Dodany: 05.01.2007 20:38|Autor: arkadia
Kukułka przeklęty ptak...
Ken Kesey to pisarz wielkiej klasy. W słownictwie nie przebiera, pisze tak, że po ciele może przejść dreszcz.
Ale od początku. O czym właściwie jest "Lot nad kukułczym gniazdem", którym wszyscy się tak zachwycają? W telegraficznym skrócie: McMurphy, szuler, dziwkarz i zabijaka, udaje wariata, żeby się wykpić od odsiadywania wyroku. Pobyt w szpitalu psychiatrycznym jawi mu się jako dobry żart - do chwili, kiedy się dowiaduje, że nie odzyska wolności, dopóki nie uznają go za "wyleczonego". Decyzja należy do Wielkiej Oddziałowej, z pozoru uosobienia słodyczy i dobroci, w rzeczywistości sadystki znęcającej się nad pacjentami. McMurphy, który dotąd buntował przeciwko niej chorych, nagle zaczyna rozumieć, że musi ukorzyć się przed nią, jeśli chce opuścić szpital. Ale czy gotów jest dać się pokonać bezdusznemu Kombinatowi, który złamał tyle istnień ludzkich?
Wiecie, co tak naprawdę jest niezwykłe w tej książce? To, że wszystkim bohaterom się współczuje, stawia się siebie w ich impasowej sytuacji. Napięcie rośnie powoli, ale kiedy już osiągnie apogeum, potrzebne są naprawdę stalowe nerwy. Sądzę, że przydałoby się na tym etapie mojej zacnej wypowiedzi wytłumaczyć sam tytuł powieści. Jak wszyscy dobrze wiemy z lekcji biologii, kukułka nie raczy wychowywać swojego potomstwa, podrzuca je innym ptaszkom. Bohaterowie powieści też są takimi przypadkowymi podrzutkami, którzy w zakładach psychiatrycznych znaleźli się szukając schronienia przed okrutnym i niezrozumianym światem. Jednak to, co miało być ich ostoją i zbawieniem, okazało się piekłem, w którym rządy sprawuje bezwzględna siostra Ratchet.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.