Dodany: 01.01.2012 17:56|Autor: krasnal

Czytatnik: Krasnalkowo

5 osób poleca ten tekst.

Krasnalowe podsumowanie roku 2011 - statystycznie i nie tylko


Pora na podsumowanie. Najpierw trochę statystyk, bo ja się w statystykach lubuję;)

Ogółem przeczytanych książek - 70.
To mniej, niż choćby w zeszłym roku. Ratują mnie audiobooki - przez poprzednie dwa lata były dodatkiem podnoszącym ilości do nawet ponad setki, teraz dominują: aż 42 książki z tych 70 - przesłuchałam. Trzeba się podciągnąć w czytaniu tradycyjnym. Inna sprawa, że to już prawie 3 lata, jak słucham audiobooków - i nie wyobrażam sobie życia bez nich:)

Polskich książek - 26. 37%, to nie tak źle:) Kiedyś wychodziło mi niewiele i musiałam podciągać Grudniem - i tak narodził się Grudzień Miesiącem Polskiej Książki. Nadal sprawdza się znakomicie:)

Książek napisanych przez kobiety (lub współpisanych - p. Diaczenkowie) - 31. Prawie połowa:)

Przeczytane książki wyszły spod piór 62 autorów, w tym 25 kobiet. Jakoś autorki bardziej mi się dublowały:)

Z tego nowych dla mnie autorów było 38, w tym 16 pań. Grudniowe polskości były tym razem pod znakiem właśnie odkrywania nowych autorów, szczególnie kobiet. Więc nowych polskich autorek wyszło w sumie 7 - Fleszarowa-Muskat, Chutnik, Nurowska, Gojawiczyńska, Lanckorońska, Strzałkowska, Gretkowska.

Z trwających akcji BiblioNETkowych:
Prewersalki - 8 (Podsumowanie tu: Prewersalki)

Z przykurzątek coś się też trafiło, choć nieplanowo - Srebrzynek i ja: Elegia andaluzyjska (Jiménez Juan Ramón), który już przestaje być przykurzątkiem, dzięki Marylkowi (choć akurat mi średnio przypadł do gustu) i świetne Sny Carlosa Ruedy (Thornton Lawrence).

Najlepsze:

Dziecko (Hayden Torey L.) (5,5) - poruszająca, oparta na faktach opowieść o walce o dziecko, o które już nikt nie chciał walczyć, o małą dziewczynkę, która miała tak popaprane życie, że nie mogła zostać "normalna". A warto było o nią powalczyć.

Jedz, módl się, kochaj (Gilbert Elizabeth) (6,0) - literacko trafiają się w niej perełki, zwłaszcza w pierwszej części, w opisie Włoch. Ale to, co najważniejsze, to nie warstwa czysto "literacka", a emocjonalna. To książka będąca zapisem poszukiwania siebie i w tym jej siła. Gilbert oddaje swoje przeżycia bardzo sugestywnie i naprawdę nie dziwi mnie ogromna popularność tej książki. Pisze o doświadczeniach bliskich milionom kobiet i podejrzewam, że nie ja jedna odebrałam tę książkę bardzo osobiście, emocjonalnie. W dodatku książka trafiła u mnie najwyraźniej w najwłaściwszy moment.

Kronika ptaka nakręcacza (Murakami Haruki) (5,5) - znacznie lepsze od czytanego przeze mnie wcześniej "Norwegian Wood", bez porównania.

Shogun: Powieść o Japonii (Clavell James) (5,5)

Wspomnienia wojenne 22 IX 1939 – 5 IV 1945 (Lanckorońska Karolina) (5,5)

Sny Carlosa Ruedy (Thornton Lawrence) (6,0) - przepiękny język, nastrój, poruszająca historia. I nawet jeśli dosłownie historia Carlosa nie jest prawdziwa, to przecież jednak jakoś jest - tak po ludzku. Niesamowite wrażenie zderzenia normalnego życia z terrorem junty wojskowej w Argentynie. Polecam gorąco! To przykurzątko, jedynie 17 ocen, a szkoda to wielka. Piękny też jest film na podstawie książki - "Mroczna Argentyna" z Antonio Banderasem w roli tytułowej i Emmą Thompson w roli jego żony.

Stangret jaśnie pani (Fleszarowa-Muskat Stanisława) (5,5)

Zew krwi (London Jack (właśc. Chaney John Griffith)) (5,5)

Helena w stroju niedbałem czyli Królewskie opowieści Pana Piecyka (Wiech (właśc. Wiechecki Stefan)) (6,0) - historia Polski na wesoło, czyli czysta radość czytania:) A konkretnie słuchania - znów Wiecha rewelacyjnie czyta Zbigniew Buczkowski!

Ziele na kraterze (Wańkowicz Melchior (pseud. Łużyc Jerzy lub Majewski M. P. Dr)) (6,0) - piękna, ciepła i wzruszająca opowieść. Nawet, jeśli nie do końca wszystko w Domeczku było takie sielankowe, to jaki piękny to jest mit!

