Dodany: 03.12.2010 20:08|Autor: Marioosh

Więcej psychologii niż kryminału


Lew Archer zostaje zatrudniony przez doktora Spontiego, dyrektora szkoły dla trudnej młodzieży - z placówki uciekł przyjęty tydzień wcześniej siedemnastoletni Tom Hillman. Niebawem z ojcem Toma kontaktują się porywacze, którzy żądają od niego dwudziestu pięciu tysięcy dolarów okupu. Archer podejrzewa, że porwanie może być sfingowane przez samego Toma, który był z ojcem w ostrym konflikcie - i rzeczywiście, śledztwo prowadzone przez detektywa ujawnia kilka faktów wskazujących na to. Sprzymierzeńcem Archera okazuje się szesnastoletnia Stella Carlson, przyjaciółka Toma, która uważa, że on wątpi, czy Hillmanowie są jego prawdziwymi rodzicami. Dochodzenie prowadzi detektywa do opuszczonego hotelu "Barcelona", gdzie splatają się losy bohaterów i gdzie ujawniają się ukrywane fakty z przeszłości.

"Z tamtej strony dolara" to książka, której bliżej jest do literatury psychologiczno-obyczajowej niż do kryminału, śledztwo Archera nie tyle służy poszukiwaniu sprawcy dwóch popełnionych morderstw, ile odkrywaniu prawdziwej tożsamości młodego Hillmana. MacDonald staje się w tej książce coraz bardziej charakterystyczny i taki już będzie do końca: przede wszystkim widać u niego coraz więcej sympatii do młodych ludzi cierpiących za grzechy dorosłych i coraz mniej wiary w to, że ci dorośli mogliby być wzorem dla młodych ("- Sam nie wiem, w co wierzę, Stello. - Pan jest dorosły, powinien pan wiedzieć"[1]) . Nastrój staje się przez to troszeczkę smutnawy, detektyw robi się lekko sfrustrowany, ale jego charakter nie pozwala mu na zwątpienie ("Nie mogłem rzucić sprawy tylko dlatego, że się rwała. Dalej, do roboty!"[2]) i nawet przed innymi przyznaje: "Życie innych ludzi to mój biznes. I moja pasja. I chyba moja obsesja"[3]. Jest tu jeszcze dodatkowa ciekawostka: w życiu Archera pojawia się kobieta, dawna przyjaciółka, z którą przed dziesięciu laty łączył go romans i detektyw, który wcześniej powstrzymywał się od kontaktów z kobietami, zastanawia się: "czy w mojej obecnej sytuacji fizycznej, finansowej i moralnej mogę zająć się kobietą"[4]. Niestety, jest to dość gorzka znajomość, ale... czy może być inna? Nie brakuje, oczywiście, precyzyjnych opisów postaci ("Jej rzęsy poruszały się ociężale niby łapy tarantuli"[5]), lapidarnych opisów przyrody i ciętych dialogów, ale w końcu za to wszystko lubimy Rossa MacDonalda, nieprawdaż?

Zainteresowanych zachęcam do przeczytania.


---
[1] Ross MacDonald, "Z tamtej strony dolara", tłum. Kalina Wojciechowska, wyd. Iskry, Warszawa 1978, str. 217.
[2] Tamże, str. 145.
[3] Tamże, str. 223.
[4] Tamże, str. 123.
[5] Tamże, str. 239.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 683
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: