłku, które łatwo się wychowuje, bo przecież dzieci wychowywać trzeba, nikt nie ma co do tego wątpliwości. Nawet największy zwolennik wyzwolenia i niezależności chyba przyzna, że żyjąc wśród innych, musimy zachowywać określone, choćby minimalne normy postępowania. Zdarzają się jednakże dzieci żywe, czupurne, o bujnym charakterze, niesforne, te kocha się trudniej, o wychowaniu już nie wspomnę. Dla dobra tego dziecka należy go nauczyć właściwego postępowania, czy to musi się wiązać z łamaniem charakteru? Moim zdaniem, nie musi, a nawet nie powinno, o ile kluczem jest miłość, poparta właściwym postępowaniem wobec takiego enfant terrible.

Z dużą pewnością można przypuszczać, że Kasia właśnie takim dzieckiem była i sądzę, że Baptisto nie podołał jej wychowaniu. Nie mogąc sobie poradzić, schodził jej z drogi i bezwiednie faworyzował anielską Biankę. To pogłębiało złość i frustrację Kasi, stawała się coraz bardziej zazdrosna, coraz bardziej przykra, jej trudny, nieokiełznany charakter wpędził ją w błędne koło, z którego Kasia nie potrafi wyjść sama. Ona już nie może, co nie oznacza, że nie chce, z nikim nawiązać dialogu, wszystkich posądza o złą wolę, nawet milczenie wydaje jej się szyderstwem. Czy tak wygląda niezależna, żywiołowa kobieta? Ja widzę w niej tylko biedną, zrozpaczoną, spragnioną uczucia istotę. Nic nie wskazuje na to, że jest szczęśliwa, natomiast wiadomo, że też chciałaby wyjść za mąż, ale w swoim zaślepieniu winą za brak kandydatów do swej ręki obarcza ojca:

„Nie znosisz mnie, co? O, ja wszystko widzę,
Ją się rozpieszcza, jej się szuka męża,
A ja? Mam tańczyć boso na weselu,
Rutkę siać – bo mój ojciec o mnie nie dba!”[4]

Ależ ojciec o nią dba, stanowczo i uparcie odmawia zalotnikom Bianki, ale nie może sobie poradzić z tak trudną sytuacją:

„Czy był na świecie nieszczęśliwszy ojciec?”[5]

Kasia swą złość wyładowuje na wszystkich, skarżą się i siostra, i nauczyciel muzyki:

"Nie krzywdź mnie, siostro - krzywdzisz samą siebie,
Gdy tak się znęcasz, wiążesz mnie, poniżasz
Jak niewolnicę. Rażą cię te suknie?
Rozwiąż mi ręce, a sama je zdejmę,
Tak, ściągnę wszystko, do ostatniej halki,
Każdy twój rozkaz wykonam posłusznie:
Znam swoje obowiązki względem starszych."[6]

„Ledwie wskazałem jej, że w pierwszym takcie
Nie uwzględniła krzyżyka przed nutą,
Gdy ta diablica jak na mnie nie wrzaśnie:
»Takty, krzyżyki? Zaraz z całym taktem
Postawię krzyżyk na twojej karierze!« -
I z tymi słowy zdzieliła mnie lutnią
W łeb, że aż przebił instrument na wylot.”[7]

Po prostu nie ma na nią sposobu, absolutnie nie można do niej dotrzeć, nie udaje się to ani siostrzaną dobrocią, ani ojcowskim autorytetem, co może trochę dziwić w tych czasach kobiet uciśnionych, prawda?

Nic dziwnego, że w takiej sytuacji Petruchio jest wyprawiany do Kasi jak do jaskini lwa. Żeby wyjść w miarę bez obrażeń, musi mieć jakiś pomysł i faktycznie ma. Nie planuje przemocy fizycznej, chyba by się nie ośmielił, bo to Kasia jest bardziej wojownicza:

„Łokciem to ja ci tak dołożę w żebra,
Że się nie oprzesz aż na tamtym świecie.”[8]

Poza tym nie mógłby jej uderzyć, bo przecież:

„Szlachcic nie bije bezbronnej kobiety”[9].

On planuje pokonać Kasię nieco przewrotną dobrocią, ale, moim zdaniem, jedyne, co może tu zadziałać, to miłość. Bez niej ta sztuka byłaby tylko bezsensownym zlepkiem zabawnych gagów. Pierwsza rozmowa Kasi i Petruchia nie kończy się obiecująco:

„Petruchio
Słowem, zgadzamy się z sobą tak dobrze,
Że nasz ślub będzie w najbliższą niedzielę.

