Dodany: 14.11.2010 17:34|Autor: zsiaduemleko

Książka: Prawiek i inne czasy
Tokarczuk Olga

2 osoby polecają ten tekst.

O tym, jak Kłoska lekko zezowała


Uwielbiam powieści o takiej atmosferze. Nie do końca realistyczne, mocno mistyczne. Otoczone baśniową aurą, umiejętnie przeplatające i wplatające fascynujące bajania w treść twardo osadzoną w realizmie, który kontrastując z nimi, nadaje im dodatkowego uroku. Tokarczuk dała mi coś, za czym podświadomie tęskniłem od dzieciństwa i lektury baśni Andersena, które niekiedy poważnie mnie poruszały swoim mrocznym klimatem. Piszę o tym z pełną świadomością, że może to niektórych zadziwić i skonsternować, ale prawdą jest, iż lektura "Prawieku" obudziła we mnie takie właśnie skojarzenia i wspomnienia. Możliwe, że tylko we mnie, w końcu to rzecz indywidualna, ale znów poczułem się jak ten zafrapowany brzdąc w pokoju z przyciemnionymi światłami (nawiasem mówiąc, tym samym co obecnie), leżący na materacu, z głową na kolanach starszej siostry i słuchający bez ruchu, niczym we śnie, jak ta czyta "Królową Śniegu". "Prawiek i inne czasy" wrzuca te same przyjemne dreszcze na kark, choć trudno tę powieść nazwać baśnią. Tytułowy Prawiek to wieś, mieścina, parę domów na krzyż, rzucona przez Boga gdzieś w okolicach Kielc i zapomniana. Wieś jakby zatrzymana w czasie i przestrzeni, niezdecydowana między snem a jawą. Osada, która w przekroju dwóch wojen i kilku pokoleń zmienia się jedynie nieznacznie, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Sioło, gdzie ludzka synteza z naturą osiągnęła iście mitologiczny wydźwięk i bynajmniej nie mam tu na myśli żołnierzy kopulujących z kozami, choć i tacy się zdarzą, oczywiście. Prawiek jest w związku z tym otoczony licznymi legendami, gdzie natura gra pierwsze skrzypce, wchłaniając ludzkie istnienie, dominując sny, obawy oraz omamy. I nie są to bajki o Jasiu i zaczarowanej fasoli, po której wspina się on do nieba. To raczej mroczne klechdy w rodzaju tej o miejscowej kurwie gwałconej przez spersonifikowaną roślinę. Określenie "zapuścić korzenia" nabiera dla mnie właśnie nowego znaczenia.

Bywa dosadnie, oj bywa, ale niech się nie obawiają ci o wrażliwym wnętrzu. To jedynie akcenty, epizody, które w żadnym wypadku nie zniesmaczają, a jedynie podkreślają ponurą konwencję powieści. W Prawieku nie ma miejsca na optymizm. Tutaj saga rodzinna toczy się własnym tempem i choć postęp jest zauważalny, to jednak wydaje się, że stoi on na z góry przegranej pozycji. Upływ czasu zdradzają jedynie takie detale, jak pojawiające się w treści nazwy lodówki czy auta. Czytelnik w takich chwilach odnosi wrażenie, że tego typu elementy technologiczne nie mają prawa bytu w tym świecie. Wydaje się, że najzwyczajniej nie mają one prawa istnieć i ludzie poradziliby sobie bez nich. Bo poza tymi szczegółami niewiele się zmienia. Cykl starzenia się i ogarniającej go brzydoty jest nieubłagany, jedno pokolenie umiera, kolejne przejmuje pełne rozczarowań życie. Próba stworzenia udanego związku kończy się często dramatem ludzkim. Kobiety marzą o romantycznej miłości, ale jednocześnie pozostają wierne mało romantycznym, tłustym mężczyznom, którzy innej kobiecie nie odmówią i z łóżka nie wygonią. Gdzieś pośród tego wszystkiego jest podobno Bóg. Ale tylko w świadomości, bo nie sposób dostrzec jakiejkolwiek jego aktywności i udziału w przebiegu codzienności. Rzekło się jednak na pocieszenie, że jego obecność zaznacza się także w bezczynności. Hm, powiedzmy. Za to przyroda nie odpuszcza, ubarwiając nam gawędę. Jednak w miarę rozwoju powieści autorka spycha jej rolę nieco na margines, dając jednocześnie do zrozumienia, że w pewnym okresie istnienia nie będzie dla natury miejsca, a baśniowy czar całkowicie pryśnie, skazując zacofaną, niczym niewyróżniającą się wieś na zapomnienie.

Niezwykle udana książka. Żałuję jedynie, że taka krótka, bo chciałbym przeczytać obszerniejszą powieść utrzymaną w takich realiach, stylu i tematyce. Tutaj zakres czasu akcji jest spory, ale tylko pozornie, bo Tokarczuk przeskakuje spore okresy bez znaczących wydarzeń. Zawiera to pewien realizm, bo tylko w telenowelach codziennie zdarza się w naszym życiu coś, co warto odnotować i opowiedzieć innym podczas przygrywania na pianinie. Jednak mnie, oczarowanemu mistyką powieści, jakiś niedosyt pozostał, ale życzyłbym sobie i innym tylko takich niedosytów, wynikających z wiecznej chęci na więcej, a nie poczucia wybrakowania w treści.


[opinię wcześniej zamieściłem na blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2832
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Adasiowe Wzgórze 30.11.2011 17:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwielbiam powieści o taki... | zsiaduemleko
Witaj
Cieszę się, że nareszcie trafiłam na opinię o Prawieku, która w całości pokrywa się z moimi odczuciami na temat tej książki. To nie pierwsza Twoja recenzja, z którą się „identyfikuję”. Pisz dalej, bo świetnie Ci to wychodzi.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: