Wspaniała biografia rodziny z wrzosowisk
Odkąd zapoznałem się z twórczością sióstr Brontë, żywię dla nich niesłabnące uwielbienie. Ileż emocji wzbudziły we mnie ich książki! I do tego jeszcze ta biografia, chyba najbardziej fascynująca w literaturze angielskiej! Ci, którzy czytali i pokochali "Wichrowe Wzgórza" czy "Dziwne losy Jane Eyre", zapewne nie zdziwią się, że chciałem mieć również biografię słynnych sióstr.
Dodatkowy bodziec stanowił fakt, że miałem niepowtarzalną okazję zwiedzić plebanię w Haworth! Drodzy wielbiciele twórczości słynnych sióstr - możecie sobie wyobrazić moją radość, gdy spacerowałem po tych pokojach, oddychałem tym samym powietrzem... a nawet gdy widziałem groby Emily, Charlotte, Anne i pozostałych członków familii, myśląc: "oni naprawdę tam leżą". Kiedy więc książka "Na plebanii w Haworth" trafiła do moich rąk, zabrałem się z radością za lekturę.
Cóż, już samo zerknięcie na bibliografię, z której korzystała Anna Przedpełska-Trzeciakowska, wystarczy, aby dojść do smutnych wniosków: bardzo niewielki zasób bibliograficzny - żeby nie powiedzieć zgoła żaden - dotyczący rodzeństwa z Haworth jest u nas dostępny. A przecież wobec tego, że popularność książek spod pióra sióstr Brontë nie słabnie, nie byłaby to wcale zła inwestycja. Już wystarczającą stratą jest fakt, że "Agnes Grey" autorstwa Anne Brontë jest dostępna tylko w oryginale, a zdobycie "Villette" w wersji polskiej graniczy po prostu z cudem. Dodatkowo w Polsce nieznana jest zupełnie twórczość jedynego syna pastora z Haworth - Patricka Branwella Brontë - a przecież z wykazu źródeł wynika, że jego biografię opublikowała Daphne du Maurier - znana z "Rebeki" czy "Ptaków" - której nazwisko stanowiłoby wystarczającą rekomendację.
Przy tej okazji należy wspomnieć o rzetelności dzieła Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej (znanej bardziej jako doskonała tłumaczka utworów Jane Austen). Każdą swoją tezę, każdy fakt potrafi podeprzeć odpowiednim fragmentem listu czy dzieła, przypisy znajdują się praktycznie na każdej stronie.
Może przez dużą ilość źródeł portrety, które odtwarza, są tak przekonujące i realistyczne. Przy tej lekturze nie sposób się nudzić. Inna sprawa, że biografia słynnego rodzeństwa jest co najmniej tak pasjonująca, jak ich twórczość - jeśli nawet nie bardziej. Zatem ile niniejsze dzieło zawdzięcza autorskiemu - całkiem zgrabnemu - pióru, a ile po prostu zawikłanym, fascynującym losom osób dramatu? Wszak scenariusz napisało życie...
Mniejsza o to, jak bardzo okrutne fatum ciążące nad rodziną z wrzosowisk przyczyniło się do tego, że książka - przynajmniej w mojej opinii - osiąga naprawdę wysokie loty, bo pewnych ewidentnie indywidualnych atutów nie można pracy Autorki odmówić. Pomijając już nawet imponującą liczbę źródeł, na pewno nie powstałoby tak wciągające dzieło, gdyby Autorka nie miała jego ustalonej koncepcji - a nie można zaprzeczyć, że posiada cały zamysł i konsekwentnie go realizuje. Dzięki niemu właśnie żadne zdanie nie pozostaje bez znaczenia, a kolejno przytaczane fakty i informacje uzupełniają się wzajemnie, tworząc spójną historię.
Autorka krok po kroku przytacza dzieje familii Brontë - zaczyna od narodzin ojca rodu, przez jego małżeństwo z Marią Branwell i przeprowadzkę do Haworth. Nakreśla w ten sposób wspaniałe tło, uzupełniając je wydarzeniami z przyszłości, co jeszcze bardziej podkreśla jej kompetencję. Choć właściwa historia zaczyna się od narodzin dzieci, jednak przez powyższy zabieg zostaje osadzona w konkretnych realiach.
