Naprawdę niezłe
Nie mogę pozbyć się wrażenia, że Agata Christie tę powieść, a może i wszystkie swoje kryminalne powieści i opowiadania, zaczynała pisać od środka. Ten środek, czy może raczej punkt, jądro, to rekwizyt obłożony, otulony mniej znaczącymi przedmiotami czy zjawiskami, których funkcją jest jednak takie działanie, takie wywieranie wpływu na czytelnika, takie jego mylenie, żeby przez wiele stron powieści mógł on uważać za „punkt programu” co rusz to inny z nagromadzonych przez pisarkę rekwizytów. Jest to absolutnie zrozumiałe. W ten sposób autorka odwzorowuje rekonstruowanie przez śledczych popełnionej w rzeczywistości zbrodni: odczytywanie kolejnych tropów, odrzucanie mylnych śladów, składanie w całość elementów-rekwizytów kryminalnych puzzli.
Gdybyśmy tak dla zabawy, dość mgliście, dość niejasno, wyobrazili sobie zdanie stanowiące kwintesencję tego kryminału, to z pewnością nasz rekwizyt stanowiłby w tym zdaniu dopełnienie. Teraz należałoby zacząć szukać podmiotu. To oczywiste, że bez niego się nie obędziemy. Ale żeby kryminał był zajmujący, a zbrodnia i pozostałe wydarzenia nie wydumane, a bliskie realiom, podmiotów Christie wprowadziła mnóstwo. I one stanowią kolejną otulinę jądra ciemności, kolejną warstwę zakrywającą rozwiązanie zagadki. W tej warstwie, rzecz jasna, mamy coś w rodzaju węzełków, pętelek, jak na kipu. To są informacje czy też punkty informacyjne, które pomagają czytelnikowi, gdy nie może poradzić sobie z układaniem kolejności wydarzeń i przypisywaniem ról kolejnym osobom. Za biurkami owych turystycznych punktów informacyjnych, bo przecież jesteśmy na wycieczce po Egipcie, po Nilu, siedzą Herkules Poirot i jeszcze przynajmniej ze dwie osoby, ale przyjemność odkrycia, kim one są, należy pozostawić czytelnikowi. Podmioty krążą po kryminalnym kole, wypadają z kręgu podejrzeń, znowu weń wpadają. Autorka tworzy na początku powieści ich numerus clausus, zamknięty katalog postaci. Wycieczka tutaj ma znaczenie jako wyprawa, ale także, co wydaje mi się zdecydowanie ważniejsze, jest zbiorem osób. Symbolizuje coś zwartego, coś, czego nie można opuścić. Przychodzi mi na myśl porównanie do pomieszczenia, w którym zebrane zostało skazane na siebie towarzystwo. A przecież taki obrazek jest częsty w kryminałach Christie z udziałem Poirota. Stąd już niedaleko do wyobrażenia sobie, że w kręgu uczestników wycieczki powstaje duszna atmosfera zagrożenia.
Po raz pierwszy autorka nacisnęła swoje pióro w tym najważniejszym punkcie fabuły, prowadząc je następnie po kolejnych kołach, warstwach. Zewnętrzna pętla zawiązana jest przez dwie postacie, pełniące funkcję swego rodzaju komentatorów rzeczywistości wprowadzających czytelnika w fabułę, zapowiadaczy, odźwiernych, w końcu wypowiadających coś w rodzaju morału, przypieczętowujących zdarzenia, które mamy już za sobą. Pozwolę sobie te klamry przytoczyć:
„- Napędzi do Malton pieniędzy – odrzekł przyjaciel pana Burnaby’ego, chudy, wymizerowany człowiek. W głosie jego brzmiała zawiść i niechęć”[1].
„- Chudy przyjaciel pana Burnaby’ego powiedział:
- Nie było to w porządku, tak mieć wszystko, co dusza zapragnie”[2].