Kasia
Prędzej w niedzielę zawiśniesz na stryczku.”[10]

A jednak, w niedzielę, kiedy Kasia ma jeszcze szansę uniknąć zamęścia, ponieważ Petruchio się spóźnia, ona, zamiast się cieszyć i podjąć jakieś zdecydowane kroki kończące ten poniżający spektakl, ku naszemu zdumieniu ubolewa nad tym, że grozi jej pozostanie w stanie wolnym!

Co się stało w czasie tej ich pierwszej rozmowy, bo trudno uwierzyć, żeby Kasia, która długie lata nie przejmowała się ciążącą na niej przykrą opinią sekutnicy, nagle przestraszyła się grożącą jej etykietką porzuconej?

„Teraz mnie, biedną, wszyscy będą znali
I wytykali: »O, żona Petruchia –
Jeśli ten wariat raczy ją poślubić«.”[11]

Nie wiem, czy aż tak miałoby podziałać na ten niezłomny charakterek kilka minut szermierki słownej? Więc może jednak to właśnie pojawia się miłość? A co dalej?

Dalej żart goni żart, słowo zderza się ze słowem w tak bardzo szekspirowskim nieporozumieniu, jak chociażby to z oddawaniem czci kobiecie:

„Już zdążyli pozbawić ją czci? Niemożliwe.”[12]

Dalej zaloty, umizgi, kłopoty z koniem, z krawcem, z kapelusznikiem i z musztardą.

Dalej przechwałki męskie w grupie, kto lepiej wychowa sobie żonę i przechwałki Petruchia w samotności:

„Mam jeszcze inny sposób przymuszenia
Dzikiego ptaka, aby słuchał komend.”[13]

Dalej konkurs na posłuszną żonę, przyznam, nie najmądrzejszy pomysł, ale zanim zaczniemy współczuć biednym kobietom, że są tu do czegoś przymuszane prawem i obyczajem, okazuje się, że nie w każdej parze decydujący głos ma mężczyzna, a jedynym skutkiem nieposłuszeństwa żony są tylko i jedynie żarciki kolegów. Jak zwykle więc u Szekspira triumfy i porażki są czysto ludzkie i zupełnie niezależne od płci.

A wśród tego całego zamieszania stoją naprzeciw siebie dwa temperamenty, ona szalona i on szalony, ona diablica i on diabeł wcielony. Czy będą walczyć do upadłego o swoje, czy może zrozumieją, że:

„Bez pracy nikt nie sięgnie ideału!
I ty się staraj, na wawrzynach nie leż:
W małżeństwie tak śpisz, jak sobie pościelesz.”[14]

i

„Miłość, nie upór, najpewniej zwycięża.”[15]

Czy zwycięży?

Oczywiście, nie chciałabym narzucać komukolwiek swojego rozumienia tej sztuki, nie twierdzę też, że „Poskromienie złośnicy” to wielki traktat o wychowaniu, o miłości, nie. To przede wszystkim lekka komedia, moim zdaniem zabawna i dlatego uważam, że warto ją przeczytać bez, jak sądzę bezpodstawnych, uprzedzeń.

„No dobra, zobaczymy. Chodź tu, moja pani ślubna, i siadaj koło mnie. Niech się świat toczy swoją koleją: młodsi i tak nie będziemy”[16].

Spadł tuż obok brązowy żołądź z dziobatą czapeczką i znieruchomiał w wysokiej trawie. Ocknęłam się z zamyślenia, głosu już nie było słychać, a słońce świeciło mi prosto w twarz. Czas na obiad.

Tak, tak, najważniejsza jest miłość i najlepiej, kiedy obiad gotuje się nie dlatego, że się musi, ale dlatego, że się kocha. Czasem zdarza się zresztą i tak, że miłość rzeczywiście okazuje się najważniejszą, bo jedyną przyprawą w zupie.


---
[1] Szekspir, "Poskromienie złośnicy", tłum. Stanisław Barańczak, wyd. W drodze, 1992, akt IV, scena I, str. 95.
[2] Przemysław Mroczkowski, "Historia literatury angielskiej", Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1986, str. 159.
[3] Szekspir, "Poskromienie złośnicy", op. cit., Przygotowanie, scena II, str. 22.
[4] Tamże, akt II, scena I, str. 54.
[5] Tamże.
[6] Tamże, str. 53.
[7] Tamże, str. 60.
[8] Tamże, str. 62.
[9] Tamże, str. 64.
[10] Tamże, str. 67.
[11] Tamże, akt III, scena II, str. 80.
[12] Tamże, str. 99.
[13] Tamże, akt IV, scena I, str. 104.
[14] Tamże, akt V, scena II, str. 153.
[15] Tamże, str. 152.
[16] Tamże, Przygotowanie, scena II, str. 24.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 37904
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 36
Użytkownik: emkawu 04.12.2006 00:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga, poniższy tekst zdr... | Czajka
Piękny jest ten obraz literatury jako lasu. :-)

Tak jak Ci pisałam w tamtym wątku*, mam tylko Paszkowskiego więc na razie nie podejmuję merytorycznej dyskusji.