Bogactwo szczegółów daje okazję do obalenia wielu krążących na temat rodziny Brontë mitów - jestem przekonany, że większość biblionetkowiczów mogłaby coś o niej powiedzieć bez znajomości szczegółowej biografii. Tymczasem okazuje się, że konserwatywny pastor nie był despotą i tyranem (te cechy ujawniają się dopiero w późnej starości, praktycznie u progu śmierci), ale kochającym, mądrym człowiekiem, któremu potomstwo naprawdę wiele zawdzięcza. To samo tyczy się ciotki - panny Branwell, która po śmierci swej siostry wprowadza się na plebanię, aby wychować małe, niesforne stadko. I choć nie można jej odmówić pewnego rodzaju bigoterii, była to osoba, która darzyła dzieci siostry szczerą, choć nieco suchą miłością. Dodatkowo podkreślona zostaje niezwykła więź łącząca dzieci pastorostwa - więź, która pomagała im przetrwać najcięższe lata w wyimaginowanych krainach, Angrii i Gondalu.
Poza tym o słynnym rodzeństwie można się tu o wiele więcej dowiedzieć niż z krótkich notek biograficznych - i spojrzeć na nich jak na prawdziwych ludzi, a nie jak na mgliste postaci zamknięte w ramach wiktoriańskiego czasu. Notki biograficzne pomijają zwykle fakt, że na plebanii wychowała się szóstka - a nie, jak się powszechnie mniema, czwórka dzieci. Skąd zwykle czerpiemy takie przekonanie? Gdzie zagubiły się te dwie osoby? Po prostu tylko o czwórce rodzeństwa się mówi, gdyż jedynie Charlotte, Emily, Branwell i Anne osiągnęli sukces literacki. Dwie najstarsze dziewczynki - Maria i Elizabeth - zmarły w dzieciństwie, nie takim znów wczesnym zresztą. Jak możemy się dowiedzieć z biografii, Charlotte niemal dosłownie sportretowała swoją najstarszą siostrę w osobie Helenki Burns z "Dziwnych losów Jane Eyre". Poza tym, kto by przypuszczał, że historia opisana przez Emily w "Wichrowych Wzgórzach" rozegrała się w tej rodzinie dwa pokolenia wcześniej? Naprawdę, dzieło Przedpełskiej-Trzeciakowskiej stanowi prawdziwą kopalnię informacji!
Dodatkowym atutem jest fakt, że nie trzeba dokładnie znać twórczości opisywanych osób. Autorka z grubsza streszcza w przystępny sposób fabułę dzieł - skróty są wplecione w treść. Sprawia to, że wszelkie odniesienia do faktów czerpanych z życia stają się dla Czytelnika jasne. Bardzo dobrym pomysłem było opatrzenie wydania rozlicznymi ilustracjami - przybliżającymi okolicę, wnętrze plebanii, jak również portrety jej mieszkańców.
Mimo wszystko książka nie jest wolna od wad. Zasługującą na osobny akapit, denerwującą manierą Autorki - uwypukloną niemal do groteskowych kształtów w tej książce - stało się spolszczanie wszystkich imion. Osobiście bardzo mnie to denerwowało, bo stanowiło zupełnie bezzasadny zabieg. O ile wiem, na okładkach książek sióstr nie widnieją spolszczone imiona! W każdym razie się z tym nie spotkałem. I naprawdę się cieszę, że Autorka, wspominając o starszej o jedno pokolenie od słynnego rodzeństwa pisarce, nie przerobiła jej na Janinę Austen, a z George Elliot nie zrobiła Jerzego Elliota!
Sporadycznie, ale jednak zdarzają się też potknięcia językowe - na przykład powtórzenia słów w sąsiednich zdaniach. Takie drobiazgi gryzą w oczy, zwłaszcza że generalnie język jest płynny, łatwy w odbiorze. Wydaje mi się również, że przy dziele zasługującym na miano rewelacyjnego (choć i w zasadzie bezkonkurencyjnego, bo chyba nie ma drugiej polskiej biografii rodzeństwa Brontë) łatwiej wyłapać takie potknięcia.
Natomiast dużym uchybieniem jest brak informacji na temat grobu Anne Brontë (jedynej pochowanej nie w kościele niedaleko plebanii, a w nadmorskiej miejscowości Scarborough, gdzie umarła). Otóż wiem, że wszystkie zapisane na nim informacje - może poza nazwiskiem osoby, która w nim leży - są błędne: wiek, data urodzin oraz śmierci. Pani Przedpełska-Trzeciakowska ani słowem o tym nie wspomina, choć ponoć Charlotte, która po latach odwiedziła siostrzany grób, załamała się, widząc jego stan.
Generalnie, mimo tych niedociągnięć, daję książce szóstkę. To gwarancja doskonałej lektury. Rekomenduję ją absolutnie wszystkim - choć pewnie fanom rodzeństwa Brontë rekomendować tej pozycji nie trzeba.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.