Gdy Burnaby i jego chudy przyjaciel zawiązali już sznurek, tworząc pętlę, gdy otworzyli, no, może jedynie uchylili drzwi do Wode Hall, a potem rzucili trap na „Karnak”, w kolejnych jedenastu podrozdziałach poznajemy tenże zamknięty katalog bohaterów. Jak zwykle u Christie, przekrój dostojnego i obrzydliwie bogatego angielskiego towarzystwa jest niezwykle szeroki i niezwykle interesujący. Pokrótce, bardziej jak w sztuce teatralnej niż powieści, postacie zostają opisane wraz z powodami, dla których wyruszyły na wycieczkę do Egiptu. Oczywiście każda z tych osób będzie w miarę toczenia się fabuły odkrywała przed czytelnikiem swoje tajemnice, będzie jawiła mu się kimś trochę innym niż na początku, będzie zaskakiwała. Te postacie zostają opisane w szczególny sposób, wyeksponowane są cechy ich wyglądu (wyraz twarzy, sposób poruszania się, mówienia, strój) i charakteru. Daje to czytelnikowi przyjemność śmiania się z karykaturalnych przedstawicieli środowiska na wakacjach, zarazem poruszając go krzywdą, jaką koteryjne środowisko wyrządza słabszym duchem czy pozycją. Cóż, nie wszystko złoto, co się świeci. Pozoranctwo, mitomania, obłuda, hipokryzja. Alkoholizm i choroba psychiczna. Agata Christie raczy nas tym wszystkim, po raz kolejny przekonując wielbicieli swojego pisarstwa, że ludzie należący do angielskich wyższych sfer pierwszej połowy dwudziestego wieku czy też do nich aspirujący ze względu na majątek albo poglądy, nie są kryształem etyki, moralności, uczciwości i sprawiedliwości. Pisarka odsłania ułudę pozycji ekonomicznej tych wielkich, ciemne strony buchalterii, którą prowadzą dla nich zarządzający majątkiem prawnicy, zasadzki wynikające z pretensji do wyższych sfer pisarzy albo niżej urodzonych małżonków. Bawi nas tym, ale i zasmuca. Może w zbyt prosty sposób, może zbyt infantylnie, lecz przekonuje tezą, że jednak w życiu liczą się najbardziej intelekt, kultura osobista i uczciwość. Te atrybuty posiada najważniejszy z bohaterów, Herkules Poirot, przypominający mi czasem Old Shatterhanda Karola Maya, chociaż potrafi przecież o sobie pyszałkowato powiedzieć i tak: „Jestem Herkules Poirot i nie muszę wszystkiego dowiadywać się od ludzi”[3] albo tak: „Muszę przyznać, że lubię mieć audytorium. Jestem próżny, jak wam wiadomo. Zarozumialstwo aż ze mnie bije. Przyjemnie mi jest, jak mówią: »Ależ ten Herkules Poirot jest mądry«”[4]. Cóż, to poniekąd okrutne, ale i orzeźwiające, iż ludzie piękni i bogaci, pozornie wielcy filantropi i altruiści, są nieszczęśliwi, bo poza blaskiem ich uroda i pieniądze mają jakiś przygnębiający cień… O tym wszystkim dowiadujemy się na kolejnych etapach prowadzonego przez Poirota śledztwa z wypowiadanych na głos myśl, analiz, najpierw rozmów, a potem przesłuchań kolejnych wycieczkowiczów, przetrzebionych przez Śmierć. Kolejne postacie giną, zmieniają swoją pozycję, rolę w fabule, zostają naznaczone piętnem podejrzenia, spadają z piedestału albo zostają przez Poirota osadzone na tronie szczęścia, jakby w nagrodę za dobroć, skromność i przyzwoitość: „Widać samo niebo i Herkules Poirot zaaranżowało to małżeństwo”[5].
Zanim w naszym metaforycznym zdaniu odkryjemy mnóstwo przydawek i okoliczników, za których pomocą autorka opisze modus operandi wycieczkowiczów oraz niezwykłości egipskich zabytków tudzież krajobrazy widoczne z pokładu „Karnaka” - ni stąd, ni zowąd nadciągnie trzęsienie ziemi, po to, żeby potem było jeszcze ciekawiej. Tego momentu nie da się przeoczyć, choć nic go nie zapowiada, nie anonsuje, nie awizuje. Wręcz przeciwnie! Przez około trzydzieści stron jesteśmy przekonani o całkiem innym kierunku rozwoju akcji. W ułożoną już przez nas w wyobraźni łamigłówkę postaci i wątków nagle wpada rzucona ręką niesfornego dziecka piłka i musimy od nowa składać elementy, przyporządkowując osoby opisywanym w niemal szalonym tempie przez autorkę wydarzeniom.
Agata Christie, składając hołd swoim zainteresowaniom społecznym i socjologicznym, interesująco wyłapuje punkt na styku spraw społecznych i polityki, wprowadzając do kryminalnej fabuły wątek komunistyczny. Postać go reprezentująca, a raczej niespodzianka związana z tą postacią, sprawiła, że przypomniałem sobie o jednej z bohaterek serialu „Pan wzywał, Milordzie?”. Na ile pisarka kpi z tematu, na ile go tylko sygnalizuje, nie wiem. W każdym razie jestem przekonany, że w latach trzydziestych ubiegłego wieku dochodziły do niej niepokojące wieści o radzieckim totalitaryzmie, zarażającym nie tylko angielskie społeczeństwo.
Oczywiście umiejscawiając akcję w Egipcie, Christie nie mogła uciec od polityki. Należy pamiętać, że były to akurat bardzo zawikłane i krwawe czasy dla krajów arabskich: zagmatwane stosunki egipsko-angielskie, dążenia Egiptu do niepodległości i kresu kolonializmu; kilkanaście lat przed wydaniem książki Egipt ogłosił niepodległość, a w zasadzie przed chwilą skończyła się w Egipcie rzeczywista angielska kontrola. Odbicie tych spraw widać w zgrabnym wprowadzeniu do treści książki wątku terrorystyczno-szpiegowskiego.
---
[1] Agata Christie, „Śmierć na Nilu”, przeł. Natalia Billi, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2009, s. 5.
[2] Tamże, s. 336.
[3] Tamże, s. 300.
[4] Tamże, s. 313.
[5] Tamże, s. 308.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.