Na razie przeczytałam sobie końcowy monolog Kasi i nadal mnie przygnębia, nawet jeśli ze szczerej miłości, a nie z przemocy miałby wynikać.

Reszta potem, jak mawiał sam wiesz kto.

emkawu vel licho zza krzaka

*http://tinyurl.com/yypoqb
Użytkownik: Czajka 04.12.2006 04:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Piękny jest ten obraz lit... | emkawu
To las niedaleko Piotrkowa. :-)

Jeżeli z prawdziwej miłości, to dlaczego? Przecież wybory są bardzo różne, niekoniecznie muszą się zgadzać z naszymi.
Pewnie nie oglądałaś Poskromienia złośnicy Zefirellego, on właśnie postawił na miłość. Między Tayler i Burtonem aż iskrzyło.

A co myślisz o kobietach u Szekspira, bo ja zaczęłam się zastanawiać jaką on sam miał żonę. :-)
Użytkownik: emkawu 04.12.2006 09:49 napisał(a):
Odpowiedź na: To las niedaleko Piotrkow... | Czajka
Apologia licha*:

Czajko, ja jeszcze mało wiem o tym dębie. :-)

1. Jak myślę "kobiety u Szekspira" to widzę przede wszystkim wspaniałą Emmę Thompson w "Wiele hałasu o nic". To jest właściwie podobny charakterek do Kasi, też taka rogata dusza, tylko że w przeciwieństwie do bohaterki "Poskromienia..." zaznała w życiu miłości i akceptacji i dlatego nie rozbija nikomu lutni na głowie, tylko wyżywa się w złośliwych żartach słownych.

Bardzo to przekonujące co piszesz o kształtowaniu się charakteru Kasi, zaraz mi przykłady z życia stają przed oczami... Dwoje dzieci o skrajnie różnych charakterach to wielkie wyzwanie dla rodziców, nawet najlepszych.

2.
W tym monologu końcowym ona mówi między innymi:
"Dlaczegóż nasze ciało jest niezdarne
do trudów życia, wątłe, delikatne?
Czyż nie dlatego, że i nasza strona
wewnętrzna również jest upośledzona?
Że i nasz umysł, serce, duch jest taki?
O, wy zuchwałe bezsilne robaki!
(...)
Jesteśmy śmieszne i słabe, bo chcemy
być tym najbardziej, czym najmniej możemy"

Jeśli nawet ona odnajduje szczęście w takim układzie - w co wierzę! - to denerwuje mnie, że przedstawia go innym kobietom jako uniwersalny wzorzec wynikający z niedoskonałości kobiecego charakteru.

Ja wiem, że równie dobrze mogłabym się denerwować na Platona, bo u niego są niewolnicy, a żon w ogóle nie ma, bo siedzą zamknięte w domach, zamykanych wyłącznie od zewnątrz (sic!). Każdy pisarz opisuje taki świat jaki zna i powinniśmy starać się na kilka godzin w tym świecie zamieszkać, żeby usłyszeć co autor ma do powiedzenia.
Tylko że tutaj pewien element porządku społecznego, który budzi moją głęboką niezgodę (i którego relikty przetrwały do dzisiejszych czasów) jest motorem napędzającym całą akcję.

*"licha" można rozumieć zarówno rzeczownikowo jak i przymiotnikowo :-)
Użytkownik: Czajka 04.12.2006 11:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Apologia licha*: Czajk... | emkawu
Emkawu, motorem napędzającym całą akcję jest tutaj szalona chęć poślubienia Bianki wyrażana przez jej licznych wielbicieli.
Rozumiem, tamten porządek społeczny może się nie podobać i ja z tym w ogóle nie dyskutuję. Tylko, o ile u Platona kobieta nie ma szansy, bo jest zamknięta na haczyk (brrr), to, moim zdaniem, u Szekspira szansę ma i to jak najbardziej. Co jej grozi w przypadku gdyby nie zgodziła się na ten obowiązujący schemat pana-męża? Nic. U Szekspira jest walka charakterów li tylko i jedynie. A Kasia, trzeba przyznać do tej walki charakterów jest dobrze przygotowana - przez lata teroryzowała rodzinę.

