Dodany: 28.12.2006 16:55|Autor: dot59
My z niego wszyscy? Oby!...
Prof. Władysław Bartoszewski to postać na tyle rozpoznawalna, że nawet ci, którzy specjalnie nie interesują się polityką, na ogół orientują się, kto to taki i być może kojarzą go z jakimiś wypowiedziami w telewizji czy w prasie, zawsze starannie wyważonymi, nieskażonymi pychą czy nonszalancją, które tak często irytują nas u osób publicznych. Ale skąd się wziął taki człowiek na polskiej scenie politycznej? Jakimi drogami do niej doszedł i dlaczego na niej pozostał, choć doprawdy mu tego nie ułatwiano?
Kto dobrze zna dotychczasowy jego dorobek, kto czytał „Warto być przyzwoitym”, ten zna już odpowiedź. Dla wszystkich pozostałych i dla tych, którzy chcą się więcej dowiedzieć o postaci będącej autorytetem dla sporej grupy Polaków, spisał Michał Komar wielogodzinny dialog z prof. Bartoszewskim, w którym rozmówca opowiedział mu całe swoje życie, od dzieciństwa w rodzinie warszawskiego urzędnika, poprzez dramatyczne przejścia okupacyjne i wieloletnie szykany ze strony władz PRL, aż po wkład w budowanie teraźniejszości III RP.
Kilkadziesiąt lat, podczas których na pierwszym planie była nie własna wygoda czy korzyści materialne, nie osobista żądza sukcesu, ale – jakkolwiek mogłoby się to wydawać dziwne czy niewiarygodne przedstawicielom młodszej generacji, wychowywanych niemal od przedszkola w poczuciu, że najważniejsze jest to, co dobrze wygląda w CV – dobro ojczyzny, w zależności od aktualnej sytuacji raz pojmowane jako konieczność ratowania od męczeńskiej śmierci współobywateli innej narodowości, raz jako potrzeba nauczania niezafałszowanej historii, to znów jako nieodzowność zbudowania pokojowych relacji z niegdysiejszymi agresorami. Jakże naturalna i prosta jest podana przez prof. Bartoszewskiego definicja patriotyzmu: „biorę odpowiedzialność za przeszłość mojego narodu w dobrym i w złym, i za jego przyszłość, tak jak biorę odpowiedzialność za samego siebie”[1]! I jakże różny jest ten patriotyzm starego, doświadczonego przez życie człowieka od patriotyzmu służącego za afisz krzepkim młodzianom, pragnącym brać czynny udział w „oczyszczaniu Polski z obcych elementów” (obcych, to znaczy ciemno- lub śniadoskórych, długowłosych, uczęszczających do synagogi, a nawet tylko mających w drzewie genealogicznym kogoś „niewłaściwie urodzonego”…)! Posłuchajmy jeszcze: „Dla mnie patriotyzm jest wartością. To znaczy czymś pozytywnym. Postawą wolną od demagogicznych podniet, od paranoicznego węszenia za wrogiem. Postawą na rzecz czegoś, a nie przeciw komuś. Na rzecz godności, która wiąże się nieodmiennie z szacunkiem dla ludzi innego pochodzenia, innej wiary”[2].
Odpowiedzi profesora na pytania stawiane przez dziennikarza (notabene stawiane w sposób taktowny, świadczący o poważnym potraktowaniu tematu i o okazywaniu rozmówcy szacunku, które to cechy bywają coraz bardziej obce dzisiejszym żurnalistom) to jednak nie tylko exposé patrioty. To także ogromny kawał najnowszej historii Polski, widziany z perspektywy człowieka wrzuconego raptownie w nurt wydarzeń i stopniowo znajdującego w tym nurcie własne miejsce, nie zawsze wygodne, ale zawsze świadome, niezależne, pozwalające zachować godność.
Czytelnika nienawykłego do lektury dokumentalistyki może nieco przytłoczyć ilość dat, nazw i nazwisk. Ale w zamian otrzyma on – prócz wiedzy – wymowną lekcję kultury osobistej i kultury języka, wymowną zwłaszcza w porównaniu z wojującą, agresywną publicystyką czy wypowiedziami wygłaszanymi „na żywo” przez liczne osoby zaangażowane w politykę. Choć w tekście niejeden raz jest mowa o zjawiskach i postępkach drastycznych, oburzających, karygodnych, i o ludziach za takowe odpowiedzialnych, nie ma tu miejsca na pomówienia, złośliwości, epitety. Ani śladu zawziętości, pragnienia zemsty na winnych czy wynoszenia się ponad mniej doskonałych.
To już nie tylko kultura, to coś więcej. Chrześcijanin może powiedzieć: tak blisko Chrystusa, niechrześcijanin: tak blisko idei humanizmu. I nic już nie pozostaje do dodania ponad to, co powiedział jeden z przyjaciół Komara podczas dyskusji nad wyborem najodpowiedniejszego tytułu dla książki: „(…) my z niego wszyscy (…). Chciałoby się, żeby tak było”[3].
_ _ _
[1] Michał Komar, „Władysław Bartoszewski. Wywiad-rzeka”, wyd. Świat Książki, Warszawa 2006, s. 259.
[2] Tamże.
[3] Tamże, s.5.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.