cytat z książki
Za drzwiami stał obcy człowiek, wyglądający dość gburowato.
- Są tu kury? - spytał niegrzecznym tonem.
Szaleństwo zakotłowało się we mnie. Co za bydlę jakieś, budzi mnie o wpół do szóstej rano, żeby pytać o kury!!!
- Nie - warknęłam, usiłując zamknąć drzwi. Facet je przytrzymał.
- A co? - spytał niecierpliwie.
- Krokodyle - odparłam bez namysłu, bliska uduszenia go gołymi rękami.
Antypatyczny gbur jakby się zawahał.
- Angorskie? - zapytał nieufnie.
Tego było dla mnie doprawdy za wiele. O wpół do szóstej rano angorskie krokodyle...!!!
- Angorskie - przyświadczyłam z furią. - Wyją do księżyca.
- Marchew jedzą?
- Nie, nie jedzą! Trą na tarce! O co, u diabła, panu chodzi?*
---
* Joanna Chmielewska, "Romans wszechczasów", wyd. Kobra, 2001, str. 72.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.