Gdyby ona jeszcze walczyła o coś, ale nie. Jej sprzeciw jest na zasadzie buntu pięciolatka - nie bo nie. Nie pojadę, bo nikt mi nie będzie rozkazywał. Żadnych rozsądnych powodów oprócz chęci postawienia na swoim. Nie jest to budujące w związku. I to Szekspir piętnuje.
Naprawdę, monolog można traktować jako blady znak tamtych czasów (na kogo ona mówiła - słabe robaki, na kobiety? Muszę zobaczyć, jak to jest w moim tłumaczeniu).

Jeszcze coś mi przyszło do głowy, że może w pierwszym momencie oceniamy te kobiety własnymi współczesnymi kryteriami, jako kobiety niezależne, a tak nie jest. To są kobiety tamtej epoki, które nie wyobrażają sobie życia bez męża i są od niego zależne, niestety, temu się nie da zaprzeczyć.

Ksantypa przecież też nie walczyła o niezależność, tylko była kłótliwą babą. Po prostu. :-)
Użytkownik: Czajka 05.12.2006 04:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Apologia licha*: Czajk... | emkawu
"Mąż jest twym panem, opiekunem, wodzem,
Monarchą, życiem; troszczy się o ciebie
I twój dobrobyt; naraża swe ciało
Na mozół pracy na lądzie i morzu,
W dzień cierpi zimno, w noc burzliwą czuwa,
Gdy ty śpisz w cieple bezpiecznego domu;
I pragnie, abyś przyniosła mu w hołdzie
Tylko swą miłość, wdzięk i posłuszeństwo -
Mała to spłata tak wielkiego długu."

"Czyż nasze słabe, miękkie, gładkie ciała,
Do bojów świata i trudów niezdatne,
Nie są wskazówką, że Bóg sobie życzy
I w naszych sercach łagodnej słodyczy?
Niesforne, wątłe, żałosne stworzenia!"
Poskromienie złośnicy, Szekspir, tłum. S. Barańczak

To jest zupełnie inny wydźwięk, mowy nie ma o upośledzeniu, tylko o innym charakterze.
Wczoraj słyszałam w telewizji, że pewne prace w budownictwie są dla kobiet zabronione. Hihi.
Użytkownik: emkawu 05.12.2006 09:45 napisał(a):
Odpowiedź na: "Mąż jest twym panem... | Czajka
Wczoraj w bibliotece PRAWIE wypożyczyłam, ale na szczęście okazało się, że to Słomczyński. Też lubię, ale jednak poczekam na Barańczaka.

U Słomczyńskiego też były robaki. :-)
Użytkownik: Czajka 05.12.2006 08:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Apologia licha*: Czajk... | emkawu
Emkawu, jeszcz myślę o tych żonach u Platona, czy mogłabyś coś więcej napisać? Bo w mitologii, u Homera przecież kobiety miały dobrą pozycję, co się stało?
Były Amazonki i Atena. I w Uczcie też była kobieta, której się w ogóle nie wspomina z męskiego szowinizmu. :-)
Użytkownik: emkawu 05.12.2006 09:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Emkawu, jeszcz myślę o ty... | Czajka
Pewnie teraz będziesz podejrzliwie patrzeć na wszystko, co piszę o uciśnieniu kobiet w dawnych wiekach. :-)

Odpowiem jak będę miała troszkę czasu, dobrze? Bo to temat rozłożysty i nie da się w kilku słowach.
Użytkownik: Czajka 05.12.2006 09:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Pewnie teraz będziesz pod... | emkawu
To nie jest podejrzliwość, Kochana Emkawu, tylko ciekawość i żądza wiedzy. :-)
Będę czekać cierpliwie.

A te dane o kobietach, które zbierałaś, to były z którego wieku?
Użytkownik: emkawu 22.12.2006 00:06 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie jest podejrzliwość... | Czajka
Dane z XVII wieku głównie, ale też wcześniejsze i późniejsze.

-----------------------
Grek rozdziela starannie sferę domową i publiczną. Kobieta jest uwięziona w sferze domowej, podczas gdy "prawdziwe" życie toczy się na agorze. To, że kobiety nie miały praw obywatelskich - nie mogły zasiadać w zgromadzeniu, być urzędnikami itd. - jest jasne; warto pamiętać, że Atenki nie mogły także wypowiadać się we własnym imieniu w sądzie i w innych oficjalnych sytuacjach, musiały mieć prawnego opiekuna, jak dzieci. Podczas procedury przekazywania kobiety spod władzy jednego opiekuna (zwykle ojca) nowemu opiekunowi (mężowi) stosowano te same terminy prawne co przy przekazywaniu przedmiotów.
Nie mogły uczestniczyć w męskich rozrywkach, nawet we własnym domu.
Sympozjon jest biesiadą męską.
Jest dyskusyjne, czy kobiety uczestniczyły w przedstawieniach teatralnych - na pewno nie mogły oglądać komedii, co do tragedii kwestia jest sporna. Komedie Arystofanesa są potwornie mizoginiczne, bo to rozrywka w ściśle męskim gronie.