Pan Lodowego Ogrodu: Tom 1 (Grzędowicz Jarosław) (6,0)
Pan Lodowego Ogrodu: Tom 2 (Grzędowicz Jarosław) (5,5) - i trzeci tom czeka tylko na dokończenie pozaczynanych wcześniej książek;)


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3354
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: epikur 02.01.2012 08:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Pora na podsumowanie. Naj... | krasnal
Ja chciałem zapytać o Karolinę Lanckorońską. Kilka lat temu oglądałem film dokumentalnej o tej niesamowitej kobiecie. Od tamtej pory mam w schowku zaznaczoną jej książkę "Wspomnienia wojenne...". I jakie masz wrażenia? Oceniłaś tę książkę jako jednbą z najlepszych w minionym roku, więc na pewno Ci się podobała. Mogłabyś coś więcej napisać?
Użytkownik: krasnal 02.01.2012 12:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja chciałem zapytać o Kar... | epikur
Przede wszystkim to są wspomnienia, więc mamy bardzo osobiste przedstawienie wydarzeń. Dużo tu emocji, przeżyć bohaterki - i to się po prostu czuje czytając. Masz rację, że to była niesamowita kobieta, starała się robić, ile mogła, podczas wojny, wykazywała się ogromną odwagą. Choć była to inna odwaga niż rzucanie się w powstanie. To, co dla mnie było bardzo wartościowe w tej książce, to pokazanie innej strony wojny, o której akurat dotąd czytałam niewiele. Lanckorońska, dopóki była na wolności, działała w Czerwonym Krzyżu (i pod jego przykrywką), czyli jakby "na tyłach". Potem w obozie koncentracyjnym też była traktowana w sposób szczególny, więc i obóz widzimy od innej strony niż zazwyczaj.
W ogóle niesamowite w tej książce jest to, że choć autorka naprawdę imponuje swoją postawą, działaniami - to napisane jest to wszystko z autentyczną skromnością.
Na zachętę jeszcze przeklejam fragment, który wykorzystałam w konkursie tej jesieni:)


Od października bowiem miałam obowiązki nowe. Wracali w tym czasie z Niemiec nasi jeńcy wojenni, szeregowi i nieliczni oficerowie, o ile stan ich zdrowia wykluczał z ich strony wszelką działalność bojową. Dotychczas przyjeżdżały jednostki lub małe grupki, aż wreszcie z początkiem października przybył do Krakowa transport 500 gruźlików. Umieścili ich w Kolegium Jezuickim na ul. Kopernika. Polski Czerwony Krzyż został uwiadomiony, że ci ludzie są tam bardzo źle żywieni. Renia K., kilka panienek i ja porwałyśmy co się dało z PCK i popędziłyśmy na ul. Kopernika. Wojskowa straż niemiecka puściła delegację Czerwonego Krzyża. Szłyśmy, dźwigając kosze, długim korytarzem. Skierowano nas do dużej sali, gdzie nas czekał widok niespodziewany. Poza obłożnie chorymi znajdowała się tam liczna grupa oficerów mogących jeszcze chodzić. Gdy nas zobaczyli, wstali i podeszli do drzwi, by przywitać pierwsze kobiety polskie, które widzieli od roku. Byli w mundurach – dystynkcje, odznaczenia – wszystko to podziałało na nas oszałamiająco. Nie wiadomo było, co ze sobą robić, by się nie rozkleić. Ratowały duże kosze z prowiantem, nad którymi w czasie rozpakowywania można się było bardzo nisko pochylić...
Potem poszłyśmy do mniejszych cel, tam leżeli ciężko chorzy. Dwóch w owym pierwszym dniu zmarło, kilka żywych kościotrupów czekało... Przy niektórych siedziały żony czy narzeczone, patrzące z przerażeniem na tego najbliższego, który przecież dopiero co powrócił, a już znowu odchodzi – tym razem na zawsze. Leżał tam między innymi obrońca Helu, ppor. rez. inż. Lech Stelmachowski. Przy nim siedziała bardzo młoda żona; chory już głosu nie miał, już i szeptać prawie nie mógł, patrzał na nią tylko bardzo szafirowymi oczyma. Widać było, że zbiera siły, aby coś powiedzieć. Wreszcie wydusił cztery, ledwie dosłyszalne słowa: "Obowiązek wobec Polski spełniony". – Na drugi dzień umarł. (...)
W parę dni później przyszło zwolnienie jeńców z niewoli. Chorzy stawali się osobami cywilnymi. Ci, którzy mogli wyjechać, mieli transporty do różnych części Generalnej Guberni. Wyjeżdżającym już nie przysługiwało prawo do munduru, względnie, jeśli nie mieli cywilnego ubrania, mogli jechać w mundurze, ale bez dystynkcji. To ostatnie było trudne do wytłumaczenia, jakoś ci ludzie nie mogli tego zrozumieć. Podczas bolesnej roboty odpruwania ci chorzy – niejedna twarz nosiła już wyraźne piętno śmierci – podchodzili do nas i szeptali do ucha prośbę o włożenie odprutych gwiazdek do kieszeni, "bo mi tego przecież wkrótce znów będzie potrzeba".
Użytkownik: margines 07.11.2012 12:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Pora na podsumowanie. Naj... | krasnal
Nie jesteś jakimś wyjątkiem z tym zasłuchaniem w książce mówionej:P
Albo może jesteś - statystycznie! (za słowami z "Wojny domowej":)) - bo chyba niewielu biblionetkowiczów słucha dźwiękowej wersji książek.
Bynajmniej nie jest to minus tych istot;]
Też wolę wersje drukowane, ale czasem (z wielu względów, o których pisałem już "tu i ówdzie") lubię zasłuchać się:)
Akurat (w ślad za wątkiem Sny Carlosa Ruedy. Argentyna w wędrówce po Polsce) wczoraj wieczorem zacząłem czytać Sny Carlosa Ruedy (Thornton Lawrence).
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: