Dodany: 28.12.2010 15:31|Autor: sildin
"Do krain sennych wchód dwojaki..."*
Catherynne Valente gości na naszym rynku po raz drugi – po utrzymanych w klimacie baśni i mitów „Opowieściach sieroty”. Jej najnowsza pozycja, podobnie jak wcześniejsza, wchodzi w skład Uczty Wyobraźni wydawnictwa MAG, czyli serii gromadzącej fantastykę maksymalnie oderwaną od istniejących wzorców, nowatorską, czy, można by rzec, awangardową. „Palimpsest”, poetycka opowieść z pogranicza snu i jawy, mogłaby stać się wizytówką tego cyklu – a przy tym receptą dla wszystkich, którzy w literaturze fantastycznej poszukują zupełnie nowych doznań.
Bohaterem książki jest tytułowe miasto – baśniowe, miejscami przywodzące na myśl sen, a miejscami narkotyczną wizję. Bogactwo i przepych, rzeczy piękne i przerażające – żyjące domy, hybrydy ludzi i zwierząt, pociągi wypełnione plantacjami ryżu… Autorka nie stawiała żadnych barier swojej wyobraźni. Efekt przytłacza, chwilami nawet za bardzo, chociaż prawdopodobnie taki właśnie był zamysł.
Palimpsest, jak wszystkie miejsca z pogranicza snów, pozostaje owiany nimbem tajemnicy. Nikt nie wie, czym tak naprawdę jest, gdzie się znajduje, kto go stworzył… Wiadomo tylko, jak się do niego dostać, a i ta wiedza dostępna jest tylko nielicznym. Kluczem jest stosunek płciowy – seks z osobą mającą na ciele tatuaż z fragmentem mapy miasta to bilet na jedną noc.
Taka właśnie okazja trafiła się czterem bohaterom książki, których losy, początkowo niezależne, z czasem, naturalnie, splatają się ze sobą. Oleg, Ludovico, November i Sei nie poprzestaną oczywiście na jednej wizycie – Palimpsest, azyl dla wszystkich poszukujących pełnego szczęścia i ucieczki od rzeczywistości, przyciąga ich jak narkotyk. Porównanie jest jak najbardziej na miejscu, a seks z nosicielami tatuaży - coraz bardziej instrumentalny, często związany ze wstrętem i przymusem – okazuje się wcale nie tak niską zapłatą.
Każdy z bohaterów ma inną motywację zmuszającą go do wizyt w Palimpseście. Ich historie, chociaż interesujące i angażujące emocjonalnie, nie są jednak solą tej książki. Pierwsze skrzypce gra forma – plastyczne i poetyckie, surrealistyczne opisy miasta. Autorka doszła do perfekcji w budowaniu onirycznego klimatu i nie czułbym się zaskoczony, gdyby w pisaniu niektórych fragmentów pomagał jej własny dziennik snów.
Powieść, siłą rzeczy, wypełniona jest dużą dawką erotyki. Valente co prawda nie epatuje nią w sposób nadmierny, ale niektórych zrazić mogą sceny z cyklu „każdy z każdym”. Z drugiej strony, autorka oddaje w ten sposób chorobliwe uzależnienie bohaterów – seks z osobą tej samej płci nie jest najmniejszą przeszkodą, jeśli tylko w tle rysuje się Palimpsest.
Valente stworzyła książkę, która czerpiąc najlepsze wzorce z twórczości takich pisarzy, jak Jeff van der Meer, przemieszaniem snu i jawy przywodzi na myśl także niektóre pozycje z dorobku Harukiego Murakamiego - „Kafka nad morzem” czy „Kronika ptaka nakręcacza”. Jednocześnie jest to powieść z gatunku „nie dla każdego” – oniryczne, fantazyjne opisy mogą odepchnąć czytelników preferujących prymat treści nad formą. Najlepszym adresatem pozostaną prawdopodobnie ci, dla których ulubioną czynnością po przebudzeniu jest rozpamiętywanie resztek rozmywających się w pamięci snów.
---
* Homer, „Odyseja”, tłum. Lucjan Siemieński.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.