Jeszcze raz powtórzę: kobieta ateńska była ukryta.
W domu była wydzielona specjalna część dla kobiet, zamykana od zewnątrz.
Perykles u Tukidydesa mówi, że kobiety powinny się starać, żeby mówiono o nich jak najmniej - mniejsza o to, czy dobrze, czy źle. (2.45, cytuję z pamięci)*
Jeden z badaczy pisze, że żeńskie bohaterki tragedii są zdyskredytowane przez sam fakt pojawienia się na scenie, fakt publicznego zaistnienia.
Imiona szanujących się kobiet w ogóle nie powinny być wymawiane.

Osobny problem to hetery i prostytutki - one, miały, w pewnym sensie, większą swobodę (np. Aspazja z Miletu).
"Porządne" kobiety siedzą w domach. Według Hezjoda - jak trutnie:

"...pszczoły przez dzień cały aż do zachodu słońca
co dzień się trudzą formując plastry z białego wosku,
one zaś siedzą wewnątrz w zwisających ulach
cudzych trudów plony do własnych żołądków zbierają -
- właśnie tak dla mężów śmiertelnych nieszczęście - kobiety
stworzył Dzeus."**

Grecy mieli poczucie, że ta zamknięta sfera domowa jest swego rodzaju tykającą bombą zegarową i nękała ich obsesja, że kiedyś ta bomba wybuchnie. Stąd utwory o przejęciu władzy przez kobiety, mity o menadach - grozą wieje to wszystko.

Czajka: u Homera przecież kobiety miały dobrą pozycję, co się stało?

Rzeczywiście, z utworów epickich wynika, że przedtem było inaczej, kobiety prawdopodobnie miały więcej swobody - chociaż zwróć uwagę, że Telemach mówi do matki, kiedy ta zabiera głos podczas uczty:
"Więc wróć do swojej komnaty i czyń co tobie przystoi
Bacz na kołowrót i kądziel i dozór miej nad dziewkami,
Słowo zas troską niech będzie mężów, lecz moją najbardziej,
jako że moja jest władza i mój jest rozkaz w tym domu"***

No, ale Penelopa uczestniczy w tej uczcie, przynajmniej do pewnego momentu (w epoce klasycznej to byłoby niemożliwe), po za tym jest Nauzykaa, która chodzi luzem itp.
Co się stało? No, nie wiadomo dokładnie. :-) Powstały poleis i nowy typ struktury społecznej. Może to się jakoś łączy z powiązaniem obywatelstwa (a więc pełnego człowieczeństwa) z wojną - prawo do występowania w życiu publicznym ma ten kto może walczyć, a kobiety z natury (?) nie walczą. Ale tę myśl mamy już u Homera. Może chodzi o troskę o prawa obywatelskie - kobieta musi być ściśle pilnowana, żeby nie było wątpliwości co do pochodzenia potomstwa. Niejaki Eufiletos, zabójca kochanka żony, opowiada w mowie obrończej "nie tylko strzegłem jej jak się dało, ale też śledziłem ją, o ile było to możliwe. Gdy zaś powiła mi dziecko, obdarzyłem ją już pełnym zaufaniem" - a więc po pojawieniu się prawowitego potomka zaufanie do żony wzrasta (w tym przypadku okazało się, że niesłusznie).
Ta mowa jest w ogóle kopalnią wiedzy o tym wszystkim, o czym pisałam wcześniej - tych drzwiach zamykanych od zewnątrz, wydzieleniu kobiecej części domu itp.

No nie wiem, nie wiem skąd ta zmiana, pomyślę jeszcze. :-)

Co na to Platon? Zdarza mu się mizoginiczny żarcik (tamta kultura jest nimi przesiąknięta do szpiku!), ale Sokrates (piszę o platońskim Sokratesie, niekoniecznie historycznym!) chce równouprawnienia kobiet i mężczyzn. Postuluje też zniesienie rodziny. Dla czytelników z epoki jest to równie skandaliczne i nieprawdopodobne jak wszystkie inne dziwaczne pomysły ustrojowe zawarte w "Państwie".
Platon wzoruje się trochę na modelu spartańskim gdzie sytuacja kobiet była troszeczkę inna niż w Atenach.
Nie znaczy to, że Platon jest jakimś wielkim feministą. Przygotowując się do odpowiedzi na Twoje pytanie natknęłam się na ironiczne stwierdzenie jednego z badaczy, że platoński Sokrates postuluje likwidację kobiet. Nie w sensie eksterminacji, rzecz jasna – Platonowi chodzi o pełne zrównanie kobiet z mężczyznami. Wydaje mi się, że jest dla niego naturalne, że mężczyźni są, po prostu, pod każdym względem lepsi, ale kobiety, dzięki staraniom własnym i staraniom wychowawcy będą w stanie im dorównać. Więc kobiety, jako ta gorsza płeć poniekąd znikną.

