Dodany: 14.11.2011 18:39|Autor: Spence

Książka: Biała gorączka
Hugo-Bader Jacek

4 osoby polecają ten tekst.

Wosjemnadcatowa nadjenje.


chyba "osiemnasta kropla"

Jacek Hugo-Bader to intrygująca osobowość. Bardziej sztampowego początku tekstu sobie nie wyobrażam.

Był u nas na wydziale i mówił.

Z całego wykładu, czy tam prelekcji, zapisałem sobie trzy zdania, a rzadko tak robię.

„Przetrawienie przez reportera” (znaczy, że tego wymaga reportaż). „Nagrywasz” a pod tym „Nie nagrywasz” (znaczy, że są dwa typy reporterów, ci którzy nagrywają rozmowy i ci, którzy nie). I z boku: „Dlaczego się coś wydarzyło? Jak się żyje? Gdzie?” (na te pytania powinien według niego reporter).

Zrobiłem tak dlatego, że Bader jest tak świetnie opowiadającą osobą, że nie sposób się na nim nie skupić.

Przyszedł, wysoki, siadł za biurkiem wykładowcy. Nie chciał, żeby nalali mu do szklanki, pił z gwinta, z butelki, wodę. Po chwili wstał, powiedział, że źle się czuje tak siedząc, wstał i oparł się o jego przód, bliżej ludzi. W tym momencie sala była jego. I nie puścił jej przez półtorej godziny dobre. Dobrze zbudowany, wysoki, ponad pięćdziesięcioletni — jakby nie patrzeć — dziadek, który opowiada, gestykuluje tak, że nie sposób się oderwać od niego.

Kilka rzeczy, które zapamiętałem z prelekcji:

Bader zapisuje wszystkie rozmowy na dyktafonie. Jak można się domyślić większość ich odbywa się po pijaku.

Mówi, że jest reporterem ginącego imperium. Imperium Radzieckiego.

Z „Białej Gorączki” nie chciałem robić notatek, ale w końcu okładkę popisałem sobie słowami.

Okładka moja „Białej Gorączki”, znaczy gazetowa obwoluta, którą zakładam często na książki jak je czytam po tramwajach i są moje, po przeczytaniu wygląda jakby przejechała przez Syberię. Zalana wodą, poklejona taśmą, podoklejana, poklejona.

Pamiętasz akapit o gestykulacji i narracji? To widać w jego książkach, tam gdzie Wojciech Tochman jak aptekarz precyzyjnie odmierza słowa, a Mariusz Szczygieł w „Gottland” kreuje coś na kształt swoich własnych filmów dokumentalnych, Bader opowiada.

Nie umiałem się pozbyć tego wrażenia, że on mi to opowiada wszystko. Z tej książki aż wylewa się słowo mówione.

A jak już przy nim jesteśmy to ci powiem, że dzieli książkę na dwie połowy.

Pierwsza to zapis jego podróży przez Syberię ruskim Łazikiem, która ma tempo i przypadkowość właśnie takiej podróży. Spotkania są z ludźmi i założonymi i stopowiczami.

Druga to zbiór reportaży. Mocny, poza jednym tekstem jak dla mnie, który też technicznie jest bez zarzutu.

Nie przeciąża w żadną ze stron. Nie pisze zbyt depresyjnie, nie pisze zbyt radośnie. Balansuje ciągle, chociaż smutek z tej książki aż się wylewa.

To książka — wydaje mi się — o tym co ludziom daje siłę po zgaszeniu światła. Znaczy, wtedy gdy ich kraj się wali. Po przewartościowaniu całego kraju. O tym co ludzi napędza. Jak to u Rosjan można się spodziewać (tak, popadam w brzydki stereotyp) alkohol, polityka, władza, przewały, alkohol, odrobina przesądów i paranormalnego tchnienia i życie. Dużo życia.

Ta książka ma to co mają wszystkie znane mi dotychczas dzieła Rosjan i innych ludzi.

Sporo melancholii, czy smutku, nawet w wesołych scenach, bo nie mogę nie przyznać że parę razy nie parsknąłem śmiechem.

Kumpel opowiadał mi takie podanie, legendę czy przesąd, że Rosjanie po wypiciu wódki obracają flaszkę i liczą skapujące krople pozostałe w niej. Jeżeli jest ich osiemnaście (chyba) będą mieli szczęście.

Ta książka jest jak flaszka…

Flaszka, psychuszka, plieszka — uwielbiam te rosyjskie słowa zakończone na „-szka”.

W każdym razie ta książka jest jak flaszka spirytusu. Jest mocna, wchodzi, ma polot tych pijanych rozmów.

Choć szczęścia w niej jest tyle co te osiemnaście kropel.

[tekst pierwotnie opublikowany na stronie www.kaseta.org]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1102
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: