Po spotkaniu w Katowicach - 18.06.2011
Witajcie!
Z uwagi na to, że wyszliśmy z Lutkiem stosunkowo wcześnie, prosiłbym o dopisanie do tej relacji kompletnej listy obecności (a nuż się z kimś minąłem), a także zdarzeń, z którymi także się minąłem.
Spotkanie należało do bardzo udanych (a czy są jakieś inne?), mieliśmy sporo nowych gości - mamy nadzieję, że się nie przestraszyli i przyjdą na następne spotkania, a niektórzy ostatecznie zalogują się w serwisie. Było tłoczno, gwarno i bardzo wesoło. A oto kilka smaczków spotkaniowych:
- Robiliśmy sobie zdjęcia, o które współmałżonkowie niektórych pozujących mogliby mieć pretensje (np. Jakozak na kolanach Lutka, Misiak czy Jean na kolanach Reniferze, Minutka na kolanach Misiakowych - my bezecni!) - Madame Senece jest smutno, że została pominięta w castingu kolanowym, natomiast kiedy myśmy cykali te dwuznaczne moralnie fotki, biedaczka czekała na mascarpone, które - niczym Godot i koniec świata - w końcu nie nadeszło.
- Dalej w temacie fotek: w pewnym momencie Jola poprosiła wszystkich "pod ścianę". Struchleli ze strachu ruszyliśmy posłusznie, pewni, że to nasze ostatnie chwile. Na szczęście chodziło tylko o zdjęcie grupowe.
- Przy robieniu zdjęcia grupowego było bardzo wesoło. Nikt nie chciał siedzieć na kanapie, bo to rzekomo uwypukla tłuszczyk. Ostatecznie niektórzy położyli się pod kanapą, wierząc, że ich tłuszczyk ujdzie w tłumie. Minutka się potknęła - rzuciliśmy się gromadnie na pomoc, na swoje szczęście nam uciekła.
- Iwona zamówiła pierogi, które stygły i kusiły pozostałych, podczas gdy zamawiająca oddawała się smoczeniu na tarasie.
- Marylek dostała od Mafii kolczyki w kształcie kota.
- Iwona (niezarejestrowana póki co - mamy nadzieję, że się to zmieni - jaki sobie wybierzesz nick?) - wylała cały kufel piwa (dodam jeszcze że to było moje piwo:D). Książki zostały chyba ocalone. Nie ma to jak chrzest bojowy.
- Nowi dostali biblionetkowe odznaki. Było to bardzo wzruszające i część z nas ocierała łzy płynące po policzkach.
- Jola objawiła niespodziewany talent. Ostatnio okazała się piromanką, a teraz uzdolnioną pianistką (grała "wlazł kotek na płotek". "Cztery myszki pod podłogą" zostały w fortepianowych planach, a Andrzej Krystian próbował nas zachęcić do tańca). Czym Jola zaskoczy nas na następnym spotkaniu?
- Madame Seneka chciała zrobić casting na najprzystojniejszego pisarza (nawet śmierć rzeczonego nieszczęśnika nie uchroniła biedaka przed kandydowaniem). Jednak okazało się, że wolimy bohaterów literackich niż ich twórców.
- Lutek konwersował drapany po plecach przez Marylka i Reniferze - mówił, że to było przyjemne.
- Iwona wodziła (skutecznie) Minutkę na drogę pokuszenia (paliły razem).
- Zeszło na tematy psie (temat był nieco trudny z uwagi na obecność naczelnych kociarzy - Marylka i Lutka). Misiak stwierdził, że jego pies nienawidzi innych psów, a suki olewa. Mariola pochwaliła się, że jej pies też suki olewa, natomiast podejrzanie lubi inne psy. ("Cóż, niektórzy tak mają..." - skomentował Lutek...)
- Maxim recytował nam poezję na dworcu w Katowicach. Takiej dawki wyższej kultury ten obiekt jeszcze nie doświadczył.
- Madame Seneka po raz kolejny zmienia nick - tym razem na Madame Rozbijaka. Muszę dodać, że wszyscy (tj. Seneka, Koko, Lutek i Misiak) przeżyliśmy jazdę z Seneką za kierownicą. Dostało się tylko jakiemuś insektowi, który nieopatrznie wpadł przez okno i wybzykiwał swoje requiem. Seneka zamiast patrzeć na drogę próbowała zabić stworzonko, a ono truchlało ze strachu, a my razem z nim. W końcu insekt przestał się narzucać ("Jego małe serduszko tego nie wytrzymało" - skomentowała Koko), natomiast okazał się katatonikiem. Przeżył i odleciał, choć śmiem przypuszczać, że poleciał od razu do owadziego psychoanalityka. Może go jeszcze po tej podróży z Seneką wyprostuje.
- Dzięki dobrodziejstwom techniki komunikacyjnej (telefon, facebook) łączyli się z nami Margines oraz Diana Wrzosowa. Jak celnie zauważyła w komentarzu Olimpia - pozdrawiali nas również Joy i Alicja.
Serdeczne dzięki, do następnego!