Trochę to wszystko może nieuporządkowane i – siłą rzeczy – skrótowe, ale jeśli nie zmuszę się teraz, to się źle skończy. ;-)

emkawu nierychliwa lecz spolegliwa :-)

*tę mowę napisał, rzecz jasna, Tukidydes, ale podobnie jak inne mowy w "Wojnie peloponeskiej" zawiera ona dość wierną rekonstrukcję tego co rzeczywiście Perykles powiedział i tego co MÓGŁ powiedzieć
** Hezjod, Teogonia, wersy 596-601. Uczciwość nakazuje mi dodać, że kilka wersów dalej powiada: "kto zacną zyska małżonkę wedle swojego serca, temu przez całe życie zło wyrównuje się dobrem"
***przekład Wittlina, księga pierwsza, wersy oryginału: 356-359
Użytkownik: Czajka 22.12.2006 04:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Dane z XVII wieku głównie... | emkawu
Emkawu, uwielbiam Twoje odrobione lekcje. :-)
Jeszcze sobie parę razy przeczytam, mogę?
Pozdrawiam i dziękuję.
Użytkownik: carmaniola 22.12.2006 09:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Dane z XVII wieku głównie... | emkawu
Ja też, ja też. Emko, poproszę częściej i więcej! :-) Na razie nie mam szans na przeskok w Antyk ale Twoje wypowiedzi niejako przygotowują mnie do tego. Potem będzie mi łatwiej. :-)
Użytkownik: madaxD 20.01.2008 13:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Dane z XVII wieku głównie... | emkawu
ej jesteś po prostu boski,to co napisałeś zaimponowało mi,jestes super inteligentny <lol>boskie są twoje prace pozdrawiam:*
Użytkownik: librarian 04.12.2006 20:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Piękny jest ten obraz lit... | emkawu
Mnie Paszkowski jakoś strasznie Szekspira zaciemniał. Pamiętam jak po raz pierwszy przeczytałam "Hamleta" w przekładzie Barańczaka, dotarło do mnie, że Szekspir to geniusz. I że tamten to był jakiś soczek, a ten przekład to szklanka czystej wody.
Użytkownik: joanna.syrenka 05.12.2006 01:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie Paszkowski jakoś str... | librarian
Zgadzam się, odkąd przeczytałam "Sen nocy letniej" wg. Barańczaka, to inni tłumacze przestali dla mnie istnieć.
Użytkownik: VERA25 16.10.2020 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się, odkąd przecz... | joanna.syrenka
Ja też, odkąd przeczytałam Hamleta w jego przekładzie.
Użytkownik: carmaniola 04.12.2006 09:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga, poniższy tekst zdr... | Czajka
Pięknie, Czajko! A podsumowanie za serce chwyta i trzyma mocno. :-)
Użytkownik: Anna 46 04.12.2006 10:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Pięknie, Czajko! A podsum... | carmaniola
Obrona Kasi przepiękna, chociaż mnie nie trzeba przekonywać.
Dziękuję w imieniu wszystkich złośnic.:-)
Użytkownik: Czajka 04.12.2006 11:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Obrona Kasi przepiękna, c... | Anna 46
Dziękuję Wam bardzo. :-)
Użytkownik: --- 04.12.2006 12:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga, poniższy tekst zdr... | Czajka
komentarz usunięty
Użytkownik: Czajka 04.12.2006 13:09 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Dziękuję bardzo.
To bardzo interesujące, co piszesz o Biance. Oczywiście, w sztuce nie ma ani słowa na temat przeszłości, możemy się tylko domyślać. To bardzo możliwe, że Bianka ją prowokowała. Przyznam, że zastanawiałam się, dlaczego na koniec ta jej słodka zgodność minęła i to jest świetna teza, że w rzeczywistości Bianka była fałszywa. Znamy też i takie przypadki wśród dzieci.

To tylko potwierdza moją opinię na temat świetnych postaci u Szekspira, był świetnym obserwatorem.

Masz rację, jesteśmy cały czas w epoce pląsów i tego nie zmienimy. Szekspir podaje nam przepis na małżeństwo w tamtym układzie, niestety. Dlatego więc Kasia nie mogła mieć nawet marzyć o karierze Mirandy. Tu masz do wyboru tylko małżeństwo skłócone, w którym każde z małżonków próbuje postawić na swoim i małżeństwo zgodne.
A pamiętasz ostatnie zdanie tej sztuki?

Ja wierzę głęboko, że oni się zakochali, w przeciwnym razie to wszystko byłoby bez sensu.
Nie wiem, czy oglądałaś film Zefirellego? Moim zdaniem, świetna interpretacja, on właśnie postawił na miłość.
Natomiast dalej, no myślę, że to małżeństwo przeżyło niejeden kryzys.

Jeszcze tylko dodam, że Kasia dopiero kiedy miała okazję obserwować szaleństwa złośliwości i pieklenia się jak w lustrze, zaczęła dostrzegać drugiego człowieka (myślę o służbie Petruchia) i obudziło się w niej współczucie.
Użytkownik: --- 05.12.2006 01:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję bardzo. To bard... | Czajka
komentarz usunięty
Użytkownik: Czajka 05.12.2006 04:10 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Całkowicie się zgadzam - musimy stworzyć, ale na podstawie przesłanek. Nie ma żadnych przesłanek, że chciałaby robić coś innego.
Jestem przekonana, że gdyby chciała, ojciec jej by się nie oparł, skoro nie był w stanie nakłonić jej do nauki muzyki. Miała dar stawiania na swoim, skoro Bianka była chętna oddać jej swojego konkurenta. I tego daru nie zatraciła w swojej przemianie - patrz scena przyprowadzania nieposłusznych. Tylko nie wali już teraz nikogo lutnią (o, może stąd pochodzi lutnąć, hihi?) po głowie, ani nie wiąże, tylko rozmawia. No cóż, chwała Ci, Petruchio!
Pisałaś wcześniej, że masz nadzieję, że nie będzie tak, jak Petruchio chce, a gdyby miał rację? To jest właśnie stawianie na swoim za wszelką cenę, moim zdaniem, szkodliwe i niekonstruktywne.

Mario, nikt jej nie próbował w nic wtłoczyć, ojciec z nią sobie nie radził. Gdyby nie Petruchio Bianka poszłaby pewnie do klasztoru a Kasia zestarzałaby się jako zgorzkniała złośliwa baba.
Zauważ, że Petruchio odbył z nią tylko jedną rozmowę, czy uważasz, że gdyby się nie zakochała tak łatwo poszłaby do kościoła?

Moim zdaniem, zupełnie niesłusznie koncypujesz, że głównym problemem są tu tamte straszne czasy.
Czy w takim razie dzisiaj mamy same Mirandy? Czy każdy dzisiejszy związek oparty jest na idealnym partnerstwie? Chyba nie i wynika to z różnych przyczyn - albo z charakterów małżonków, albo z różnych aspiracji kobiet. I to właśnie chciałam podkreślić.

Cały czas twierdzę, że Szekspir traktował kobiety sprawiedliwie, co zważywszy na wiek w jakim żył, świadczy o jego ogromnym humanizmie.
Użytkownik: --- 05.12.2006 15:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Całkowicie się zgadzam - ... | Czajka
komentarz usunięty
Użytkownik: Czajka 05.12.2006 04:19 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Przepraszam, że tak na raty. Jest jeszcze przedstawione stanowisko odmienne, czyli nie ma ogólnych peanów na cześć posłusznych żon:

"Boże, jeżeli kiedyś mam tak zgłupieć,
Daj mi choć przedtem długie, dobre życie!"

Tak Wdowa podsumowuje przemianę Kasi.
Użytkownik: Czajka 05.12.2006 07:24 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Jeszcze tylko dodam (jak to się nazywa? Spririt d'autobuse?), że gdy ja sobie wyobrażam Kasię w dzisiejszych czasach, to przede wszystkim ją widzę u psychologa. I to zupełnie bez żadnej uszczypliwości - kobieta ma na jwyraźniej z jakiegoś powodu problem.

I jeszcze tylko dodam drugie - Mario, ja nie popieram męskiego szowinizmu, z którym, jako wykonująca bardzo męski zawód, spotykam się niestety zbyt często. Po prostu nie staram się dopatrywać uciśnienia wszędzie.

Librarianka podała świetny przykład Porcji - Szekspir nie ma uprzedzeń, jeżeli okazuje się, że najmądrzejsza z całej obsady jest kobietą, to bez oporów ubiera ją w togę i wysyła do sądu aby ratowała (już zapomniałam kogo?) Ironsa. A właściwie jego część.
Użytkownik: Czajka 04.12.2006 13:18 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Jeszcze chciałam dodać, nigdzie nie znalazłam ani słowa, które by potwierdzało, że wyprzedzała epokę. Jeżeli nawet tak jest, to nie zdawała sobie zupełnie z tego sprawy. Wszystkie jej bunty były dla zasady, żeby tylko się w żadnym wypadku nie zgodzić.
Na pewna była kobietą dumną i niepokorną.
Użytkownik: Anna 46 04.12.2006 15:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeszcze chciałam dodać, n... | Czajka
Prawda. Zanim przeczytałam Szekspira, zobaczyłam Elizabeth Taylor jako Kasię i Richarda Burtona jako Petrucchia. Zachwyciła mnie ta adaptacja, bo Perucchio - prostak dzięki miłości i kompromisom (które jak wiadomo są podstawą dobrego małżeństwa) Kasi, oprócz sporego posagu w złocie dostał coś niewymiernego - właśnie jej miłość i podstawy savoir vivre'u.
I kto tu kogo poskromił?
A pląsy przy muzyce są od czasu do czasu baaardzo wskazane.:-)))
Użytkownik: Anitra 04.12.2006 13:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga, poniższy tekst zdr... | Czajka
Właśnie nabrałam ochoty na małą powtórkę z "Poskromienia...". :-))
Użytkownik: norge 04.12.2006 16:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga, poniższy tekst zdr... | Czajka
Czajko, zostałam oczarowana twoją recenzją! Dzieła Szekspira nie przeczytam, ale sztukę na pewno jeszcze raz obejrzę. Po tym, co napisałaś - po prostu muszę :-)
Użytkownik: librarian 04.12.2006 20:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga, poniższy tekst zdr... | Czajka
Dziękuję za tę recenzję i za to, że tak pięknie napisałaś o Szekspirze.

Też nie widzę nigdzie poniżanych kobiet u tego autora, a wręcz przeciwnie. Choćby ostatnio obejrzana przeze mnie Portia w "Kupcu weneckim".

Czajko piszesz tak pięknie, że dech zapiera. Pisz, pisz.
Użytkownik: Czajka 05.12.2006 04:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za tę recenzję i... | librarian
Dziękuję, strasznie mnie zawstydzacie. :-)

Czy oglądałaś Kupca z Al Pacino? Bardzo mi się podobał. Właśnie, Porcja to dobry przykład, co prawda, musiała się przebrać. :-)
Użytkownik: librarian 05.12.2006 18:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję, strasznie mnie ... | Czajka
Tak, tak z Al Pacino i Jeremy'm Irons. Uważam, że to doskonała ekranizacja. Porcja też była świetna, choć nie pamiętam nazwiska aktorki.
"Złośnicę" natomiast znam z teatru, ale po przeczytaniu Twojej recenzji zapragnęłam ją koniecznie powtórzyć, i może Zefirelliego też obejrzeć, bo nie znam.
Użytkownik: --- 20.12.2006 19:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga, poniższy tekst zdr... | Czajka
komentarz usunięty
Użytkownik: Vemona 22.12.2006 11:32 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Przeczytałam całość i starałam się zobaczyć to, co Czajka tak pięknie opisuje, ale nie umiem. Cały czas mam odmienne skojarzenia, ciągle mi się wydaje, że nie można pokochać kogoś, kto rozmaitymi sposobami (często mało przyjemnymi) zmusza do uległości. Przykro mi, Czajko, ale nie mogę się przekonać do tej sztuki, choć Twoja recenzja polemiczna jest niezwykle piękna i mądra. Moje odczucia cały czas skłaniają się raczej do opinii wyrażonej przez Marię Dorę - że mamy do czynienia z przemocą. Ten utwór jest dla mnie nie do obrony, ale napewno przeczytam inne, choćby właśnie "Kupca Weneckiego", żeby zobaczyć inne spojrzenie Szekspira na kobiety. W ogóle muszę go poczytać, więcej oglądałam. :-)
Użytkownik: emkawu 17.09.2013 13:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga, poniższy tekst zdr... | Czajka
W najbliższą niedzielę (22 września) w radiowej Dwójce o godz. 21.30 nowa adaptacja "Poskromienia złośnicy" w reżyserii Adama Ferencego. Wczoraj słuchałam fragmentu - zapowiada się interesująco. Zamierzam wysłuchać całości, może zmienię zdanie o tej sztuce, a może się utwierdzę w niechęci. ;-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: